Pokazywanie postów oznaczonych etykietą POLITYKA. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą POLITYKA. Pokaż wszystkie posty

piątek, 3 października 2014

SZCZYT SKURWYSYŃSTWA

Szczyt skurwysyństwa został osiągnięty. Janusz "Poglądy Zmieniam Częściej Niż Majtki" Palikot powiedział o Annie Grodzkiej:
"Ona nie wytrzymała ciśnienia, ona uwierzyła, że osoba transseksualna może być liderem formacji. No nie może być w Polsce." 

Noż kurwa. Po to Ania Grodzka poszła do tego pierdolonego Sejmu, żeby pokazać, że nie jesteśmy wielbłądami, że mamy uczucia, że w ogóle żyjemy w tym kraju, po to, żeby pokazać, że mamy swoje miejsce w polityce. Ruch Palikota jej to umożliwił, wydawało się, że jest najbardziej otwartą partią w Polsce, że istnieje właśnie po to, by osoba transseksualna mogła być liderem, wybić się w ogóle do wyższej niż organizacje pozarządowe polityki.

Palikot lobbował za tym, żeby została wicemarszałkinią sejmu i jakoś wtedy nie widział problemu. Ale tak! Wtedy pani Ania była jeszcze w Ruchu Palikota (czy Twoim Ruchu, jeden pieron), więc miała kompetencje, a gdy odeszła od Jaśnie Oświeconego Janusza, to nagle okazało się, że nie ma dla niej miejsca na politycznym szczycie. 

Szczytem skurwysyństwa było danie jej nadziei na to, że rzeczywiście może być liderem i że może zajmować ważne miejsce w polityce. Palikot współpracował z nią przez dłuższy czas. Pewnie mówili do siebie po imieniu. Pewnie czasem pogadali. A teraz ona jest w innej partii, więc on uznaje, że może jej wbić nóż w plecy. Może jestem idealistą, ale tak się nie robi. Naprawdę można zachować się z honorem i w bardziej cywilizowany sposób traktować eks-członków swojej partii.

Owszem, mamy w obecnej sytuacji okołopolitycznej zerowe szanse na wysokie stołki. Ale Ruch Palikota miał istnieć po to, by zmienić sytuację okołopolityczną, a wygląda na to, że dosypuje sporo cementu do politycznego betonu. To przykre.

Jeszcze bardziej przykry jest brak potępienia dla słów Palikota ze strony jego kolegów i koleżanek. Mam nadzieje, że nawtykali mu chociaż przez telefon. Ale w dobie totalnego konformizmu w partiach jest to chyba tylko nadzieja.


środa, 1 października 2014

KULTURA CO NAJWYŻEJ BAKTERYJNA

Patrząc na debatę po expose Ewy Kopacz, rozumiem, dlaczego odbywa się ona w formule piętnastominutowych wystąpień klubów, a nie dyskusji. Opozycja i poseł N. z PO zachowują się jak bydło. Gorzej niż studenci na debacie przed eurowyborami... To jest katastrofa. Wariatkowo. Chlew. Zero kultury.

Ludzie dorośli, mający kilku, kilkunastoletnie doświadczenie w polityce, zachowują się jak kibole. Wrzaski, śmiechy, prowokowanie, wrzaski i machanie łapami. Koszmar.


Bardzo bym chciał, żeby w sejmie były osoby takie jak Barbara Nowacka czy Marek Borowski, Henryk Wujec, Wincenty Elsner... I nie umiem wymienić większej liczby posłów, senatorów czy przyszłych (oby!) posłanek (patrz: B. Nowacka), co jest chyba dość symboliczne, bo polityką interesuję się od lat. Sprawiedliwie mówiąc, Ewę Kopacz też można zaliczyć do osób, z którymi da się rozmawiać, do osób, z którymi chce się rozmawiać, do osób przedstawiających sobą kulturę niekoniecznie bakteryjną.

Bardzo mi się nie podobało przemówienie posłanki PiS Anny Zalewskiej. Pomijając niepotrzebną agresję i wrzaski (mentorka p. Zalewskiej jest chyba Krystyna Pawłowicz), było to przemówienie dotyczące rządu Donalda Tuska. No cóż, jak żyć bez Tuska?

Expose wyglądało całkiem całkiem, nie wiem jednak, skąd mamy wziąć na to pieniądze.

sobota, 20 września 2014

CISZEJ NAD TYM RZĄDEM

Nie powiem, żeby Ewa Kopacz była moim ideałem premiera, nie powiem, żeby mi się jakoś ten rząd specjalnie podobał na pierwszy rzut oka, ale litości, opozycjo, litości. Wstrzymajcie się z wypowiadaniem opinii ostatecznych, bo jeszcze komuś zrobicie na koniec laurkę osobnika, po którym nikt się niczego nie spodziewał, a jednak coś mu wyszło. Poza tym - to, że ktoś jest kompletnie nie znany, to jeszcze nie oznacza, że jest niekompetentny. BTW, jak opozycja to robi, że ocenia już całokształt człowieka, który na scenie politycznej pojawił się wczoraj (no prawie przedwczoraj)? Co to za wybryk natury, co przewiduje przyszłość?

