piątek, 27 lipca 2012

"DRUGA WOJNA ŚWIATOWA" GILBERTA

Czytacie może książki historyczne? Jeżeli tak, to gorąco polecam "Drugą wojnę światową" Martina Gilberta. Jeżeli nie, to gorąco polecam "Drugą wojnę światową" Martina Gilberta. Tysiąc stron wiedzy, której chociaż mały procencik każdy powinien posiadać. Dlaczego? Motto Skunksa: Historia lubi się powtarzać, ale my nie musimy Jej na to pozwolić. Zapisz to sobie.

Ponieważ pewnie słowa 'tysiąc stron" wywołały u was przerażenie i podniosły ciśnienie to niebezpiecznej granicy, pozwolę sobie przytoczyć fragment tego dzieła. Fragment dotyczy czegoś, czego rocznica się zbliża. A wraz z rocznicą zbliżają się dyskusje typu "Po cholerę oni to robili", "Jebani Anglicy i Francuzi", "Podziękujmy Borowi - Komorowskiemu za masakrę Polaków"... I tak do urzygania.

1) Wybuch powstania warszawskiego był błędem. Ale! Przypominam, że to był rok 1944, komórek nie było, telefonów za wiele tyż nie było. Zdjęć satelitarnych nie było. Tylko Niemcy w Polsce byli, a było ich wręcz za dużo. Było też radio. Na przykład "Radio Moskwa". Oddaję głos panu Gilbertowi.
"Dwudziestego dziewiątego lipca [1944] (...) Radio Moskwa zwróciło się do mieszkańców polskiej stolicy: Wybiła już godzina czynu."
Powstanie warszawskie wybuchło z przylaskiem aliantów! My patrzymy z perspektywy sześćdziesięciu ośmiu lat po wybuchu powstania, patrzymy z perspektywy jego klęski. Spójrzmy na sytuacje okiem żołnierza Armii Krajowej - alianci zwyciężają Niemców na wszystkich frontach, Armia Czerwona jest po drugiej stronie Wisły, Stalin jest sojusznikiem Churchilla i Roosevelta, wyzwólmy Warszawę i powitajmy czerwonych na swoim, wtedy nie zrobią z nas poddanych, a będą nas traktować jako wolny, niezależny kraj...

2) Nie prawdą jest, że Anglia przybiła nam gwóźdź do trumny nie wysyłając pomocy. Churchill błagał Stalina o to, żeby udostępnił swoje lotniska samolotom startującym z Włoch. Miały one ogromny dystans do pokonania i potrzebowały międzylądowania w radzieckiej strefie wpływów. Stalin powiedział "niet!". Roosevelt nie reagował, bo przewidywał, że może potrzebować lotnisk na Syberii dla swoich samolotów - nie chciał drażnić Stalina (możemy się na niego wkurzać, ale prawda jest taka, że USA zajmowało się głównie walką na Pacyfiku). A jeśli chodzi o Francję - do połowy 1944 roku Francji jeszcze nie było (przypominam, lądowanie Normandii to 6 czerwca 1944).
"Czwartego sierpnia powstańcy zaapelowali do aliantów o pomoc. "Na pilną prośbę polskiej armii podziemnej - depeszował Churchill do Stalina - zrzucamy (...) około 60 ton sprzętu (...) Mówi się też, że powstańcy domagają się pomocy rosyjskiej, która jest bardzo blisko (...) Wasze operacje mogą na tym skorzystać." Stalin odpowiedział natychmiast. (...) Związek Radziecki nie miał zamiaru pomagać powstańcom. "Sądzę, że informacje przekazane Panu przez Polaków - oświadczał Stalin - są mocno wyolbrzymione i nie wzbudzają zaufania. Armia Krajowa składa się z kilku oddziałów, które Polacy błędnie nazywają dywizjami (...)"

Nie odbierajmy chwały dzieciakom, które nie pojmowały polityki. Walczyli o każdą ulicę, o swoje domy, o swoje rodziny. Powstanie warszawskie było świadectwem nieugiętości, ale także dowodem na to, że zimna polityka zabija serca pełne ideałów niż karabin maszynowy.

wtorek, 24 lipca 2012

A TU konferencja "krewnych i znajomych homika" (Ruch Palikota, Miłość nie wyklucza i tak dalej).

BLIŹNI? A CO TO?

