sobota, 17 grudnia 2011

ŻOŁNIERZ

Piękna Panna O. twierdzi, że moje posty są trudne do zrozumienia. Moje ego leży na łopatkach :) Nie chcę was zamęczać, więc dzisiaj coś łatwiejszego do strawienia. Przynajmniej mam taką nadzieje :)

Mieliście tak kiedyś, że znaleziony przez was czyiś życiorys jest bardziej fascynujący niż setki filmów akcji?


ŻOŁNIERZ

NA PODSTAWIE DZIEJÓW GENERAŁA-MAJORA MARESUKE NOGI

Gdy chłopiec rodzi się w rodzinie silnie związanej z wojskiem może podjąć w życiu tylko jedną rolę. Chłopiec uczony całe życie postępowania honorowego, szacunku dla munduru i przekonania, że ma przynieść rodzinie tak wielką chwałę jak jego przodkowie, może zostać genialnym wodzem lub pogardzaną miernotą.
Chłopiec wstąpił do wojska, dwa lata później miał już stopień porucznika. Znając swoje powołanie, wiedząc co ma robić... Chłopiec wyrósł na mądrego, posłusznego, opanowanego żołnierza. Jego oczy patrzyły na świat z dumą właściwą jego pochodzeniu i stopniowi, ze spokojem właściwym jego narodowi i wiernością jego Panu.
Żołnierz został wysłany na wojnę. Był dowódcą, ale poniósł hańbiącą, symboliczną klęskę. Załamany błagał swego Pana o pozwolenie na samobójstwo. Pan jednak nie chciał stracić tak dobrego, wiernego żołnierza. Może żal chłopaka wzbudził litość w powściągliwym władcy?
Żołnierz piął się w górę wojskowej kariery, ale nigdy nie zapomniał o jego hańbie. Posłuszny rozkazom swego Pana wyrusza do dalekich krajów, żeby pogłębić swoją wiedzę. Ciężką pracą chce zmazać swoje winy. W kolejnej wojnie wysławia się zdobyciem ważnej twierdzy, sypią się na niego odznaczenia. Pełni ważne państwowe stanowisko, a w trakcie kolejnej wojny staje na czele armii. Giną jego synowie, jego zadanie wydaje się niemożliwe do wykonania... Żołnierz uważa, że poniósł klęskę. Poddaje się do dymisji, ale jego Pan jej nie przyjmuje. Ciągle ufa żołnierzowi. I to zaufanie sprawia, że wierne mu wojska odnoszą zwycięstwo. Żołnierz zostaje bohaterem narodowym, odnosi kolejne zwycięstwa. Staje przed cesarzem, by zrelacjonować przebieg walk. Twardy żołnierz, powściągliwy człowiek, płacze, gdy mówi o zabitych! Prosi swego Pana o wybaczenie, za kilkadziesiąt tysięcy ofiar walk! Błaga Pana o pozwolenie na popełnienie samobójstwa...
Pan kręci głową. Nie, żołnierzu. Jeszcze nie czas. Władca ustanawia go wychowawcą swojego syna, kolejnego w sukcesji do tronu.
Żołnierz ciągle jeszcze pamiętając wydarzenia uznane, za własną porażkę chce odkupić swoje winy. Udziela się charytatywnie, stara się pomóc ofiarom wojny, przekazuje pieniądze na ich leczenie i na pomniki dla poległych.
Nadchodzi dzień śmierci Pana. Wierny żołnierz nie może znieść śmierci swego wodza. Pogrążony w żałobie sięga po sztylet. Wraz ze swoją żoną popełnia samobójstwo...
Rzadko trafia się drugi taki żołnierz. Lojalny, oddany bezgranicznie swemu Panu. Przepełniony honorem, ale nie pozbawiony też ludzkich uczuć. Syn dla Matki Ojczyzny, ojciec dla swych żołnierzy, sługa dla swego Pana. I rzadko trafia się tez Pan, który potrafi dostrzec w swoim poddanym, więcej niż on sam. Pan, który ufa swemu słudze i którego zaufanie przynosi chwałę jemu i jego Ojczyźnie.
Cóż może być piękniejszego nad człowieka rycerskiego?


Wiem, że już go poznaliście, ale dzisiaj świeże zdjęcia. Ramzes w całej okazałości.

środa, 14 grudnia 2011

POLAK - A CO TO?

Tja... Zrobiłem dziś coś, co rzadko robię - włączyłem gadu gadu. Ten bohaterski i mrożący krew w żyłach wyczyn skutkował dojrzeniem na pasku na zadupiu panelu, informacji "Komorowski nie jest prezydentem wszystkich Polaków". No kujwa*...

