wtorek, 31 grudnia 2013

ACH, TEN KRWIOŻERCZY DŻENDER

Dwa dni po wysłuchaniu listu biskupów mój Ojczym sam prasuje sobie spodnie, czego nie robił od XYZ lat :)

Jak to było? Załamanie tradycyjnej rodziny...? Kryzys tradycyjnych ról płci...? 

Oj, Tatuś, nieładnie. I jeszcze się dzisiaj uczył z moją siostrą, zamiast siedzieć na kanapie z browarkiem... Oj, nieładnie... Diabeł się nim interesuje ;)

niedziela, 29 grudnia 2013

JAK KATOLICZKĘ DO KK ZNIECHĘCIĆ

Proboszcza mamy politycznego, więc Moja Mamusia go nie cierpi. Wraca dziś z kościoła, już od progu ni to wściekła ni to zrezygnowana. "Co mamuś, nie udało się nie trafić na proboszcza?", zapytuje zza książki. "Ech", ciężko wzdycha mama. "Jeszcze gorzej... List biskupów czytali..."

sobota, 28 grudnia 2013

KOMISJA EDUKACJI NARODOWEJ

Tak dzisiaj historycznie, ale obiecuję, że będą tylko dwie daty :)
Opierałem się (łokciem! łokciem!) o "Dzieje Insurekcji Kościuszkowskiej" pióra Kazimierza Bartoszewicza, wydanej w Berlinie-Wiedniu w 1909 roku nakładem Benjamina Harza.

Rozważam napisanie drugiej części z cytatami z komisyjnych nakazów dla nauczycieli, bo im częściej wspominam moje liceum, tym częściej dochodzę do wniosku, że powinno się je wyryć każdemu nauczycielowi na ścianie obok tablicy...

ZŁE CZASY I ŚWIATŁO W TUNELU
Dnia 5. sierpnia 1772 roku Wiedeń, Berlin i Petersburg podpisały traktat pierwszego rozbioru Polski. Najbardziej obrazowo mogę wyrazić się tak: byliśmy skończeni. Trzy mocarstwa po prostu sobie wzięły po fragmencie naszej ziemi, ziemi pamiętającej husarię, Grunwald i Cedynię. Wzięły ją sobie bez specjalnych protestów, z niemym przyzwoleniem państw europejskich, przy kompletnej nieudolności władz polskich i całkowitym upadku wyższych sfer.

A 14. października 1773 roku powstała Komisja Edukacji Narodowej - pierwsze ministerstwo edukacji w Europie, kwiat, który wyrósł w chlewiku (och, wybaczcie tą poezję, musiałem).

JAK SIĘ ZACZĘŁO I Z KIM SIĘ ZACZĘŁO
Komisja Edukacji była niezależna od rządu i od króla (który w tamtych czasach był jak premier bez określonej długości kadencji), odpowiadała jedynie przed sejmem. Już to dawało jej spore szanse powodzenia i, na przykład, szanse na ominięcie żrącej Polskę biurokracji. Ciekawostką jest fakt, że mogła się rozwinąć dzięki kaście zakonu jezuitów (spowodowanej zarzutem szerzenia buntów, rozruchów i zgorszenia) - Komisja przejęła majątek pozostały po jezuickich szkołach oraz fundusze jezuickie, które rząd przeznaczył właśnie na oświatę.

Warto przywołać pierwszy skład Komisji - Joachim Chreptowicz (absolwent Akademii Wileńskiej, znany fizjokrata i pszczelarz, późniejszy minister spraw zagranicznych), Ignacy Potocki (studiował nauki prawne, późniejszy współtwórca Konstytucji 3. Maja, przewodniczący Towarzystwa do Ksiąg Elementarnych), książę Adam K. Czartoryski (komendant Szkoły Rycerskiej, dramatopisarz), Andrzej Zamoyski, Antoni Poniński, książę Michał Poniatowski (wiceprezes Komisji, późniejszy Prymas Polski), generał August Sułkowski, ksiądz Ignacy Massalski (dwaj ostatni okazali się później zdrajcami).

DWA GŁÓWNE PROBLEMY
Komisja na samym początku swego działania natrafiła na największy z możliwych problemów - brak kadry nauczycielskiej. Zaradzono temu poprzez założenie seminariów nauczycielskich przy Akademiach Krakowskiej i Wileńskiej - ich absolwenci zobowiązani byli przez 6 lat uczyć w szkołach publicznych.

Drugim problemem był brak podręczników. Dla rozwiązania tego problemu Komisja założyła w 1779 roku Towarzystwo do Ksiąg Elementarnych. Ogłosiło ono konkurs na podręczniki, do którego dopuszczono też zagranicznych autorów. Każdy z podręczników został dokładnie przetłumaczony, przebadany, skontrolowany, sprawdzony, przejrzany... W szanującym się ministerstwie nikt nie dopuści do użytku bzdur. Dlatego też odrzucono wielu autorów, również tych powszechnie znanych, a przepuszczone przez Towarzystwo podręczniki polecano Komisji.

PODZIAŁ SZKÓŁ I CZEGO W NICH UCZONO
Przede wszystkim należy pamiętać o tym, że to Komisja Edukacji Narodowej zdegradowała łacinę, a język polski uznała za wyłączny język wykładowy. Łacina stała się w polskich szkołach językiem obcym.

W każdym z dziesięciu okręgów istniała szkoła wydziałowa (szkoła średnia), sześcioklasowa z dwuletnim kursem piątek klasy (innymi słowy, siedem roków szkolnych), oraz pewna ilość szkół przedwydziałowych, podzielonych na trzy klasy z dwuletnim kursem dla każdej z nich. 

W pierwszych klasach szkół wydziałowych "uczono gramatyki, arytmetyki, nauki moralnej, pierwszych wiadomości z nauk przyrodniczych i geografii". Później program dzieli się pomiędzy trzech nauczycieli:
1) profesor wymowy - gramatyka, algebra, geometria z początkami praktycznej geodezji, obsługa narzędzi, rysowanie map mierniczych, logika
2) profesor fizyki - nauki przyrodnicze; historia naturalna (w III klasie na praktycznym przykładzie ogrodnictwa, w IV na przykładzie rolnictwa), fizyka, mineralogia, botanika, higiena, historia sztuk i rzemiosł (w głównej mierze przedmiot praktyczny)
3) profesor nauk moralnych - nauki moralne, historia prawa polskiego, polityka (wiedza o urzędach itp., coś w rodzaju obecnej wiedzy o społeczeństwie).

Zakładano też szkoły parafialne, jednak tu (z braku funduszy, rzecz jasna) Komisja musiała się zwracać z prośbą o finansowanie do duchowieństwa i "obywateli ziemskich". Dla tych szkół wydano osobny plan nauczania i osobne podręczniki. Uczono: nauk chrześcijańskich, czytania, pisania, rachunków, miar, wag, monet, ogrodnictwa i rolnictwa, geografii parafii, wiadomości o zdrowiu, podstaw weterynarii, handlu w obrębie parafii i sąsiedztwie.

W osobnych szkołach uczono dziewczęta. Czego uczono? No cóż, feministki proszę o odejście od ekranu - uczono czytania, pisania, rachowania, szycia (tego sam bym się chętnie nauczył), prania, gotowania, pieczenia chleba, gospodarstwa domowego i robienia domowych lekarstw. Niemniej jednak, Komisja Edukacji Narodowej jako pierwsza w Polsce doszła to następujących wniosków: "nie można wychować dobrych synów ojczyzny i ludzi cnotliwych, bez wychowania tej płci, która społeczeństwu daje matki, małżonki i panie". To była rewolucja.

W tym okresie czasu oddano również szkoły żydowskie pod kuratelę władz krajowych i jednocześnie dopuszczono żydów do szkół wydziałowych.

Warto też zauważyć, że we wszystkich tych szkołach wprowadzono edukację fizyczną, która zawierała w sobie m. in. ćwiczenia żołnierskie i wykłady higieny.