O, ładnie TUTAJ pan Bloger napisał:

Nie wiem, czym geje zawinili, ale widać, że niektórzy nienawidzą ich całym sercem, mimo że co niedzielę powtarzają, by miłować bliźniego, wzmacniać solidarność pomiędzy ludźmi. Najwidoczniej gej nie pasuje do definicji słowa bliźni i uznaje się, że to zwierzę, bez uczuć i praw, zwłaszcza do normalnego funkcjonowania. (...) W jednej dłoni różaniec, w drugiej – bardziej aktywnej – kij baseballowy, a usta mówią o sprzeciwie wobec tyrani i miłości do bliźnich. (...) Grupka hipokrytów stosuje zakazy, ogranicza wolność, jednocześnie twierdząc, że jest za wolnością, poszerzaniem praw i równością społeczną. 

SŁUPKI, DUPKI, GŁUPKI

PO w imię długości swoich słupków wyborczych (bo dłuższymi łatwiej dymać obywateli) zadecydowało, że pierwsze czytanie projektów ustaw o związkach partnerskich nie odbędzie się. Dlaczego pisze tylko o PO? Bo od strony PiSu  Solidarnej Polski jakoś się pozytywnego odzewu nie spodziewałem.
TU macie artykuł.

Wprost uwielbiam tych zasiedziałych w Sejmie ynteligentów, którzy nie widzą świata poza własnym słupkiem wyborczym. Co tam reformy! Nie można ich przeprowadzić, bo związkowcy zarabiający po 7 tys na rękę podpalą opony w Warszawie i nam słupki opadną. Co tam dobro mniejszości! Nie przeczytamy nawet ustaw nad którymi głosujemy, bo jeszcze będziemy na tak i nam słupek opadnie. Mówi się o tym, że mężczyźni myślą swoimi penisami - najwyraźniej posłowie myślą swoimi słupkami.

Dlaczego się denerwuję mimo, że i tak bym z tej ustawy nie skorzystał? Bo jako małoletni idealista wierze, że ludzie powinni być równi, a każdy powinien posiadać prawo do szczęścia i bezpieczeństwa. Naiwny, głupi, mały idealista, w dodatku bez penisa, który mógłby za mnie myśleć. A właśnie! Czy to oznacza, że transseksualiści k/m są jedynymi facetami myślącymi mózgami? Hmm... :) 

Żartuje, chłopaki, nie denerwujcie się.

sobota, 21 lipca 2012

NEWERENDING STORY

Polską wstrząsnęła afera taśmowa. Afera taśmowa, czyli newerending story.
(dygresyje oznaczone *, **, *** są efektem zgryźliwości i podłego charakteru, nie musicie tego czytać)

PiS pragnie kolejnej komisji śledczej. Miałem raz czas depresji, bo na wakacjach na wsi (internetu brak) lało przez parę dni. Jak już przeczytałem 90 % książek Aistaira MacLeana* zgromadzonych przez Dziadka, to zacząłem oglądać obrady komisji śledczej, gadali zdajsie o Blidzie. No cóż, jakby to powiedzieć. Gówniany pomysł. Komisje śledcze to kolejny nudny serial nie wprowadzający nic nowego.
A, sorry. Jest to niesamowita okazja do zaprezentowania Polsce posłów PiS, tak by choćby jedna osoba na pytanie "wymień 10 posłów Prawa i Sprawiedliwości" powiedziała coś innego niż "Jarosław Kaczyński, i ten... tego... ee... yyyyyyyyyyyyy..."

Ruch Palikota chce wotum nieufności, czyli nowych wyborów. Poroniony pomysł, którego nikt nie poprze. I Palikot zapewne liczył na to, że nikt go nie poprze. Łaj? Bo jeśli byłyby teraz wybory to:
raz: Ruch Palikota prawdopodobnie nie wszedłby do Sejmu, czytaj Palikot wysłał wyjca, żeby nie było, że nie zareagował.
dwa: wybory i tak wygrałaby Platforma
trzy: nawet jakby nie wygrałaby Platforma, to wygrałby PiS. Noł łej. Newer. Apesolutnie**. Zwłaszcza, że na pewno PiS nie mógłby rządzić sam, a jakoś nie widzę dla niego koalicjanta.
Można by liczyć jedynie na to, że PSL nie wszedłby do Sejmu, a nawet jakby wszedł, to byłoby go za mało, żeby koalicja PO-PSL miała racje bytu

PSL problemu nie widzi. No cóż. Nie bardzo spodziewałem się rachunku sumienia, żalu za grzechy, mocnego postanowienia poprawy, szczerej spowiedzi czy zadośćuczynienia***. Wszak lepiej udawać, że ta ręka to nie moja ręka! Kij, że przytwierdzona do mojego ramienia! Ludzie, trochę odpowiedzialności.