Zapewne Adamowi Hofmanowi chodziło o różnice poglądowe pomiędzy Komorowskim a PiSem (chociaż zawsze w przypadku PiSu trudno stwierdzić o co chodzi). Wyjątkowo zabawnie wygląda przy tym stwierdzenie, że to właśnie (że Komorowski nie jest prezydentem wszystkich Polaków) odróżnia go od Lecha Kaczyńskiego. No zajebiście. To by znaczyło, że Polakami według Hofmana są tylko biali, wyznający katolicyzm heteroseksualni samce alfa i Matki Polski, głosujący na PiS - takie stwierdzenie w ustach rzecznika PiSu specjalnie by mnie nie zdziwiło.

Ponieważ jestem białym (nawet trochę za bardzo :)), niekatolickim, heteroseksualnym** ale transseksualnym samcem beta (maminsynek znaczy) o poglądach liberalnych stwierdzam co następuje: Lech Aleksander Kaczyński nie bym moim prezydentem. Czy to oznacza, że nie jestem Polakiem, panie Hofman? Jeśli pan uważa, że nim nie jestem, to wyzywam pana na walkę pieszą lub konną, na miecze lub topory, na śmierć lub niewolę, na ziemi udeptanej***. Chociaż w głębi duszy czuję, że byłoby dla mnie hańbą potykać się z panem Hofmanem. Z bele kim nie ma co kruszyć kopii.

* ...jak to powiedziała ostatnio moja młodsza siostra, przy której teoretycznie nikt nie przeklina...
** Nawet się zastanawiałem ostatnio, czy nie jestem biseksualny, ale w żaden sposób nie jestem w stanie wyobrazić sobie związku z facetem, więc chyba jednak nie.
*** Sienkiewicz w przedziwny sposób wpływa na moje słownictwo. Czytam właśnie "Krzyżaków" :)

Super rzeczy wpisujecie w Google, drodzy Czytelnicy Maści Wszelakiej. Najbardziej zastanowiło mnie to "hitler narodziny hitlera ruchali w dupe". Jak ktoś wie, o co chodzi, to niech wyjaśni tą zagadkę w komentarzu. Zaciekawiło mnie hasło "gdy ktoś powie a po co chodzić do kościoła" - chyba chodzi o poradnik "jak się zachować, gdy ktoś nie wie, po jaką cholerę chodzę do kościoła". Proste odpowiedzi są dwie 1) bo tego wymaga moja wiara 2) szukam kontaktu z Bogiem. Ja bym się poczuł taką odpowiedzą bardzo usatysfakcjonowany :)

środa, 7 grudnia 2011

KARA ŚMIERCI


Odwołam się dziś do nieco już starego wydarzenia (polityka płynie z wielką prędkością). Prezes (tak, ten przez duże "P") wyskoczył z pomysłem przywrócenia kary śmierci. Litościwie ominę fakt, że się nie da (Unia Europejska i Amnesty International by nam łby pourywali).

Ja, jako maluczki człowieczek z poglądami liberalnymi i wielką niechęcią do PO-PiSu stwierdzam: jestem chrześcijaninem = jestem przeciwny karze śmierci. Wierze w Prawo (inaczej Dekalog, inaczej Dziesięć Przykazań) i naukę Chrystusa = jestem przeciwny karze śmierci. Amen.

Poza tym, uważam, że kara dożywocie (bezwzględnego) jest większą karą niż kara śmierci (no chyba, że ma być to połączone z długim oczekiwaniem na jej wykonanie, jak w USA, gdzie między wydaniem wyroku a jego wykonaniem potrafi minąć nawet ponad dwadzieścia lat spędzonego w więzieniu na pisaniu odwołań).

Pewien K, nasz klasowy konserwatysta i patriota (a przynajmniej się za niego uważa, w NOP przyjęliby go z otwartymi ramionami), stwierdził, że po co utrzymywać więźniów skazanych na dożywocie, jak można ich po prostu zabić. Jednak trzeba sobie zdawać sprawę z dwóch rzeczy:
1) kto przejmie na siebie odpowiedzialność za wydanie takiego wyroku i kto będzie takie wyroki wykonywał? Zabicie drugiego człowieka to rzecz straszna i nie chciałbym nigdy zmusić nikogo do jego wykonania. I tu jest też kolejne pytanie. Skoro morderstwo jest złem, które powinno być karane śmiercią, to może skazany na nią powinien być też kat? Przecież  z moralnego punktu widzenia oboje zrobili to samo. Tak zwane martwe koło.
2) jesteśmy krajem w środku Europy, należymy do Unii Europejskiej. I musimy na to zwracać uwagę. I wcale tym uważaniem nie ograniczamy swojej wolności - wypełniając normy przyjęte w UE mamy szansę na rozwój gospodarczy, większe znaczenie w świecie i lepsze warunki życia. Przywrócenie kary śmierci byłoby równoznaczne z opuszczeniem Unii Europejskiej. A tego przecież nie chcemy.