ZAKOŃCZENIE Z PRZYTUPEM
Komisja Edukacji Narodowej pracowała bezinteresownie, członkowie nie pobierali wynagrodzenia za pracę w niej. Czy to trzeba komentować?

wtorek, 17 grudnia 2013

SZKLANKA WODY ZAMIAST (WuDeŻetu)

Se pozwolę zacytować: 
Posłanka Solidarnej Polski Marzena Wróbel ostro spierała się w programie Tomasza Lisa z Andrzejem Rozenkiem z Twojego Ruchu o obecność edukacji seksualnej w polskiej szkole. O ile polityk TR jest jej gorącym zwolennikiem, o tyle Wróbel przekonywała, że lepszy jest obecnie nauczany przedmiot, czyli wychowanie do życia w rodzinie. W jej opinii dotychczasowy model opowiadania młodym ludziom o ludzkiej seksualności “jest jednym z najlepszych na świecie”. (TU)

WDŻ uczyli mnie po kolei - pedagog szkolna (było nas 6-7 osób chodzących na WDŻ, było to w podstawówce), nauczyciel od WOSu w ramach WOSu (nie pytajcie, jak to możliwe, w gimnazjum wszystko jest możliwe) oraz pani profesor od geografii (powiedzmy, że nawet czasem się na tych lekcjach pojawialiśmy - jak to w LO na ostatniej lekcji).


Wiele z podstawkowego WDŻ nie pamiętam, a z tego, co pamiętam, wynika następujący wniosek: pani pedagog była kompetentna i wiedziała jak rozmawiać. Atmosfera była kameralna, ale nie poruszaliśmy tematów typowo "związkowych". Coś się przewinęło o miesiączce, ale na tym koniec.

Gość od WOSu - no cóż, stary kawaler. A w książce od WOSu hasełko, że biseksualizm to taka sama dewiacja jak pedofilia. Facet był zdeczka zażenowany faktem, że w ogóle musi to robić, na WDŻ poświęcił góra 2 lekcje (i chyba tyle ich było w podręczniku, ale nie pamiętam dokładnie), a my mieliśmy z niego polew. Ani słowa o antykoncepcji i te pe.

A w liceum pani od geografii... No cóż, puszczała typowo "prorodzinne" filmik sprzed X lat i zajmowała się biurokracją. Raz chyba coś bąknęła o tym, że najlepsza antykoncepcja to szklanka wody zamiast. Pokiwaliśmy głowami z uśmiechem nr 13 ("taa, jaaasne"). Zaiste, kompetentnie. 

Z mojego doświadczenia wynika, że słowa pani Wróbel można interpretować jako "najlepsza edukacja seksualna to taka, której nie ma". 

A jakie są Wasze wspomnienia z lekcji WDŻ? No, nie bądźcie tacy, podzielcie się refleksjami :)

niedziela, 15 grudnia 2013

AJATOLLAH HOSER

"Mam pretensje do homoseksualizmu, że zabił on ideę przyjaźni między mężczyznami albo kobietami - całkowicie ją zerotyzował"

Kto to powiedział? Ajatollah czy kolejny minister z Arabii Saudyjskiej? Nie, to znów nieoceniony arcybiskup, metropolita warszawsko-praski, Henryk Hoser.

Pozwólcie, że zacznę od rzyci strony. Rozumiem, że według tej logi... Przepraszam, wedle tego sposobu myślenia, heteroseksualizm zabił idee przyjaźni pomiędzy mężczyznami i kobietami. No cóż, pomijając fakt, że hetero- i homoseksualizm jest tak stary, jak mężczyźni i kobiety, więc nie bardzo miał jak zabić tę relację, to by oznaczało, że każde słowo, które wypowiem do przyjaciółki będzie nacechowane erotycznie? 

Hm... A skoro będzie nacechowane erotycznie, to popełnię grzech cudzołóstwa, da? Czyli nie powinienem się odzywać do kobiet, bo to grzech. Ha! Coś mi się to kojarzy z prawami z państw konkretnie islamskich, które zabraniają kobietom wyłazić z domu bez opieki mężczyzny, żeby czasem nie zgrzeszyła tudzież żeby nie sprowokowała do grzechu. 

Piękna Panno O., fajne masz trampki. Ave satan.

Zaprawdę, nie musimy patrzeć na wschód, by usłyszeć ciekawostki na temat kobiet i mężczyzn. Mamy swoich rodzimych "myślicieli", którzy bardzo chcą pobić ten światły tekst na temat wpływu jazdy samochodem na jajniki.

BTW, dostałem od dziadka "Sezon burz" Sapkowskiego. Na 14 i 15 stronie znajdują się złote myśli niejakiego Belohuna, króla Kerack. Kończą się one podsumowaniem niemal wyjętym z ust kilku naszych "mędrców" - "kto daje babom środki zapobiegające ciąży lub umożliwia jej przerwanie, ten niszczy porządek społeczny, podżega do zamieszek i buntów". Sapek, lofciam cię :)

TU i TU źródło.

wtorek, 10 grudnia 2013

"SUPER SIX ONE ZESTRZELONY"

Znów zaliczyłem długą przerwę w pisaniu, bo (cóż za niespodzianka!) ujebało mi internet (ot, uroki Netii). W międzyczasie zacząłem dwudziesty rok mego żywota (co na pewno nie sprawi, że w piątek w pizzerii uznają mnie za godnego wypicia napoju bogów), a koleżanki z grupy sprezentowały mi książkę Howarda E. Wasdina - "Snajper. Opowieść komandosa SEAL TEAM SIX". To z niej pochodzi tytuł posta.

Coś czuję, że każde z Was oglądało film "Black Howk Down" (czyli, jak chcą tłumacze, "Helikopter w ogniu"). Howard Wasdin opisuje sytuację w Mogadiszu z perspektywy snajpera chcącego dorwać kilku skurwysynów, którzy Somalijczykom robią źle - opisuje przygotowania do kolejnych akcji, obserwacje, wściekłość, gdy Biały Dom siedząc w wygodnych skórzanych fotelach każe czekać i w końcu totalny chaos, który powstał po zestrzelaniu dwóch Black Howków (Wasdin odpowiada też na pytanie, jak w ogóle mogło do tego dojść, że zgraja obdartych facetów mogła zestrzelić najlepsze śmigłowce świata).

Jednak nie tylko o Mogadiszu jest mowa - Wasdin opisuje szkolenie Navy SEAL (chyba nawet dokładniej niż Chris Kyle w książce "Cel snajpera"), wylewa pomyje na administracje Clintona (w sumie słusznie) i pokazuje, jak trudno jest rodzinie żołnierza.

"Jeden z pilotów odpowiedział:
- Wystrzelaliśmy się.
Znaczyło to tyle, że zużyli całą amunicję (...) Ale mimo że piloci nie mieli już amunicji, zaczęli latać tuż nad nieprzyjacielem, tak nisko, że prawie uderzali ludzi płozami. (...) Pamiętam, że przelecieli w ten sposób co najmniej sześciokrotnie. Nasi piloci z Task Force 160 to świrusy: robiąc z siebie żywą tarczę, ocalili nam życie."

"Nagle Gordon powiedział rzeczowo, jakby uderzył kolanem o stół:
- Cholera, dostałem.
Po czym przestał strzelać.
Shughart wziął karabin Gordona i dał go Mike`owi [Michaelowi Durnatowi], po czym wrócił do walki. Kiedy w jego karabinie zabrakło amunicji, wszedł do zestrzelonego helikoptera i przekazał meldunek przez radio. Potem wszedł na śmigłowiec i natarł na tłum (...). Odpychał w ten sposób atakujących, aż zabrakło mu amunicji. Tłum rzucił się z powrotem do ataku i zabił Shugharta."

Jak czytam takie opowieści, to mam ochotę ujebać nogi przy samej szyi każdemu, kto nazywa żołnierzy walczących w Afganistanie (czy innych krajach) najemnikami. Nie oni wywołują wojny i nie oni powinni za nie odpowiadać - jadą na wojnę, bo taki mają zawód. I chwała Bogu, że na tą wojną to jadą far far ełej, a nie do sąsiedniego powiatu.

Książkę gorąco polecam. I film też - zwłaszcza ze względu na muzykę Hansa Zimmera i zdjęcia Sławomira Idziaka.

niedziela, 17 listopada 2013

KONGRES "KATOLIKÓW"

Lubię wolność słowa tak samo jak inne wolności. Ale, kurcze, nie lubię, jak pod przykryciem z wolności słowa ludzie kłamią i obrażają innych ludzi. I wprowadzają w błąd. Tak jak TU, na "kongresie katolików" (a już chciałem wrócić do Kościoła. To najpierw Michalik, a tera Oko. Diabeł się wami interesuje, drodzy księża.)

Jakby ktoś się nie chciał wysilać, to parę cytatów.