PO jest w trudnej sytuacji. Nic nie zrobi - źle, zrobi - szlag może trafić koalicje. Oczywiście biorąc pod uwagę taką niezbyt istotna kwestię jak moralność, Tusk powinien w pizdu rzucić koalicje i rozwiązać sprawę za pomocą kolejnej nic nie wartej wartości, jaka jest sprawiedliwość. Tak, wiem. Marzyciel ze mnie.

Innymi słowy, sprawa jest skończona. Rzucono wściekłej ciżbie truchło kozła ofiarnego (znaczy Marka Sawickiego), a potem parę kolejnych trupów i sprawa przycichnie. Zrobiliśmy coś? Ależ oczywiście! Nic się nie zmieniło?! I co z tego!

I tym optymistycznym akcentem zakończę moje polityczne wywody.

* Pociąg śmierci, Stacja arktyczna Zebra, Wyspa Niedźwiedzia, Przełęcz Złamanego Serca, Złote wrota - musicie przeczytać, literatura trzymająca w napięciu, realistyczna, coś pięknego.
** Mówiła tak jakaś mała dziewczynka z jakiejś bajki dla małych dziewczynek ino nie pamiętam z jakiej.
*** jeżeli przypadkiem pojawił się tu jakiś katolik (statystycznie rzecz biorąc 9 na 10 osób przeglądający tego bloga to katolicy), to mam przesłanie: właśnie wymieniłem warunki dobrej spowiedzi, jeżeli ich nie znałeś, zacznij uczęszczać AKTYWNIE na lekcje religii, albo przestań mówić, że jesteś katolikiem.

czwartek, 19 lipca 2012

MEIN KAMPF


Mein Kampf to manifest, który jest jak yeti - wszyscy o tym słyszeli, nikt tego nie widział. Sam szukałem go w wersji książkowe, m. in. w bibliotekach - bezskutecznie. W końcu ściągnąłem go z chomikuj.pl.

Adolf Hitler napisał Mein Kampf w więzieniu w Landsbergu, w którym odbywał karę pozbawienia wolności za próbę przeprowadzenia zamachu stanu (pucz monachijski). Jest więc świadectwem dość niezwykłym - pisanym nie z perspektywy klęski, nie z perspektywy wojennych zwycięstw. To sam początek drogi Hitlera.

Oczywiście, nie wszystko można traktować poważnie. Na samym początku Hitler pisze o rodzicach tak: "Swojego ojca czciłem, a matkę kochałem". O Aloisie Hitlerze źródła historyczne mówią, że bił małego Adolfa tak mocno, że mało brakowało, żeby go zabił. Według wielu Adolf nienawidził ojca. Inna sprawa była z Klarą Hitler - według historyków była wobec syna nadopiekuńcza.

Spraw rasowych nie będę roztrząsał, szkoda moich nerwów. Zacytuje jednak fragment, który oznaczyłem ironicznym komentarzem "kocham te bujdy".
"Droga, którą kroczył Aryjczyk, była jasno wyznaczona. Będąc zdobywcą podbił "niższych ludzi", aby pracowali pod jego kontrolą, stosownie do jego woli i celów. Chociaż wymuszał ciężką pracę, to jednak nie tylko ochraniał ich życie, ale także zapewniał lepszą egzystencję od tej, jaką wiedli dawniej na wolności. Tak długo, jak się czuł zwierzchnikiem, nie tylko utrzymywał swoje panowanie, ale był także poplecznikiem i piastunem kultury."

Hitler mistrzem pióra nie był - Mein Kampf jest napisany dość topornie, wydawałoby się "na szybko". Pełen jest wtrąceń, nie zawsze zrozumianych stwierdzeń. Jednak uważam, że Mein Kampf powinien być jedną z lektur obowiązkowych, okraszonych jednak sporym komentarzem historycznym.

środa, 18 lipca 2012

Na Racjonalista.pl pojawił się artykuł o lekturach szkolnych i metodach nauczania języka polskiego. Polecam.

TUTAJ

wtorek, 17 lipca 2012

COŚ KONTROWERSYJNE

Noż kurwa! Ile można?!

Proszę, moje drogie Anonimowe Trollątka, uczcie się od waszego Mistrza jak się obraża ludzi! O, TUTAJ. Co to, kurwa jest?! Jak człowiek mówiący takie rzeczy do drugiego człowieka może być politykiem, może sprawować funkcje publiczne?!