Zgadzam się, że koszty utrzymania więźniów są za duże. Zamiast w kierunku wystrzeliwania czy wieszania (zastrzyki i krzesła elektryczne stosowane w USA są jednakowoż drogie w użyciu) poszedłbym w stronę obowiązkowej pracy więźniów (z wyjątkiem tych, których stan zdrowia na to nie pozwala - nie chcemy przecież w Polsce metod czysto faszystowskich). Amnesty International też by się wkurzało, ale to jeszcze przejdzie. Więźniowie nie dostawaliby pieniędzy do kieszeni, kasa szłaby na konto zakładu karnego. Koszty utrzymania więzień byłby niższy. Kolejnym plusem byłoby uzyskanie przez osadzonych kwalifikacji potrzebnych do podjęcia pracy po wyjściu w więzienia. Oczywiście część będzie wolała wegetowanie w piwem w ręce, ale to nie mój problem.*

Dziewczynka z mojej klasy, A, stwierdziła, że nie ma się co cackać - trzeba stworzyć coś na kształt obozów koncentracyjnych (oczywiście z warunkami humanitarnymi), tam osadzać element na ulicach niepożądany i niech pracują. Nie zgadzam się z tym. Dlaczego?
A) Amnesty International i UE by nas rozszarpało. Cała Europa (oprócz tych debilów neonazistów) ciągle pamięta koszmar obozów koncentracyjnych stworzonych przez nazistów. I z tego też wychodzi punkt B:
B) Więźniowie takich obozów byliby uznani przez media i społeczeństwo za męczenników. A przecież nie o to chodzi. Taki obóz zostałby zamknięty po góra dwóch latach (patrz punkt A) i jeszcze trzeba byłoby wypłacić osadzonym odszkodowania.

Wracając do Prezesa. Prezes jest prezesem największej polskiej partii konserwatywnej, która czerpie (przynajmniej w założeniu) pomysły z Biblii i odwołuje się do nauk Jana Pawła II. Tak dla przypomnienia - Wojtyła potępiał karę śmierci, a Biblii kategorycznie zabrania zabijać***. Na czym więc Prezes opiera chęć przywrócenia kary śmierci? Prezes, nie chce mi pan chyba powiedzieć, że polityka jest ważniejsza od wiary. Zwłaszcza, jak kieruje się partią, która odwołuje się wprost do niej.

Prezes kategorycznie sprzeciwia się aborcji, którą nazywa zabijaniem dzieci nienarodzonych. Rozumiem, że życie człowieka już żyjącego, być może pozostającego w związku małżeńskim i mającego dzieci jest dla Prezesa ważniejsze, niż zlepek komórek, z których niekoniecznie może się coś urodzić. Interesujące. I niepokojące, bo Prezes powtarza, że jest chrześcijaninem. A dla chrześcijanina każde życie powinno być tyle samo warte.

Czy nie jest niemoralne zrzucanie na sędziów i katów odpowiedzialności za wydanie i wykonanie kary śmierci? Czy obciążanie ich sumienia jest moralne?! Co gdy ktoś się pomyli i wyrok okaże się niesłuszny? Co z rodziną skazanego? Może jeszcze ma się nimi zaopiekować państwo? Co z naszym systemem wartości? Zabijanie jest dobre, czy nie? Co pan o tym myśli, panie Prezesie? Przemyślał pan sprawę, czy po prostu rzucił granat na scenę polityczną, gdy zakryć fakt nieudolności i beznadziejności swojej partii?

Jeśli odpowiedź na ostatnie pytanie brzmi "rzuciłem granat", to ja gratuluję. Beznadziejność i bezmyślność stała się tylko jeszcze bardziej widoczna.

* Jako rasowy gnojek jestem przeciwny państwu socjalnemu, bo dlaczego mam utrzymywać pijaków spod budki z piwem. Zwłaszcza, że nie przypominam sobie, żeby któryś z pijaczków z naszego osiedla był obłożne chory, wręcz przeciwnie... **
** Doszło do tego, że zgadzam się z Cejrowskim. Co prawda w jednej kwestii, ale to już coś znaczy. Szatan się mną interesuje : )
*** Biorę tu pod uwagę Dekalog i Kazanie na Górze (wypowiedział się tam Jezus), bo reszta praw zawartych w Biblii to żydowskie prawa zwyczajowe. A ja (i Prezes teoretycznie też) jestem chrześcijaninem i prawo żydowskie mnie nie obowiązuje. 

Ej, bo ja nie pamiętam, kiedy się ktoś ze mną tu pokłócił. Naprawdę się zgadzacie ze wszystkim, co tu wypisuję? : )