Biskup Wiesław Mering.
"Nawet "Gazeta Wyborcza" i różne TVN-y robią z Ojca Świętego Franciszka autorytet. Próbują zresztą Ojcem Świętym i jego wypowiedziami manipulować tak, żeby móc uderzyć przy okazji w Kościół w Polsce - stwierdził kapłan. - Nowa wersja starego powiedzenia dyktuje im taki sposób postępowania: "Ojciec Święty Franciszek jest dobry, ale Kościół w Polsce jest zły". Wiele sugestii Ojca Świętego Franciszka zostało skierowanych jakby przeciwko kapłanom i biskupom."
(Jak zwykle polscy hierarchowie wiedzą lepiej o czym pomyślał papież. Lepiej od samego papieża, rzecz jasna.)

Posłanka PiS (rzecz jasna, w końcu to kongres "katolików") Anna Sobecka.
"Wiem, że były zakusy, aby w telewizji publicznej był program dla homoseksualistów. To byłoby uderzenie w rodzinę, nie można tego pokazywać dzieciom i rodzicom. To sposób na ateizację" 
(Jasny gwint! Polska rodzina i polska wiara są tak słabe, że nie wytrzymają oglądania pedałów?!)

A potem zrobiło się strasznie:
"- Ateizm jest nieusychającym źródłem ideologii. Kiedyś ateiści byli autorami takich ideologii jak marksizm, stalinizm, maoizm, nazizm. Teraz potrzebują nowej ideologii. I właśnie genderyzm jest taką nową ideologią, która jest równie groźna. Tamte ideologie prowadziły do największych zbrodni w skali świata. Najwięksi zbrodniarze świata to są ateiści - przekonywał [ks. Dariusz] Oko."
 
Zacznijmy od tego, że Hitler był katolikiem, a znakomita część Niemieckich katolików (w tym księża) poszła za nim. Wiara nie decyduje o tym, czy człowiek jest dobry czy zły. Talibowie afgańscy nie są ateistami, tak na przykład. 
Ale nie chodzi tu o to, żeby się przerzucać argumentami - ksiądz Oko jest ograniczonym umysłowo (mam taki dziwny mózg, że homofobię i inne takie uważam za ograniczenie umysłowe) populistą, który nie ma zamiaru słuchać niczego, bo jego pycha nie pozwala mu na zauważenie czegokolwiek poza jego nosem. 
BTW, pycha to jeden z grzechów głównych. Pewnie teraz się dowiem, że manipuluję nauką Kościoła.

Na temat tego, co Oko powiedział o gejach nie będę się wypowiadał, bo to był bełkot poniżej wszelkiego poziomu.

czwartek, 14 listopada 2013

SEKSOMANIACY SKRAJNIE NA PRAWO

Ja rozumiem, że poseł może być seksomaniakiem i we wszystkim widzieć Tych Okropnych Zboczeńców. Ja rozumiem, że dzięknikaż może być niedouczony. Ale żeby łojciec, kapłan i te pe, widział w tęczy (tęczy, a nie tęczowej fladze, tak nawiasem mówiąc) tylko symbol Tych Okropnych Zboczeńców, to już skandal.
Powiem tak - owszem, należę do Zacnego Grona Literek (tych diabelskich literek LGBT), ale słowo tęcza kojarzy mi się z zjawiskiem atmosferycznym, skarbem i LGBT. W takiej kolejności.
Ale ja nie jestem seksomaniakiem. To głodnym chleb na myśli.
 
W końcu rozmawiamy o tak męskich samcach, że każdy z nich z pewnością był robiony przez dwóch facetów - przecież tylko dwóch facetów daje 100 % męskości...

Poza tym, sytuacja, w której tęczę obwinia się za to, że została podpalona, jest tak taka oto sytuacja: dwóch facetów całuje się w parku, a jakiś dziadek ich wyzywa za niszczenie wartości w momencie, w którym jego wnuk właśnie podnosi rękę w geście "Heil Hitler". Innymi słowy, na prawicy doszło do totalnego zamieszania hierarchii wartości, co w przypadku osobników "opowiadających się za wartościami katolickimi" jest... Hmm... Socjologicznie interesujące.

Tylko policjantów żal.
Biorą faceta zza biurka tudzież zza suszarki, wsadzają go w to dziwne wdzianko, dają mu tarcze i "trzymaj się chłopie", a potem stawiają naprzeciw tłumu rzucającego kostką brukową.
Z jednej strony odgórne planowanie i myślenie nie działa, z drugiej - no żal tych gliniarzy. Co nie zrobią to źle - jak spałują, to gestapo, jak nie spałują, to znów cioty. Dla jednych zdrajcy z ZOMO, dla drugich sprzedawczyki. Nie chciałbym być policjantem w tym kraju.
 
PS. Tekst "jeśli oskarżony nie wie, czym jest patriotyzm, to sąd oskarżonemu przypomni" powinien zostać tekstem roku. Czekam, aż sędziemu zaczną szukać matki z Wehrmachtu i paprotki z SB.

poniedziałek, 11 listopada 2013

ZDZIWIENI?

Przepraszam, że pytam, ale czy ktoś miał wątpliwości jak skończy się marsz koalicji kiboli z neonazistami? Serio?

Ile razy mają rozpierdolić święto narodowe, żeby im wreszcie zakazano "maszerowania"? Ile razy pozwolą im rozwalić pół miasta?

Rozumiem, że według polskich standardów społecznych ktoś musi zginąć, żeby władza zauważyła problem. Fajnie. W takim razie jesteśmy na prostej drodze do rozwiązania problemu, bo ktoś w końcu tą kostką brukową dostanie w głowę. Specjalnie lub niechcący.
(Dobry Boże, spraw, żebym nie był dobrą wróżką...)


A to zdjęcie będę pokazywał za każdym razem, gdy ktoś mi powie, że Polska jest tolerancyjnym krajem:


sobota, 9 listopada 2013

ŻENADA

Czy tylko ja uważam, że szczyt dziennikarskiego braku wyczucia i ogólnej durnoty został osiągnięty?

Tego osobnika (nie pisze faceta, co faceci tak nie postępują) powinni byli skazać 30 lat temu, a skoro się nie udało, bo spierdolił, to należało go publicznie napiętnować i wypierniczyć poza społeczeństwo. Macho, kurwa.


piątek, 8 listopada 2013

MINĄŁ KOLEJNY TYDZIEŃ...

...i Skunksik naumiał się już czytania i drzemania na stojąco w jadącym autobusie, pisania notatek z zamkniętymi oczami na wykładzie o 8 rano* i zarabiania na własnych notatkach.

Oprócz tego Skunksik odkrył też, że pan doktor K. od historii powszechnej tak pięknie opowiada o starożytnych, że nawet zjednoczenie Egiptu zaczęło mu się jawić jako fascynujące. Serio. Gość mógłby mówić przez 3 godziny o starożytnych i nikogo by nie zanudził.

W każdym razie studiowanie jest zajebiste do tego stopnia, że nawet polityka mnie już tak nie rusza. Poza tym, zostałem szczurzym tatusiem, co jest nieco... Absorbujące, choć dziewczyny przestały budzić mnie codziennie o 5:30.

(Dezia)

(Dercia)

* Wykładowca śpi, ale mówi, studenci śpią, ale notują. Byłoby łatwiej, gdybyśmy w dzień poprzedzający nie kończyli o 19.

czwartek, 31 października 2013

TAŚMOWA WYTWÓRNIA AFER

Znowu taśmy. TAŚMY PRAWDY (która jakoś nikogo nie dziwi, choć wkurza). TAŚMY OBNAŻAJĄCE. GWÓŹDŹ DO TRUMNY PO i tak dalej...

Polskie życie polityczne było do dupy za Jagiełły, za Augusta II i Stanisława Leszczyńskiego, było do dupy w czasie zaborów, przed nimi, po nich, w czasie II RP i jest nadal. I będzie takie też za dwieście lat, bo w naszym kraju do władzy nie dochodzą ludzie, którzy mają jakiś plan i coś do zrobienia, tylko medialni głupcy pragnący trzymać się koryta, mieć pieniądze, władzę i poczucie wyższości.

Póki nie zacznie się promować odpowiednich ludzi, póty nic się nie zmieni. I nie mówię, że pod hasłem "odpowiedni" widzę jedynie ludzi o takich poglądach jak ja. Widzę pod tym hasłem ludzi, z którymi mogę rozmawiać, a nie ludzi, którzy w ramach "debaty" będą mnie nazywali mordercą, zboczeńcem, tematem zastępczym i tak dalej.