Oczywiście, nie ma mowy o dyskryminacji! Absolutnie! Przecież takie COŚ nie ma zagwarantowanej ochrony praw, a Mistrzu tylko wyraża swoje poglądy na kontrowersyjne zjawisko społeczne! Ale jaki miał cel? Chyba tylko jeden: obrazić i zmieszać z błotem!

Ja też jestem takim "COSIEM". I nie przechwalam się tym, ja po prostu chce żyć jak człowiek i jak każdy człowiek chce mieć zagwarantowane, że państwo chroni mnie i moje dobre imię! Jak każdy człowiek chce być szczęśliwy! Tak, COŚ też jest człowiekiem!

Przemilczałbym głupotę i niedouczenie Mistrza, gdyby nie to, jak wielu go popiera, jak wielu przyklaskuje jego pomysłom, a nawet jeśli tego nie robi to zgadza się z tym, co powiedział o pani Grodzkiej. Mistrzu to nie wyjątek, to plaga, a my, COSIE, potrzebujemy ochrony państwa.

Panie Korwin-Mikke, zaręczam, że są ludzie (w tym niżej podpisany) którzy zrzygaliby się jakby dotknęło ich takie prawicowe coś jak pan.

MY, bo ONI już BYLI

W Newsweeku pojawiła się seria książek z tzw. "Rozmowa Torańskiej". Teresa Torańska to dziennikarka i pisarka, znana przede wszystkim ze swych wywiadów zebranych w książki o dość interesujących tytułach - "Oni" (dostała za nią Nagrodę Polskiego PEN Clubu im. Ksawerego Pruszyńskiego), "My", "Byli", "Są"...

Dorwałem się do książki "My" (rozmowy z Jarosławem Kaczyńskim, Leszkiem Balcerowiczem i Wiktorem Kulerskim) oraz "Byli" (Wojciech Jaruzelski, Celina Budzyńska, Kazimierz Kąkol). Jeszcze ich nie przeczytałem, albowiem męczę się z "Faustem" (nie tyle ze względu na treść, co ze względu na to, że kiepskie wydanie). Jestem w połowie wywiadu z Balcerowiczem, ten z Kaczyńskim już przeczytałem, więc napisze dwa słowa.

Na początek sprawa techniczna skierowana raczej do wydawcy - wywiady prowadzone sporo lat temu (mówię tu o książce "My"). Interesuje się polityką, ale trudno czasem ogarnąć te wszystkie partie polityczne sprzed dwudziestu lat, zwłaszcza, że było ich dużo. Brakowało mi przypisów tłumaczących "ale o co chodzi", krótkiego rysu sytuacyjnego. Urodziłem się w roku pierwszego wydania tej książki, a czytanie przerywane szukaniem w Goglach nie jest przyjemne i nie sprzyja skupieniu.

Jeśli chodzi o same wywiady, to zauważyłem ciekawą rzecz. Kaczyński krzyczy, powiedziałbym, że jest gwałtowny. Często zaczyna od "Dziewczyno!". Piekli się strasznie, niemal widzę jak się kręci i podskakuje w fotelu. Jest to oczywiście odczucie subiektywne. Natomiast Balcerowicz mówi spokojnie, wszystko powoli wyjaśnia - ten wywiad czyta się o wiele lepiej. Kontrast między tymi wywiadami to kontrast pomiędzy politykiem a specjalistą. A, Balcerowicza chce na premiera, tu i teraz.

Jeśli chodzi o treść - książki są do kupienia, zerknijcie na stronę Niusłika :). Interesujące są zwłaszcza słowa Kaczyńskiego na temat Wałęsy i Balcerowicza na temat zmian ustrojowych. Książkę zdecydowanie polecam.

Jak skończę z "Faustem" to zabieram się za dalsze czytanie.

piątek, 13 lipca 2012

HOMOPROPAGANDA : )

Wiedz, że coś się dzieje. Zboczeńce zwierają szyki i bezczelnie propagują homoseksualną dewiację na stronie żydomasońskiej gazety, brzydka i koszmarnie męska lesba namawia do tolerowania swoich zwierzęcych popędów i swojego chorego sposobu życia...

No dobra, żartowałem.

Piękna jak zwykle Ewa Tomaszewicz wypowiada się w Gazecie Wyborczej. TUTAJ

I nie, nie podlizuje się babce tylko uważam, że dobrze gada.

