niedziela, 30 czerwca 2013

KRAJ ABSURDÓW

Stiega Larssona skończyłem wczoraj z paczałkami wielkości spodków i szczęką na podłodze (niby wiedziałem, mniej więcej, co tam się dzieje, ale czytało się niesamowicie). I jak już skończyłem, to odczekałem pół minuty i łapsnąłem Suworowa.

"Żołnierze wolności" Wiktoria Suworowa to taki jakby zbiór dygresji, anegdot i ciekawostek pokazujących jednoznacznie negatywny obraz ZSRR z lat 60. XX wieku.

Dlaczego czytam tę książkę z mieszaniną niedowierzania i śmiechu? Oto przykład, kopiowanie samolotu amerykańskiego (kopię nazwano Tu-4), pozwoliłem sobie skrócić dwie strony tekstu do minimum:
"W pokryciu lewego skrzydła superfortecy [B-29] znaleziono niewielki otwór. (...) Poproszono o opinię głównego konstruktora. (...) Po chuj zawracacie głowę? Kazano wykonać dokładną kopię. 
(...) Wewnątrz samolotu (...) biegnie wąski tunel. (...) Od środka pomalowany na kolor jasnozielony. (...) Odcinek końcowy rury (...) jest (...) biały. (...) rozkaz był: kopiować dokładnie, dlatego wszystkie radzieckie bombowce nie tylko mają dwukolorowy tunel, ale wręcz wyliczono (...) gdzie przebiega granica jasnozielonej i białej farby. (...)
Tymczasem dwa następne B-29 wykonały przymusowe lądowanie na terytorium radzieckim. Okazało się, że nie mają dziurek w skrzydle i że jeden ma tunel cały jasnozielony, a drugi biały. (...)
Tupolew umiał zachować zimną krew. Kazano skopiować bombowiec, który wylądował pierwszy. Co do następnych nie było żadnych poleceń. (...)"
[Suworow W., "Żołnierze wolności", Wydawnictwo Adamski i Bieliński, Wa-wa 1996, s. 181-182 - jak już się naumiałem pisać bibliografię, to trza korzystać z umiejętności :)]

Jak tak czytam o fatalnej organizacji radzieckiego wojska i o brakach w sprzęcie i ludziach, to nie mogę uwierzyć, że ta skorupa, ten kolos na glinianych nogach, zdołał trzymać w szachy cały Zachód. To jest po prostu niewyobrażalne. A książkę bardzo polecam, również (a może zwłaszcza) tym, co z historią są na bakier :)

sobota, 29 czerwca 2013

MÓZGA TRZEBA KARMIĆ

Wypoczywam aktywnie - przynajmniej jeśli chodzi o aktywność mózgu :) Przy czytaniu nie grozi mi bliskie spotkanie z betonem (pozdrowienia dla Panny O.), więc uskuteczniam je bez ustanku.

Czytam książki i niusy, więc nie mogło zabraknąć TEGO.  
Uwaga, cytuję: "Prokurator generalny polecił wszcząć postępowanie służbowe wobec szefa białostockiej prokuratury, który odmówił wszczęcia postępowania ws. swastyki nabazgranej na transformatorze przy ul. Zagórnej w Białymstoku, argumentując, że w Azji swastyka to symbol szczęścia." No cóż, 

Pana prokuratora chętnie wziąłbym na wycieczkę historyczną do Muzeum Auschwitz, do miejsca śmierci mojego pradziadka, gdzie bardzo chętnie łopatologicznie bym mu wyjaśnił, że gówno Europę obchodzi azjatycki symbol szczęścia, bo swastyka to europejski symbol śmierci.

Resztę niusów sobie odpuszczę, bo musiałbym się powtarzać i po raz kolejny pisać, za kogo uważam Kaczyńskiego.

A tak z książek, to przerobiłem "Polowanie na Czerwony Październik", "Czas patriotów", "Kardynała z Kremla", wszystko autorstwa Toma Clancy. I? Po mojemu, to bohaterowie całego cyklu "Jacka Ryana" są zbyt idealni. Idealny agent, historyk, ojciec i mąż Jack Ryan, idealna żona i lekarka Cathy Ryan, idealna córka Sally Ryan, idealny brytyjski książę, idealny szef CIA, idealny prezydent USA... I źli komuniści, źli członkowie IRA i tak dalej, i tak dalej. Bohaterowie całej serii są zbyt czarno-biali.
Ale nie powiem, że mi się te książki nie podobały, niemniej nie radzę czytać ich po kolei, bo robi się nudno. Pewnie większość z Was oglądała "Polowanie na Czerwony Październik" (a jak nie, to polecam. Sean Connery jest niesamowity). Jak myślicie, że w filmie akcja jest pogmatwana, to wiedzcie, że w książce jest  jeszcze bardziej zapętlona.

Teraz (w końcu!) wziąłem się za "Millenium. Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" Stiega Larssona. Film oglądałem parę razy i bardzo mi się podobał, ale książka jest po prostu zajebista. Rozwija się powoli, co nieco uspakaja czytelnika i nagle JEB! Mikael dokonuje przełomu. Szkoda tylko, że przeczytałem ten fragment wczoraj po północy i "cały misterny plan" wyspania się "poszedł w pizdu".
BTW, książka jest znakomicie wydana (Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2012).
Zdecydowanie polecam, ja na pewno nie skończę na pierwszej części, ale kolejne będą musiały odczekać swoje w kolejce. Wiktor Suworow leży na moje półce i nie wygląda na cierpliwego :)

piątek, 28 czerwca 2013

ZDAŁEM!