No tak... Gwóźdź do trumny PO? Jasne, że PO opadną słupki, ale jedynie do momentu, w którym Kaczek, Antoni i jego zespół "ekspertów"* znowu nie powiedzą, zrobią czegoś idiotycznego. Wtedy znów opadną słupki PiS i wzrosną słupki PO. Ku mojej rozpaczy.

A przekręty były za SLD, za PiS i są za PO. I albo się musimy z tym pogodzić, albo wreszcie wypchnąć do sejmu porządnych ludzi.

*

niedziela, 27 października 2013

Ktoś ma ochotę się wkurwić, wrzeszczeć i płakać z bezsilności? Polecam film "Johnny poszedł na wojnę". Jest na jutubie - TU.
Z każdego militarysty zrobi pacyfistę. Jest po prostu... Poruszający w najgłębszym tego słowa znaczeniu.

sobota, 26 października 2013

POST NR 300

"Gej to jest takie coś, facet, który przebiera się za kobietę, żeby być z innym facetem jak z kobietą! Pedał to jest takie coś jak gej, tylko biedny!" - słowa siedmioletniego kolegi mojej siostry (tak, dzielnie próbuje właśnie przeżyć urodziny siostry).

No cóż. Czy jeszcze ktoś jest zdania, że młodzież jest za młoda, by rozmawiać o homoseksualizmie?

piątek, 25 października 2013

LUDZIE, MYŚLCIE...

Czy może raczej "dziennikarze myślcie".

Jestem człowiekiem wiecznie poddenerwowanym możliwością kontaktu z drugim człowiekiem (no introwertyk po prostu) i przed wyjściem "do szkoły" muszę się zrelaksować. No to siup na kanapę i dawaj "Pytanie na śniadanie". 
Nic mnie tak nie rozśmiesza i powala absurdem jak program, w którym omawia się w jednym odcinku stylizacje Edyty Herbuś (kto to jest?), problem pedofilii, związek Adamczyka z Rosati, zagrożenie terrorystyczne i nową porcję ciuchów Wiganny Papiny.

W każdym razie zobaczyłem dziś zjawkę "materiału" na temat biednej, rozkraczonej przed meczetem Rihanny i złych, brzydkich muzułmanów, którzy się na nią wściekli. No ludzie, błagam! To, że była ubrana, a nie rozebrana, to nie jest tu istotne (bo każdy zainteresowany kobietami wie, że czasem nawet jest bardziej seksowanie, gdy kobieta jest ubrana). Jakby mi się tak baba zaczęła wyginać na terenie kościoła* i strzelać focie, to bym ją wykopał. Miejsce kultu, to miejsce kultu. Zakaz robienia kurewskich zdjęć i basta.
Jakby zrobiła taką sesję w Kościele Mariackim, to nikt by nie mówił, że została wyproszona bezpodstawnie. A tu źli, brzydcy muzułmanie...

* I tu ważna rzecz, która może umknąć osobom nie mającym zielonego pojęcia o islamie - to nie jest tak, że meczet, to tylko to, co jest wewnątrz budynku. To jest też np. dziedziniec, na którym też się trzeba umieć zachować jak osoba rozumna, a nie jak bydło.

Druga sprawa obrazując wybiórczość i nieobiektywność dziennikarzy, to sprawa działaczy Greenpeace. Ci zieloni idioci próbowali wedrzeć się na platformę wydobywczą i coś czuję, że według prawa rosyjskiego mogliby być nawet zastrzeleni. A w mediach słyszę o biednych działaczach wspaniałego i inteligentnego Greenpeace, którzy zostali aresztowani przez złych, brzydkich Rosjan...
BTW, ciekawe czym była napędzana ta stara łajba grinpisowców, bo nie wyglądała na ciągniętą przez walenie, tylko na pożerającą ropę hektolitrami.

Nie wiem, kogo przyjmują na studia dziennikarskie, ale odnoszę wrażenie, że na tych studiach uczy się jedynie "dobrego wyglądania". Teraz to już nawet nie muszą wyraźnie i bezbłędnie mówić.

Żeby nie kończyć "na marudę", to przedstawiam Wam moje nowe współlokatorki:

(po lewej Deratyzacja, czyli Dercia, a po prawej Dezynfekcja, czyli Dezia. Imiona wybierała moja mama :) )

środa, 16 października 2013

SKURWYSYŃSTWO

Pewnie wiecie, co powiedział pewien arcywkurwiający biskup. Jak nie wiecie, to se TU przeczytajcie. Skomentuje krótko - jak tydzień temu można było określić wypowiedź tego dupka idiotyzmem ciężkiego kalibru, tak ta jest skończonym skurwysyństwem. Skończonym skurwysyństwem niedouczonego, niewrażliwego pierdoły.

Kurwa mać. Nie znam mojego ojca i jeszcze w dodatku jestem transem - może powinno się takich jak ja zapobiegawczo odstrzeliwać, żebyśmy nie mieli szansy zepsucia biednym sukinsynów w sutannach?!

Miarka się przebrała. Facet powinien co najmniej złożyć dymisje, ale jak wszyscy wiemy, trudno Bożemu "przedstawicielowi" oderwać się od koryta.

poniedziałek, 14 października 2013

OŁ BOSHEEEE...

Autobusy są wspaniałe. Po dziewięciu dniach jeżdżenia do Katowic mógłbym książkę napisać o tytule "PKM - dlaczego jestem masochistą". Z drugiej strony mogło być gorzej. Inżynierka O. dojeżdża busem nach Krakau.

No dobrze, autobusy są wspaniałe, nowoczesne (moja wieś ma chyba najnowocześniejsze autobusy w Śląskiem), a skoro nowoczesne, to mają wi-fi, klimę i zero szpar, które w Ikarusach zapewniały choćby minimalną ilość powietrza. Teraz nie ma powietrza. Nie ma powietrza, a ludzie się nie myją. JEBIĄ na kilometr. To jedna rzecz.

A tera druga.
Jedzie gimbusiara* autobusem. Rechocze z drugą gimbusiarą. Próbuję się przecisnąć (wraz z inną panią) obok nich, by dotrzeć do oazy spokoju w środkowej części autobusu. I słyszę "O Bo$He...! Mu$i tU I$Ć! O Bo$he!" tonem, który oznaczał mniej więcej tyle, iżem nie godzien zlizywać pyłu z Markowych Tenisówek Bardzo Istotnej Marki tejże oto Pani i Władczyni. Bo to jej kawałek autobusu i ja żem jest niegodny na nim stawać.
A potem z taką:
miną stałem i patrzyłem, jak przez autobus przetacza się oddział Kanarinio, a gimbuska okazuje się nie mieć ani biletu ani legitymacji, a później beczy, bo się okazało, że przy pani Kanarce to nie wystarczy tupnąć nóżką, by ta odpuściła.
To był dobry dzień.

Tak na marginesie. Co by zrobił profesor Miodek, gdyby zobaczył moje słowo-twory? Jakieś pomysły? :)

*Nie mam nic do gimnazjalistów. Z własnego (niedawnego) doświadczenia wiem, że mają w sobie sporo dobra i jeszcze więcej potencjału. Ino trza to wołami z nich wyciągać, co nie każdy nauczyciel potrafi. 
BTW, życzę wszystkim nauczycielom, żeby im się chciało ruszyć dupy, pić kawę na przerwach, a na lekcjach przynajmniej przerobić materiał. Wszystkim nauczycielom życzę, by mieli taką pasję, jaką nam objawiał Pan Od Chemii. TEN pan.

piątek, 11 października 2013

ZIRYTOWANO MNIE

a-be już zdenerwowałem, więc dzisiaj nie o książkach. Nie mówię, że chciałem zdenerwować. Ot, wypadek przy pracy.

Teraz ja się będę irytował.

Czy ja już wspominałem, że guano (pisemnie: GUANO, GOŁĘBIE GUANO) mnie obchodzi, co rządzi Warszawą? Że to może być koszatniczka, lew morski, Marsjanin tudzież Zwalcowana Hania? Że mnie, mieszkańca miasta oddalonego znacznie (chwała Bogu) od Warszawy, guano obchodzi, ile kosztują tam bilety?
Czy ja już wspominałem, że ta histeria dziennikarzy (PoKraśko, ja naprawdę nie wiem, co miałeś na myśli, mówiąc, że stolica interesuje wszystkich Polaków i kwestia prezydentury Zwalcowanej Hani, to też kwestia wszystkich Polaków) doprowadza mnie do stanu furii?! Czy ja już mówiłem, kaj bym wysłał tych wszystkich Dzięnikaży robiących aferę na całą Polskę z powodu lokalnych wyborów?
Jak nie mówiłem, to właśnie mówię.