Pan Prezes Jedynej Słusznej Partii uznał istnienie rządu za wymierzoną w niego prowokację. No cóż... Czy to już urojenia, czy jeszcze majaczenia?

sobota, 30 sierpnia 2014

WRACAM DO INTERNETÓW

Prawie dwa miesiące temu pan robotnik zepsuł mi kabel od internetu (ach! Te remonty klatki schodowej połączone z puszczaniem na cały regulator disco polo i rzucaniem kurwami!). Po półtora miesiąca udało nam się dodzwonić do mojego kochanego dostawcy internetu, po czym trzeba było się dodzwonić i dogadać (to było trudniejsze, bo panowie z uporem maniaka patrzyli na mój router i nie dopuszczali do siebie myśli, że problem leży na zewnątrz mieszkania) do panów majstrów, którzy za drugim podejściem internet naprawili. 
Jakby ktoś z Was miał zamiar dogadać się z Netią, to najlepszym sposobem jest rozpocząć rozmowę od "chcę rozwiązać umowę". Od razu odpuścili mamie słuchanie muzyczki.

W każdym razie sytuacja miała swoje aż pół plusa - w te wakacje szybciej przeczytałem "Ogniem i mieczem" niż rok temu. BTW, rozumiem, dlaczego ta książka zrobiła furorę, gdy była drukowana w odcinkach. (UWAGA! Spoiler, o ile można spoilerować książkę wydaną 130 lat temu) Jest taka scena, jak wszyscy siedzą, cieszą się i radują przy winie i miodzie, bo Jegomość Skrzetuski ma jechać do twierdzy Bar po Kurcewiczównę i nagle na imprezę wpada gość i krzyczy "Bar! Wzięty!" Jakbym miał czekać na kolejne wydanie "Słowa", to pewnie emocje byłyby takie, jak przy Krwawych Godach u George`a R. R. Martina.
W każdym razie, książka jest naprawdę niezła, a to co zrobił z nią Hoffman to zbrodnia.

Znad książkowej Ukrainy spoglądałem sobie przez TV na tą współczesną Ukrainę. Nie jestem pewny, czy jestem załamany obecną sytuacją, czy tylko zniesmaczony. NATO, ONZ, UE - to wszystko jest chuja warte. Mam wrażenie, że zaraz zobaczymy panią Merkel wołającą "przywiozłam wam pokój!", niczym Neville Chamberlain w 1938 roku.
Rozmowy UE z Rosją w Mińsku! Pani Ashton spokojnie podała rękę zbrodniarzowi, spokojnie prowadzono rozmowy na terenie kraju, który nie uznaje praw człowieka! Były kandydat na prezydenta siedzi jako więzień polityczny, ale co nas to obchodzi. Unia w tym momencie przekreśliła lata swojej pracy na rzecz praw człowieka.

Rosja rozpoczęła wojnę w Europie, a Europa wyraża zaniepokojenie.

Nie twierdzę, że należałoby np. zbombardować Moskwę czy coś w ten deseń. Ale nie oznacza to, że nie możemy wesprzeć militarnie Ukrainy (choćby tylko sprzętem) i odseparować Putina od świata. A ONZ może sobie pieprznąć w łeb i się rozwiązać, bo nikomu nie jest potrzebna ta kopia "Ligii Narodów".

poniedziałek, 16 czerwca 2014

TAŚMOWA WYTWÓRNIA AFER PREZENTUJE

Parada Równości nie ma medialnego szczęścia. Wystartowała w sobotę o 15 i niemal równocześnie zaczęło się zamieszanie z taśmami. O taśmach za chwilę, wrócę jeszcze na chwilę do Parady Równości - TUTAJ jest świetne narzekanie Trzyczęściowego Garniturka. Dyskusja na temat tego narzekania nie jest jednak na blogu, tylko na fejsbuku (TUTAJ). Bardzo ciekawa dyskusja dotycząca sensu istnienia Parady Równości w takim kształcie, w jakim jest obecnie.

Wróćmy do taśm.

Kwestia eks-ministra, eks-platformensa Sławomira Nowaka i jego żony oraz jej problemów ze skarbówką jakoś mnie średnio interesuje. Jedno mnie cieszy - skoro pani Nowakowa boi się skarbówki, to znaczy, że skarbówka działa. I że ma w dupie to, czyją żoną jest ta żona.