INKA 1946 - JA JEDNA ZGINĘ


Spektakl telewizyjny Sceny Faktu Teatru Telewizji z 2006. Opowiada o dziewczynie, która była sanitariuszką podziemnego Wojska Polskiego. W zafałszowanym procesie została przez komunistów skazana na śmierć i w 1946 roku rozstrzelana.

Jest to historia prawdziwa. Danuta Siedzikówna była postacią autentyczną, jedną z wielu ofiar powojennego polowania na AK. Członkowie AK po II wojnie światowej w najgorszym wypadku byli zabijani, w najlepszym (jak ojczym mojego dziadka) mieli problemy w pracy. Przez lata byli zapomniani, o popełnianych na nich zbrodniach nie mówiono - czas nadać ofiarom twarze, przypomnieć imiona. Przypominam, teraźniejszość jest kontynuacją przeszłości i jednocześnie fundamentem przyszłości. Przyszłość bez fundamentu przeszłości to zamek na piasku.

Spektakl przekonywujący, dobrzy aktorzy, ładna scenografia. Bardzo dobrze realizowany (nie, nie jestem mistrzem pisania recenzji filmowych). To jeden z filmów, przy których trudno kliknąć "lubię to" albo powiedzieć, że "podobał mi się". Mając świadomość, że opowiada autentyczną historię mówię: "nie podobał mi się". Biorąc pod uwagę realizację - bardzo dobry.

Jako fan uczenia poprzez sztukę, gorąco go polecam. Na jutubie jest w co najmniej 3 egzemplarzach. O, na przykład TU.



czwartek, 12 lipca 2012

SZCZUREK

Ramzesa dawno tu nie było, a pozował mi ostatnio do zdjęć, więc niniejszym je wrzucam :)

Zaczajony:


 Obudzony i wąchający właściciela (a nuż się słonecznik trafi!)


 Śpi:


A taki był po kupieniu:


środa, 11 lipca 2012

Tak swoją drogą, właśnie oglądam TO. Na taki wkurw czekałem.

RedTubeLive

 Dostałem wczoraj kosza i mogę być nerwowy : )

Miał ostatnio miejsce wysyp komentarzy w stylu "Pedały - aberracja jest uleczalna". Może i bym zareagował, ale mi się nie chce reagować na wyzwiska małych niedouczonych gówniarzy, którym brakuje odwagi i honoru do tego, żeby się podpisać. Innymi słowy, bardziej dla Ciebie i Twojego poziomu, Panie Anonimowy, odpowiednimi, chędoż się.

I w ten sposób radzę sobie z codziennością. Olewam ją ciepłym moczem. Ok, lecimy dalej.

Mieszkam w dzielnicy oryginalnej, pełnej różnorodnej fauny (dresiki płci obojga) i flory (petunie na przykład). Przyzwyczaiłem się już do wyrostków w wakacje pijących piwo w piaskownicy po blokiem. A trzeba powiedzieć, że "podwórko" mieści się między czterema blokami i dźwięk się roznosi tak dobrze, że słychać czy ktoś zapiernicza w klapkach czy w sandałach.

I tego, że dźwięk się roznosi nie rozkminiła pewna parka, która postanowiła dość gwałtownie okazać sobie miłość. Innymi słowy dobrze ponad 100 osób miało RedTubeLive. A panią było słychać aż za dobrze...

Jestem zdeczka popaprańcem, więc skojarzyło mi się to literaturą, a mianowicie z "Grą o tron" G. R. R. Martina w której wędrowne plemię Dothraków (prymitywne i szerzące kult siły) miało taki zwyczaj, że wszystkie ważne rzeczy (typu noc poślubna) wydarzają się poza namiotem. Dothrakowie w ogóle lubili uprawiać seks na oczach innych. Cóż. Co plemię to obyczaj.

No RedTubeLive już było, pół godziny później przez to samo podwórko szedł facet. Nie wiem, ile wypił ale było tego dużo i miało inne niż mleko procenty. Pan radośnie sobie śpiewał, a głos zdecydowanie w operze trenował, bo mi wszystkie pająki ze ścian pospadały.

Zamknąłem okno zanim mi się skojarzył z jakąś postacią literacką...

Tak więc, jeżeli nocą chcecie mieć RedTubeLive i Pavarottiego pod blokiem, zapraszam na Osiedle Tadeusza Kościuszki w Jaworznie. Wrażenia, których się nie da zapomnieć...