A co do ArcyBiskupa Józefa Lapsusa... Idź pan w chuj. Byle szybko.

A jak już jesteśmy przy chujowatych ekspertach, to zaznaczam, że od dnia dzisiejszego na tym blogu nie mia prawa paść hasło "katastrofa smoleńska".

wtorek, 8 października 2013

HESUSIE NAWASIE, KSIĄŻKA ZA DYCHĘ!

Jo jeżech je tera student, ale nie będę może na razie o tym pisał. 
A, Jesus (czyt. Hesus) Navas to taki piłkarz :)

Na początek chciałbym jednakowoż pozdrowić pewną blondynkę, która wracała z Katowic linią A i napierdalała po kolei do wszystkich osób ze swojej komórkowej listy kontaktów na temat beznadziejnego bałaganu na AWFie oraz o tym, że miała już dwie technologie informacyjne a miałaby jeszcze trzecią, gdyby nie zgłosili sprawy do dziekanatu, no naprawdę, skandal. Z drugiej strony dziołchę podziwiam - nie mam pojęcia jak można jednocześnie jeść jogurt, gadać przez smartfona i trzymać ręką torbę jadąc na stojąco po trasie w której zakrętów jest więcej niż odcinków prostych.
Tak mało (na oko 160 centymetrów) potrzeba, żeby wkurzyć człowieka...

Ale miało być o książkach. Otóż kupiłem sobie z przeceny książkę Karen Armstrong "W IMIĘ BOGA. FUNDAMENTALIZM W JUDAIZMIE, CHRZEŚCIJAŃSTWIE I ISLAMIE". Jestem dopiero na 45 stronie, ale już mogę ze spokojnym sumieniem napisać, że książka warta jest tego, by do niej zaglądnąć. Pani Armstrong* cofa się daleko (do 1492 roku) i po kolei opisuje wszystkie odłamy religii, grupy, które się tworzyły i co miało na nie wpływ - to brzmi dość podręcznikowo, jednak napisane jest lekkostrawnie. Dodatkowym plusem jest wydanie (wyd. W.A.B., Wa-wa 2005) - twarda oprawka, świetny papier, wszystko jasne i przejrzyste. Od czasu matury ustnej z polskiego mam słabość do wydawnictw, które są tak miłe, że podają jasno i wyraźnie rok, miejsce i ISBN (niech żyje PWN i Bellona!).

Za to Dziadzio kupił mi (w księgarni w klasztorze w Czernej, ceny często-gęsto niższe o 50, 70%) zbiór listów C.S. Lewisa (bardziej znanego po hasłem "autor Opowieści z Narnii") pod tytułem "O MODLITWIE". Lewis pisze do swojego kumpla Malcolma o swoich przemyśleniach na temat modlitw, kościoła (anglikańskiego, ale widać podobieństwo do spraw KK) czy ogólnie religii. Książka ma swoją wartość głównie ze względu na to, że Lewis nawrócił się już jako dorosły człowiek, co sprawia, że na religię patrzy świeższym okiem niż człowiek, który większość rzeczy robi "z automatu" i nawet nie zastanawia się, o co się modli, gdy odmawia "Ojcze nasz". Kto wiary nie stracił, najwyraźniej nie może jej poznać. 

Żeby nie było tak poważnie i filozoficznie, to polecam Wam "ŻMIJĘ" Andrzeja Sapkowskiego. Wojna w Afganistanie (ta sprzed 30 lat, jak Ruscy wkroczyli do tego pięknego, ale zabójczego kraju), którą można podsumować słowami jednego z żołnierzy: "z lewa chujnia (...) z prawa chujnia. A pośrodku pizdiec". W tych okolicznościach przyrody żołnierz zauważa wśród kamieni złotą żmiję, która "pokazuje" mu (kto przeczyta, będzie wiedział o co chodzi) dzieje innych żołnierzy, którzy przed wiekami walczyli na tym brązowawym skrawku ziemi. Książka równie mistrzowska jak autor.

*Nie przepadam za kobietami-pisarkami. No po prostu mi nie leżą (za wyjątkiem J. K. Rowling). Może ma to coś wspólnego z zdeczka przyobszernymi opisami uczuć czy coś (Sapkowski pięknie opisuje uczucia, bo ich prawie nie opisuje, ale i tak je czuć) tudzież z kolorami pistacjowym, szmaragdowozielonym, purpurowym i szkarłatnym oraz ekri (czy jak to tam piszą).

środa, 2 października 2013

RAMZES...

...tego się ludziowi nie robi...

Moje małe zwierzątko odeszło dziś do Krainy Wiecznej Drzemki.

Po raz pierwszy płakałem z powodu zwierzaka.


wtorek, 1 października 2013

NIE BĘDZIE O POLITYCE

[Denerwuje ten Bohater NieInternowania*, co to próbuje zajebać większości Polaków Powstanie Warszawskie. To powinno być karalne. Batem]

Tak więc napiszę o muzyce. Otóż, dzięki kanałowi "100% Kazik" w OpenFM, doszedłem do wniosku, że można w Polsce rozbić muzykę:
a) o ważnych problemach społecznych ("Soł łi don't łont noł prohibiszon in e Łorsoł/ Soł łi don't łont noł prohibiszonn in e Krakoł eja" - El Dupa, "Prohibition")
b) i politycznych ("Z tarczą albo na tarczy Hanna Gronkowiec walczy./ Symbol naszego oporu, królowa wolnego dworu." - Kazik na żywo, "Hanna Gronkowiec walczy"),
c) o polskości ("Coście skurwysyny uczynili z ta krainą?/ Pomieszanie katolika z manią postkomunistyczną/ Ci modlący się co rano i chodzący do kościoła/ Chętnie by zabili ciebie tylko za kształt twego nosa" - Kazik, "Jeszcze Polska")
d) o polityce ("Co za syf, co za katastrofa" - Kazik, "Polska płonie", teledysk polecam :)
e) serio, naprawdę serio o polityce ("Jak ginie tysiąc istnień młodych, tam u pałacu bram/ Świat milczy, bo nie ma przejmować się czym/ To są tylko wewnętrzne sprawy Chin" - Kazik, "Wewnętrzne sprawy")
f) o skurwysyństwie ("Czy wiesz, na co nam przyszło?/ Żeby winę taką waszą wymyśleć?/ To jest jakaś ponura farsa/ Myślisz, że twoja wolność narasta?" - Kult, "Układ zamknięty")
h) i o historii ("Jak zło się rodzi? Odpowiedź racz mi dać,/ więzi i głodzi, na pewno nie idę spać./ Nad nami niebo Niemiec, na wschodzie wielka przestrzeń,/ sturm und drang spełnione w rozumieniu nowoczesnym." - Kazik na żywo, "Jak zło się rodzi")
g) i różnych takich ("Celina", "Mars napada", "Baranek" czy "Kurwy wędrowniczki").

No po prostu Kaźmirz ratuje honor polskiej muzyki :)

Szkoda tylko, że przy małoletnim rodzeństwie nie można tego przez głośniki puścić.


* Ostatnio doszliśmy z Mamą do wniosku, że ten facet po prostu spełnia się w byciu opozycjonistą, bo ciągle ma nadzieje, że ktoś go internuje. Ot, fetysz.

poniedziałek, 23 września 2013

ODBIŁO MI

I to nie pierwszy raz, bo pierwszy raz mi odbiło, jak założyłem tego bloga. Otóż stworzyłem jeszcze jednego bloga poświęconego tematyce powstania listopadowego, bo mnie zafascynowało :)

TU on ci jest.

Jeśli któregoś z moich Czytelników również interesuje ten temat tudzież posiada jakieś ciekawe informacje na temat powstania (z bibliografią oczywiście) to zapraszam do współtworzenia bloga.

Oczywiście tego bloga nie mam zamiaru zaniedbywać, choć ostatnio wpadłem w małego doła i rzygam, jak patrzę na polityków, piłkarzy, siatkarzy, dziennikarzy. "Jeden z dziesięciu" nadal jest zajebisty i to jest jakieś światełko w tunelu.

A! Mówiłem już, że pani minister edukacji mnie denerwuje i że to co robi z przedszkolami to zbrodnia?

poniedziałek, 16 września 2013

JEŚLI POLITYK ZNACZY SKURWIEL...

...to nic dobrego w tym kraju nie wyrośnie.