Tyle, że te taśmy (apage satanas!) wydają się być z kapelusza wziętą aferą. Z tego, co się zorientowałem, to nie ma w nich mowy o korupcji i prywatnych korzyściach. 

Najbardziej powalający jest sam poziom rozmowy... No cóż, moi koledzy i koleżanki ze studiów prezentują podobny, mnie też się zdarza czymś czasem rzucić, więc pomińmy to litościwym milczeniem.

Moje ulubione radio (TOK Fm) wrzuciło na swoją stronę artykuł pod zwiększającym "klikalność" tytułem "Taśmy "Wprost". "Państwo polskie nie istnieje", "Młody Tusk pracuje w firmie nie wiadomo jakiej" [NAJMOCNIEJSZE CYTATY]". I tu się zaczyna hejt na media (znowu! czy ja znowu, dzięnnikaże drodzy, muszę to robić?!).

W tytule: "Państwo polskie nie istnieje". W stenogramie: "Państwo polskie istnieje teoretycznie, praktycznie nie istnieje, dlatego że działa poszczególnymi swoimi fragmentami, nie rozumiejąc, że państwo jest całością". Interpretacja zmienia się o 180% stopni - Sienkiewicz nie neguje np. suwerenności Polski, tylko zwraca uwagę na poważny problem tego kraju, czyli brak współpracy pomiędzy instytucjami. Innymi słowy na coś, o czym media trąbią non stop. Tyle, że media zazwyczaj trąbią o tym niższym szczeblu - jak wtedy, gdy dyspozytorki pogotowania się nie mogły dogadać, która karetka i gdzie ma jechać.

Państwo działa tak, jak działa, bo politycy są opleceni powiązaniami interesów partyjnych (tu sprawa jest skomplikowana, bo interesy np. PSLu i PO są diametralnie różne, tak jak różne są "grupy docelowe" tych partii). To jest fakt, miło, że Sienkiewicz to zauważa.

Jan Vincent R. to partacz - Tusk usunąłby go prędzej czy później. Belka po prostu zauważył, że to nie jest partner do rozmowy i że potrzeba kogoś mniej politycznego i mądrzejszego. Też mi nowina, cała Polska chciała tego samego.

Muszę się zgodzić z Tuskiem (napisałem z zaciśniętymi z bólu zębami) - to nie była rozmowa mafii, tylko rozmowa dotycząca przyszłości i funkcjonowania państwa polskiego. A język był "paskudny", fakt. Zapisz pan swoich ministrów na kurs dla dżentelmenów.

Państwo dziennikarze rozdmuchali sprawę do granic możliwości. Bo naprawdę w tym taśmach nie ma potencjału. Fakt, sprawa jest dość niesmaczna, ale nie o to chodzi. Prawdziwa afera jest w samym podsłuchu.

Sądząc po jakości nagrań, nie były one rejestrowane za pomocą komórki, dyktafonu czy kalkulatora. To nie Belka nagrywał Sienkiewicza, czy Sienkiewicz Belkę. To ich nagrano. Z zewnątrz. Za pomocą najwyraźniej dobrego sprzętu prowadzono stałą inwigilacje i stały podsłuch członków rządu - to jest poważne zagrożenie.

Kto to nagrał? Nasz służby? A po cholerę mieli to nagrywać?! Paparazzi? No bez przesady, to nie ten poziom. Ktoś stara się wszelkimi możliwymi sposobami zdestabilizować sytuację w kraju. Już dzisiaj doszło do spadków na giełdzie, spadła także wartość złotego. Pojawiła się możliwość zdymisjonowania ministra spraw wewnętrznych (to jest jedno z najważniejszych ministerstw!). Ba! Takie taśmy mogłyby doprowadzić do dymisji rządu (Watergate i tak dalej).

Państwo polskie musi zrobić wszystko i jeszcze więcej, żeby wyjaśnić, kto stoi za tymi podsłuchami - ten aspekt to nie jest już aspekt polityczny, tylko sprawa bezpieczeństwa państwa.

A ministrowie powinni się już dawno nauczyć podstaw konspiracji. O takich rzeczach nie rozmawia się w restauracji, cholera jasna. Trochę instynktu, panowie ministrowie.

A! TUTAJ bardzo dobry komentarz Jacka Żakowskiego.

niedziela, 1 czerwca 2014

WYBIERAJCIE GODNIE, NIE PRZYNOSZĄC WSTYDU

...aż z depresji powyborczej zacytowałem fragment piosenki Meza. TUTAJ. Świetna piosenka, tak na marginesie.