95 % z angielskiego pisemnego i 77 % z angielskiego ustnego przy dopalaczu na koniec trzeciej klasy. Lubie to :)

Resztę też zdałem, ale kokosy kończą się na 86 % z polskiego podstawowego.

Jest dobrze.

niedziela, 16 czerwca 2013

PARADOWO

Wczoraj, tj. 15 czerwca roku pańskiego 2013, przez Warszawę przeszła Parada Równości.


Została ciepło przyjęta przez grupy silnie faszyzujące, przepełnione chrześcijańską miłością i prawdziwie polską ortografią. 
(Na transparencie jest napisane: "chcemy męszczyzn a nie ciot").


A ich deklaracja zdaje się być niedwuznacznie dwuznaczna. 


Wsparcie Paradzie zapewniły doskonale wyszkolone oddziały specjalne...


...i politycy o nieskazitelnej opinii (wariatów*).


Następny Zlot Ciot (przepraszam, nie mogłem się powstrzymać) już za rok! Na ten krakowski się wybiorę, obiecuję :)

Zdjęcia STĄD i STĄD, a TU postulaty Parady.

*Ten po prawej z pewnością taką opinię posiada. Pan Biedroń chwilami też się stara na nią zapracować. I na tym polega problem związków partnerskich - większość popierających je polityków ma gębę oszołomów lub po prostu nimi jest.

środa, 5 czerwca 2013

GUL, GUL, POD WODĄ, GUL

Pojawiła się informacja, że na dnie Morza Północnego prawdopodobnie znaleziono wrak okrętu podwodnego ORP Orzeł, który w niewyjaśnionych okolicznościach zatonął na przełomie maja i czerwca 1940 roku. 

Każdy ma jakiegoś bzika, ja mam nawet kilka - na przykład takiego, że na widok okrętu podwodnego szybciej mi bije serce. I jak czytam słowo drukowane o okrętach podwodnych, to już w ogóle org... To już naprawdę się cieszę. Chciałbym, żebyście się tym słowem drukowanym również ucieszyli, więc polecę Wam kilka książek właśnie o tych cudownych rybciach opowiadających. 

A TU i TU interesujące artykuły o współczesnych polskich okrętach podwodnych.

Na początek moja ulubiona książka podwodna, czyli "Torpeda w celu" komandora Bolesława Romanowskiego, czyli niemalże kronika II wojny światowej spisana z perspektywy peryskopu. A nawet kilku peryskopów i to nie byle jakich - ORP Wilka, na którym autor pokonał cieśniny duńskie we wrześniu 1939 roku, ORP Sokoła i ORP Dzika, czyli strasznych bliźniaków działających na Morzu Śródziemnym oraz pechowego ORP Jastrzębia, który zatonął w wyniku straszliwej pomyłki alianckich okrętów. Książka jest napisana w przystępny sposób, idealny dla laika, jednocześnie zabawna i skłaniająca do refleksji.

"Walczyłem z Kriegsmarine" Wiktora Korża, czyli dla odmiany Bałtyk i radzieckie okręty starające się skopać Niemcom zady. Nieco stalinowskiej propagandy, ale jednocześnie wspaniała, wierna i dobrze napisana relacja rosyjskiego podwodniaka przeplatana straszliwymi obrazami głodującego Leningradu. Ruscy marynarze zdobyli moją sympatię, gdy przeczytałem opis naprawy sterów okrętu. Młotami. Na środku Bałtyku. Pod wodą! Wrogie okręty pływały wokół źródła hałasu i zdezorientowane odpływały, a oni w ciasnym wnętrzu okrętu podwodnego naprawiali stery młotami. Coś pięknego :)

"Ucieczka z głębin" autorstwa Iana Kershawa, więc przenosimy się na Pacyfik. "Ucieczka..." to reporterska opowieść o losach USS Tanga, jednego z najskuteczniejszych okrętów amerykańskich z czasów II wojny światowej. Mało w niej opisów batalistycznych, jest to głównie historia ostatniego rejsu Tanga, jego tragicznego końca i niewoli członków załogi, którym cudem udało się przeżyć. Niemniej książkę polecam, robi duże wrażenie.

Na szczegółowe opisy podmorskich batalii nie należy się nastawiać również przy książce "W bezdennej otchłani". Melanie Wiggins zebrała w niej wspomnienia członków załóg U-Bootów. Mam nadzieję, że nie muszę informować, że U-Booty, to niemieckie okręty :) Książka jest o tyle ciekawa, że warto czasem spojrzeć na wojnę "od drugiej strony". W gruncie rzeczy na U-Bootach służyli tacy sami ludzie jak na Orle czy Dziku. 

Na koniec ORP Orzeł, czyli powieść historyczne Michaela Guntona pod tytułem "Orzeł. Tajemnice okrętu podwodnego". Pan Gunton podczas II wojny światowej służył w Royal Navy, więc wie, co pisze. Nie jest to dokładna historia Orła, postacie są teoretycznie fikcyjne, jednak sama ucieczka z portu w Estonii jest opisana dokładnie. Powieść ciekawa, wciągająca, ładne uzupełnienie wspomnień i pamiętników podwodniaków rzeczywiście walczących na tych cudach inżynierii.

PS. Marynarka Wojenna wymienia obecne polskie zabytki (okręty, teoretycznie) na nowe. Jak ja bym chciał coś takiego zobaczyć z polską banderą:


(USS Ohio)