Radość wielką odczuwam za każdym razem, gdy Jedyny Słuszny Prezes otwiera usta, by przemówić. Jest to bowiem jedyny polityk, który traci, gdy mówi i zyskuje, gdy milczy. Dlatego też na wszelkie sondaże wyborcze pokazywane w TV patrzę przez palce, bo podczas kampanii wyborczej Jedyny Słuszny Prezes będzie musiał mówić, a drugi raz nie przejdzie ten numer, który zrobił po śmierci L. Kaczyńskiego. Nikt już nie uwierzy, że Jedyny Słuszny Prezes może się zmienić i zacząć mówić ludzkim głosem. 

Z drugiej strony oznacza to (niestety) duże szanse Platformy, która od PiSu różni się jedynie tym, że zamiast wszystko rozwalać, nie robi nic, a więc czeka, aż samo się rozwali. A ja czekam na prawdziwą siłę polityczną, liberalną (ewentualnie po brytyjsku konserwatywną), z pomysłem i medialnością, która przebije ten cholerny beton partyjny. 

Jakbym mieszkał w GB to głosowałbym na torysów (Partię Konserwatywną), a w Polsce mam wybór pomiędzy bliską mi światopoglądowo, ale daleką od moich ideałów gospodarczych SLD a PO, z którą łączy mnie jedynie to, że uważam, że czasem lepiej nic nie robić, niż wszystko spieprzyć. Jedyną polską partią, która mnie jako tako zadowala jest partia Demokraci.pl. Jak wejdzie do sejmu, to chyba pójdę na pielgrzymkę do Częstochowy.

Nie mam jednak zamiaru na następnych wyborach wrzucić do skrzynki karty wyborczej z narysowanym kutasem. Chociaż...

* * *

I w takich oto okolicznościach przyrody natrafiłem na wypowiedź K. Marcinkiewicza o Jedynym Słusznym Prezesie: "Stał się narodowym socjalistą. Jest liderem, który przez wszystkie przypadki odmienia patriotyzm i dzieli społeczeństwo, wyzywając od zdrajców wszystkich tych, którzy nie są razem z nim. Program gospodarczy PiS jest programem socjalistycznym, który jest niezmiernie szkodliwy dla kraju. Prezes PiS chce okładać podatkami wszystko, co możliwe i narzucać poprzez państwo poziom płac. Gdyby wprowadził choćby połowę swoich propozycji, to Polska przekroczyłaby próg 60-proc. długu publicznego, czyli doprowadziłby do wstrzymania wydatków państwa." STĄD.

Innymi słowy, nasz AntyKomunistyczny Bohater Nieinternowania pragnie powrotu do PRL. Gospodarka centralnie sterowana, pożyczki i ich przejadanie, ukryte bezrobocie (pracy nie ma, ale zatrudniamy, bo musimy, chuj, że niepotrzebni), a więc w końcu kryzys gospodarczy. Biorąc pod uwagę inne zalety Prezesa (nieustępliwość, mściwość, pamiętliwość) zapewne nie skończyłoby się na porażkach gospodarczych. Cenzura prewencyjna, jedyny słuszny światopogląd, jedyna słuszna Partia i jedyna słuszna religia. Mówi wam to coś? 

* * *

Nie cierpię tych wszystkich polityków, którzy nie potrafią zrozumieć jak wielką wartością jest wolny rynek, prywatyzacja państwowych firm, tolerancja, dyskusje i debaty. Niestety, większość naszych polityków ma PRL w głowach, a niektórzy nawet w planach i programach. Trzeba więc do polityki wpuścić nowe, wywalić na zbity pysk posłów, którzy od 10 lat siedzą w sejmie i sami nie wiedzą, nad czym głosują. Polska potrzebuje mieć w sejmie ludzi kreatywnych i tolerancyjnych wobec siebie, ludzi którzy potrafią ze sobą rozmawiać, umiejących gospodarować pieniędzmi, wzbudzający szacunek, mający charyzmę, a przede wszystkim ludzi, którzy umieją wyciągać wnioski z przeszłości.

Tylko mało jest takich ludzi w kraju, w którym masowo produkuje się (w szkołach) i promuje model "mierny, bierny, ale wierny".

poniedziałek, 9 września 2013

PONIEDZIAŁEK

Poniedziałek... PoNIEdziałek...

Trzy czarne psy, jeden o drugim, obsikały jakiemuś dziecku zabawki leżące w piaskownicy.

Dwa gołębie, jedne z drugim, pieprznęły w moje okno wywołując u  mnie mały zawał, bo pod tym oknem mam biurko. Przeżyły.

Jeden szczur, mój szczur, próbował zjeść orzeszka razem z moim palcem, po czym z piskiem wpadł prosto do skrzynki z makulaturą.

Czy coś jeszcze może się stać?

Na osłodę koza z chorzowskiego ZOO.


środa, 4 września 2013

Jestem tak kurewsko samotny i ni chuja nie wiem, co z tym zrobić. Nie umiem nic z tym zrobić.
Nienawidzę mojego życia. Nienawidzę być transem. No kurwa, nienawidzę...

środa, 28 sierpnia 2013

SO - LI - DAR - NOŚĆ! SO - LI - DAR...

Pani Środa napisała coś, co od dłuższego czasu wkurwia mnie, gdy patrzę na protesty związkowców: "Z ruchu "Solidarności" zrodził się pazerny związek zawodowy, którego celem jest kariera polityczna wątpliwej jakości liderów, a dziedzictwo sierpniowych dokonań częściej dzieli i wywołuje nienawiść, niż konsoliduje i buduje." TU całość.

Ja bym bardzo chciał, żeby te oszołomy zostały medialnie i moralnie odcięte od przeszłości. To nie są bojownicy o wolność, tylko zadymiarze. Problem polega na tym, że zwykle zadymiarzy się pałuje i wsadza do paki, a im nic nie można zrobić. Bo to "Solidarność", a pałowanie "Solidarności" to domena ZOMO.

To nie są bojownicy o wolność! To jest zgraja wrzodów na tyłkach przedsiębiorstw nie mająca pojęcia o gospodarce, która chce pieniędzy i władzy! Działa to na zasadzie syna, którego ojciec był bohaterem, więc syn też jest bohaterem, bo ojciec był bohaterem. Duda to syn marnotrawny tej Solidarności sprzed parudziesięciu lat, kochanek PiSu i ojca Rydzyka! 

Dlaczego 25 lat temu nie zastrzeżono w sądzie nazwy "Solidarność"? Dlaczego...?

MAM MARZENIE

To było równe 50 lat temu - 28 sierpnia 1963 roku w Waszyngtonie Martin Luther King wygłosił swoje słynne przemówienie. I dzisiaj, po 50 latach mamy młodego Martina zabitego przez naszpikowanego stereotypami dupka, któremu się wydawało, że samo posiadanie broni daje mu prawo z niej skorzystać, w dodatku obywatela prawdopodobnie jedynego kraju na Ziemi, w którym w oficjalnych dokumentach należy podać swoją rasę.

Brzydzę się rasizmem. Po prostu ni chuja nie potrafię go choćby tolerować. 

TUTAJ pełen tekst przemówienia. A moje ulubione fragmenty tu:

(...) Kiedy twórcy naszej republiki pisali wspaniałe słowa naszej Konstytucji oraz Deklaracji Niepodległości, podpisali obietnicę, której podlega każdy Amerykanin. Ten zapis był obietnicą, że wszyscy ludzie, tak, czarni tak samo jak biali, będą mieli zagwarantowane niezbywalne prawa do życia, wolności oraz dążenia do szczęścia. Dziś jest oczywiste, że Ameryka nie dotrzymała tej obietnicy (...).
(...) To upalne lato uzasadnionego niezadowolenia Murzynów nie przeminie póki nie nastanie orzeźwiająca jesień wolności i równości. Rok 1963 nie jest końcem, ale początkiem. A ci, którzy mają nadzieję, że Murzyn potrzebuje tylko wypuścić parę z ust i teraz będzie zadowolony, będą mieli nieprzyjemną pobudkę jeśli naród powróci do swych spraw jak zwykle. Nie będzie też odpoczynku ani spokoju w Ameryce póki Murzynowi nie przyzna się praw obywatelskich. (...)
Musimy zawsze prowadzić naszą walkę na najwyższym poziomie godności i dyscypliny. Nie możemy pozwolić by nasz twórczy proces przerodził się w fizyczną przemoc. (...) 
Nie, nie jesteśmy zadowoleni, i wciąż nie będziemy zadowoleni póki sprawiedliwość nie rozleje się jak wody, a prawość nie wypłynie jak potężny strumień.
(...) Tak więc mówię do was, moi przyjaciele, że nawet choćbyśmy mieli napotykać trudności dziś i jutro, wciąż mam marzenie. To marzenie głęboko zakorzenione w amerykańskim marzeniu, że pewnego dnia ten naród powstanie i przeżyje prawdziwe znaczenie swego kredo:
Trzymamy się tych prawd by było oczywiste, że wszyscy ludzie stworzeni zostali równymi.
Mam marzenie, że pewnego dnia, na czerwonych wzgórzach Georgii, synowie byłych niewolników i synowie ich właścicieli będą mogli usiąść razem przy stole braterstwa.
(...)
Mam marzenie, że czwórka moich małych dzieci będzie pewnego dnia żyła w kraju, gdzie nie będą osądzane po kolorze ich skóry ale po istocie ich osobowości. Mam dziś marzenie!
Mam marzenie, że pewnego dnia w Alabamie, z jej zajadłymi rasistami, z jej gubernatorem, z którego ust sączą się słowa wprowadzania i anulowania; pewnego dnia właśnie w Alabamie mali czarni chłopcy i czarne dziewczęta będą mogli wziąć się za ręce z małymi białymi chłopcami i białymi dziewczętami jak bracia i siostry.
(...)
A kiedy to się stanie, kiedy pozwolimy zabrzmieć wolności, kiedy pozwolimy jej zabrzmieć z każdego miasteczka i wioski, z każdego stanu i miasta, będziemy mogli przyspieszyć nadejście tego dnia, kiedy wszystkie dzieci Boga – czarni i biali, Żydzi i inne narody, Katolicy i Protestanci – będą mogli wziąć się za ręce i śpiewać słowa starej murzyńskiej pieśni duchowej “W końcu wolni, w końcu wolni; dzięki Wszechmocnemu Bogu, jesteśmy w końcu wolni.”

wtorek, 27 sierpnia 2013

PRZEGLĄD WIADOMOŚCI

Wojna się zbliża, już puka do twych drzwi... Jeśli jesteś amerykańskim żołnierzem, of kors. I, of kors, wolałbym, żeby to nie była kolejna amerykańska "misja pokojowa/stabilizacyjna" (wjechać, zgwałcić bydło, zabić kobiety i zostać), tylko stuprocentowo natowsko-onezetowska akcja mająca rzeczywiście opanować sytuacje. I niech nikt nie pieprzy o tym, że w Afganistanie też NATO, że w Iraku NATO, bo to USA było tu czynnikiem namber Łan.

Pan J.A. Godson jest znakomitym przykładem na to, że władza psuje. Taki fajny był facet, a tera... Powinno się ustawowo ograniczyć liczbę kadencji posła.

A mundurowi czynią dym, bo do tej pory na chorobowym zwolnieniu mieli płacone 100% pensji, a źli parlamentarzyści chcą ich zrównać z innymi zawodami (ich! stróży prawa też!), żeby mieli płacone bodaj 80 %. Panie mundurowy z "czegoś tam solidarnego - policyjnego - związkowego - protestującego", co pan tak piknie w TV mówił, że mundurowi całe serce wkładają w swą pracę, misje znaczy, więc im się należy - otóż, nie należy się. 
Zdawałoby się, iż do służb mundurowych idą ludzie zdrowi jak woły, zarówno na ciele jak i umyśle, a strzelają do nich na tyle rzadko, że właściwie nie ma o czym mówić (to nie USA, do cholery), więc powinni mało na chorobowym siedzieć. I tu dupa - usłyszałem dziś w Trójce statystykę, iż policjant średnio na chorobowym spędza jakieś 15 dni. Dwa tygodnie. No inwalida normalnie.
Co ciekawe, usłyszałem też w Trójce, że pomysłodawca projektu wziął pod uwagę trudne warunki pracy mundurowych - na leczenie obrażeń zaistniałych podczas pełnienia czynności służbowych mieliby chorobowe 100%.
Mój ojczym pracuje pięć dni w tygodniu w hurtowni owoców, więc się nie opierdala, bo się nie da opierdalać, jak się cały czas TIRy rozładowuje i, żeby nas utrzymać, pracuje też często w soboty i niedziele, bo za to nieco większe pieniążki dostaje. Na chorobowym dłuższym niż jeden dzień był tylko raz - jak sobie pół palca uciął. I on nie pójdzie na emeryturę po 15 latach pracy, tera ma 45 lat, młodszy już nie będzie i lżej pracował też nie będzie. Jego starszy brat był policjantem, technikiem kryminalnym, od pary lat jest na mundurowej emeryturze i dorabia sobie innymi robotami, bo jest młody, silny i inaczej by się mu nudziło.
Tak więc, panie policjancie, wsadź se w dupę swoje serce do pracy i zapierdalaj na ulicę chronić ludzi przed kibolami.

piątek, 23 sierpnia 2013

PARRRANOJJAAAAAAAAAAAAAA...!

Nie odpowiadam za siebie. To przez... Sami przeczytajcie, co me szarawe komóreczki w budyń zamieniło.

Ewa Tomaszewicz nie raz przyznawała się do czytywania Frondy (czyżby pod kołderką z latareczką, żeby Żona nie zauważyła?), co w rozmowach z Ramzesem zawsze kwitowałem jako "niegroźne wariactwo" ewentualnie "ta to ma hobby". Dzisiaj trafiłem na Twarzoksiążkowy profil "Mądrości z Frondy" i stało się - odwiedziłem wreszcie ten fascynujący fragment internetu.

I?
 
HAHA HAHA HA HA HAHAHAHAHAHAHAHAH HA 
[zaraz się uduszę] 
HAHAHAHAH HAH! 
To da się tyle wypić?!
 

A potem do mnie dotarło, że oni tak na serio.

Mamy więc szukanie OBCYCH na forum ("żydo-masońsko-liberlanych - a więc SOCJALISTYCZNYCH - pedałów" oraz wysłanników "ryżego masona-żyda z dziadkiem esesmanem" prawdopodobnie):
 

Coś, co kompletnie "nie ma sęsu, bo JA się ze tym nie zgadzam" vel "nie ma sęsu, bo tego nie rozumię":
BTW, jak na Prawdziwych Polskich Patriotów to te osobniki z forum nie bardzo po polskiemu pisać potrafią. Nie żebym się czepiał. Mój blog (tak na przykład) prawdopodobnie doprowadził by prof. Miodka do ataku serca, ale ja nie mówię, że JESTĘ JEDYNYM PRAWDZIWYM PATRIOTOM POLAKIĘ I WIEM NAJLEPIEJ, JAK O POLSKE WALCZYĆ. SIERPĘ I M... KRZYŻĘ CELTYCKIM.

To jest spisek! Aborcyjno-tuskowsko-masońsko-żydowsko-homolobbystyczny SPISEG. Co ma aborcja do strzelania do ludzi? Fronda wyjaśni:

Żydofilia jest zaraźliwa. (Wiedziałem, że Franciszek oberwie. Wiedziałem) ŻODYN PRZED SĄDEM NASZYM NIE UMKNIE. ŻODYN:
To tylko malusienieczki wycinek możliwości Dzięnikaży Frondy (to jakiś osoby gatunek, ze Plutona na pewno*), ale obiecuje, że więcej tam nie wejdę. Zachrypłem bowiem ze śmiechu i zaprawdę powiadam wam, mózg rozjebany.

* A skasowanie Plutona z listy planet to był spisek. Masoński. Ewentualnie żydowski. Prawdopodobnie stało za tym homolobby. Pluton przestał być planetą w 2006 roku - tym samym roku, w którym RPA, miasto Meksyk, Czechy i Słowenia przyjęły ustawę o związkach partnerskich. Przypadek? Nie sądzę.

czwartek, 22 sierpnia 2013

PRZY PIWIE I CZIPSACH* PISANE

...więc może nawet nie będę krzyczał i rwał włosów z mego łba.

Otóż rozbawił mnie pan Barack Obama, który z pięknego ogrodu swej pięknej rezydencji skrytykował władze Egiptu za... Nazwijmy to siłowym usunięciem Bractwa Muzułmańskiego. Obama, wy sami we własne pierdzielenie nie wierzycie:
1) jakby Bractwo doszłoby do władzy, to mielibyśmy drugi Iran/Afganistan (w tych krajach fundamentalizm religijny 40 lat temu nie obowiązywał) i musielibyście wkroczyć do tego palmowego raju z piramidami i próbować zrobić tam porządek tracąc własnych i NATO żołnierzy.
2) rozbawiło mnie mówienie, że armia strzela do cywilów. Zaprawdę, przywódca kraju, który prowadzi już kolejną wojnę z partyzantami (talibowie to nie armia, Wietkong też armią nie był), powinien wiedzieć, że w przypadku takiej wojny trudno mówić o cywilach. Dlatego też gdy amerykański żołnierze przypadkiem lub z głupoty zabiją w Afganistanie kobiety, dzieci i osoby w konflikt niezaangażowane, to się nawet o tym nie mówi.
3) ponieważ mówicie o prawach człowieka, przypomnę wam, Obama, Guantanamo i Abu Gharib. Przestanę (być może) wytykać wam (Bushu numer dwa) hipokryzję, gdy przestaniecie torturować cywilów (najmłodszy przetrzymywany w Guantanamo miał jakieś 13 lat) i jeńców (co jest zakazane we wszelkich konwencjach międzynarodowych, do prostytutki nędzy).
Obama będzie kontynuował swe zagrywki PR, a ja mam nadzieje, że Egipt nabije wszystkich ekstremistów muzułmańskich na pal. Chociaż osobiście wolałbym, żeby załatwiono to procesami i prawem, a nie bronią.
 
Nagroda za najładniejszy comming out roku przypada W.** Millerowi. TUTAJ. Pan zagrał wytatuowanego Michaela w Prison Break i chyba zasmucił prawicowców, którzy myślą, że geje (w ich języku pedały) są zniewieściali. Personalnie uważam, że mężczyźni z owłosionymi klatami są przystojniejsi, ale co tam.

No i znalazłem fajnego bloga, Piknik na skraju głupoty, przeczytałem "Krzyżaków" (zajebista książka, ale trzeba do niej dorosnąć), skończyłem TO COŚ i zacząłem pisać NOWE COŚ***. Innymi słowy opierdalam się póki mogę. Ano właśnie, po raz (mniej więcej) pięćdziesiąty oglądam "Spy game" (jakiś analfabeta przetłumaczył to jako "Zawód: szpieg"). Catherine McCormack... I ta muzyka. I Catherine McCormack. I Robert Redford urodą deklasujący Brada Pitta.

* Dieta na jeden dzień wyjechała w delegacje, więc radośnie zdradzam ją z Lejsami. Mniam, wasabi.
** Nie chce mi się tego przydługiego imienia kopiować.
*** A zainspirował mnie Sienkiewicz, bo choć go uwielbiam, to jego wyraźny podział na dobrych i złych wzbudza we mnie... Nerwowość. Tak więc głównym bohaterem NOWEGO CZEGOŚ będzie nerwowy i nieco sadystyczny mnich sypiający z dziewczyną młodszą od niego o kilkanaście lat. Fantasy, ale bez elfów i latających słoni. Na to jeszcze przyjdzie czas.

sobota, 3 sierpnia 2013

...never ending potency...

Mój ulubiony wokalista (Till, wybacz, ciągle jesteś numerem dwa) kończy dziś 50 lat - wszystkiego najlepszego, panie Hetfield!
BTW, moja mała siostrzyczka też zaczyna słuchać Metalliki i Rammsteinu. Ma 7 lat :)
Prowadzi to do wniosku, że Justyna Bóbr przeminie, Hannah Kaszanah przeminie, a "stare dziadki" rocka i metalu będą za 50 lat tak samo popularni, jak dziś.

A w tytule TO.

niedziela, 28 lipca 2013

DWA NURTY KOŚCIOŁA

Przyszłość Kościoła Katolickiego to nie mohery i starzy, grubi i chciwi biskupi i kardynałowie. Przyszłość Kościoła to 2-3 mln młodych ludzi słuchających Franciszka. Cała nadzieja w tym, że te moherowe relikty nie zniszczą w zarodku tego potencjału, bo jak zniszczą, to za 50 lat KK w Europie nie będzie.

Jeśli KK przetrwa, to za 50 lat, hierarchowie odszczekają wszystko co mówili o homoseksualizmie, o in vitro (to może nieco wcześniej). Po cichu, pod stołem i tak, żeby mało kto słyszał. Pytanie tylko, czy ktokolwiek będzie wtedy na to czekał. KK musi się zmienić i musi to zrobić nieco szybciej.

Papież Franciszek przyciąga mnie do Kościoła z taką siłą, z jaką polscy hierarchowie mnie od niego odpychają, więc nadal pozostanę "bezpaństwowcem".

czwartek, 25 lipca 2013

I jest obiecana relacja, ku górze pacz. 

Albo TU se kliknij.

Kaj się podziało moje ulubione Grammar Nazi? A-be?

środa, 24 lipca 2013

KULTURY, POLAKU!

Byłem dziś z dziadkami na Jasnej Górze. Relacja ze zdjęciami jeszcze nastąpi, ale najpierw krótka refleksja.

Kraj w 90 % (podobno, teoretycznie) katolicki, a ludzie nie wiedzą, że do kościoła nie idzie się w krótkich spodenkach. Trzepie mnie po prostu, jak widzę dorosłą babę w szortach do połowy uda, która włazi do kaplicy. Trzepie mnie i nie rozumiem, dlaczego księża nie reagują. Trzepie mnie, jak widzę lasencję w moim wieku, która czekając na odsłonięcie obrazu Matki Boskiej esemesuje w kaplicy. Trzepie mnie, jak widzę, że rodzice nie umieją ubrać dziecku koszulki z krótkim rękawkiem (a nie koszulki bez rękawów typu koszykarskiego) i spodni za kolano. Trzepie mnie, jak widzę ludzi, którzy mimo komunikatu przez megafon i kilku DUŻYCH i WYRAŹNYCH JAK PIEGI PEWNEJ ALEKSANDRY* obrazków zakazujących używania fleszy w Kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej, używają fleszy i udają, że nie słyszą i nie widzą.

Kurcze blade. Jak wchodzisz do synagogi masz ubrać (jeśli jesteś facetem) jarmułkę, wchodząc do meczetu rozbierasz buty i zasłaniasz włosy (jeśli jesteś kobietą), wchodząc do cerkwi masz zakaz wejścia za ikonostas i nie możesz się odwracać do niego zadkiem. 

I masz się ubrać skromnie. Rękawek, spodnie/spódniczka za kolano. Inaczej jesteś durnym, niewychowanym i niekulturalnym imbecylem. Muszę dodawać, że używanie telefonu i flesza również jest świadectwem kompletnego braku kultury?

* Które osobiście uwielbiam.

piątek, 19 lipca 2013

GÓRSKICH WAKACJI DALSZY CIĄG


...jak już przestanę się kiwać do rytmu "The Rains of Castamere", to zacznę pisać posta...

No dobrze. Zdobyłem małą brązową odznakę GOT. Może to niewiele, ale jestem z siebie dumny, bo w zeszłym roku z trudem wyszedłem na Kozią Górę, a teraz nabiłem pięćdziesiąt parę punktów dwoma wycieczkami.

Tym razem byliśmy w Beskidzie Żywieckim. 
Wrażenia? Szło się fajnie, nie miałem zakwasów, chociaż trasa była dość ciężka. Ino jedna rzecz mnie wkurzała - cała Romanka i zejście do Słowianki są zryte w te i nazad przez auta zwożące drewno. Błoto po kostki, szlak nie do przejścia, jedno wielkie bagno. W porównaniu z Babią Górą czy Beskidem Śląskim - szlaki strasznie zaniedbane, łatwo się zgubić, mało oznakowań... Dobrze, że nie padało, by byśmy utknęli w tym błocie.

 Oto trasa:
 
Wyjście ze Skałki [1] > Hala Boracza [2] > Redykalny Wierch [3] > zbieranie borówek (a było ich zatrzęsienie) > Hala Lipowska [4] > Rysianka [5] > Romanka [6] > Stacja Turystyczna Słowianka [7] > zejście do Skałki.

Mapa STĄD.

Tym razem pogoda była znakomita. Widać było Babią Górę (z Rysianki):
 

Spotkaliśmy żuczka:

I pożerającego krakersa ptaszka:

Widok z Redykalnego Wierchu:

Planujemy kolejne wycieczki, również bardziej nastawione na zwiedzanie. Póki co rodzice jadą z moimi siostrzyczkami na wakacje (...niech żyje wolność, wolność i swoboda...), a ja staram się unikać oglądania wiadomości i czytania niusów. Tak dla zdrowia.
Wspominałem już, że chcą mnie na Uniwersytecie Śląskim? Historio specjalności archiwalnej, idę do Ciebie!