Jakoś tak szybko minął ostatni tydzień, egzamin z łaciny i kolos zaliczeniowy z powszechnej zrobiły swoje i przyspieszyły jakby zegarek. I tak oto były już wybory, były już wyniki wyborów, profesor Grabowska (na którą głosowałem) niestety nie weszła do Europarlamentu... Ok, zatrzymajmy się na tym.

Przy frekwencji 23 procent do Europarlamentu może wejść kaczka dziwaczka i co tam jeszcze chcecie - nawet JKM. W mojej grupie wiekowej (18-25 lat) frekwencja wyniosła oszałamiające 17% (Serio?) i wygrał właśnie Korwin (Serio?! Ludzie, kurwa!). Moja Mamusia, mój ojczym i moja jedna, druga, trzecia, dziesiąta i pięćdziesiąta ciotka, wszyscy po czterdziestce, na wybory nie poszli. Bo po co? Ech, nie mam na kogo zagłosować. Ech, nie ma czasu. 
Moją Mamusię uraczyłem prostym tekstem - jakby Twoje pokolenie zrównoważyło moje, głosujące dla beki pokolenie, to byłoby nieco poważniej. I chyba na następne wybory pójdzie.

 
Oczywiście jakaś część nie głosowała dla beki - po prostu hasła zniesienia państwa opiekuńczego, zasiłku dla bezrobotnych i te de, i te pe, doskonale trafiają do tej grupy wiekowej, która wciąż jest na utrzymaniu rodziców. Do mnie też te hasła długo trafiały - do momentu, w którym okazało się, że moja siostra musi co miesiąc odwiedzać ortodontę (nie chcę wiedzieć, ile by to kosztowało np. w USA) i do czasu, w którym mój ojczym, jedyny żywiciel rodziny, nagle stracił pracę bo firma niespodziewanie splajtowała. Ludzie w moim wieku są, niestety, w dużej części totalnie oderwani od życia. A na podstawach przedsiębiorczości uczyliśmy się o jakiejś piramidzie jakiegoś gościa z różnymi potrzebami i takie tam pierdoły... W szkołach w ogóle nie uczy się mechanizmu działania państwa. Mitoza i mejoza są ważniejsze.

O deklaracji katolickich lekarzy może się wypowiadał nie będę, bo mną trzęsie, jak słyszę o tych kretynach. Zwłaszcza, jak wspomnę punkt trzeci. Chciałbym tylko, żeby kmiotki, które to podpisały, umieszczały informację "jestem katolikiem i leczę tylko katolików i tylko katolickimi, poświęconymi metodami (modlitwą i namaszczeniem)" na drzwiach gabinetów.

Żeby nie było tak poważnie i ponuro, to trafiłem wczoraj na super bloga - Przyczajona logika, ukryty słownik. Beka z nastoletnich "Ałtorek blogasków". Z blondynek, innymi słowy. Bardzo odprężające, dobrze działa na mięśnie brzucha :)
A-be, coś dla Ciebie.



W tak zwanym międzyczasie czytam dwie książki - "Hitler. 1889-1936. Hybris" Iana Kershawa i "Północ i południe" Johan Jakesa. Pierwsza to jakieś 600 stron biografii, doskonałej biografii - idealnie pokazuje, jak wiele było przypadku i ludzkiej głupoty w dochodzeniu do władzy przez Hitlera ("W rzeczywistości to polityczne błędy tych, którzy mieli władzę, odegrały znacznie większą rolę niż działania wodza nazistów"). W 1932 roku NSDAP było na równi pochyłej. Gdy wcześniej Hitler trafił do więzienia, o mało nie zniknęło z powierzchni ziemi - gdyby nie wypuszczono Hitlera po zaledwie kilki miesiącach odsiadki, NSDAP by nie przetrwało. Kershaw jest bardzo dobrym autorem, nie szuka sensacji, nie pisze czegoś, czego nie jest pewien. Książkę gorąco polecam tym, którzy zastanawiają się, jak to możliwe, że "nikt z Wiednia" stał się Führerem.

"Północ i południe" opowiada historię dwóch rodzin, jednej z południa USA, drugiej z północy. Jakes zaczyna od momentu, w którym protoplaści rodów trafili do USA, potem przeskakuje parę pokoleń, do pierwszej połowy XIX wieku, żeby opowiedzieć o przyjaźni dwóch chłopaków, która trwa przez naukę w West Point i służbę wojskową, a także później, gdy trafiają na front wojny amerykańsko-meksykańskiej. I tak się ciągnie dalej, przez kolejne pokolenia zmierzając do nieuchronnej konfrontacji Północy i Południa. 
Jakes to taki polski Sienkiewicz - pisze naprawdę ciekawie, dokładnie, cud, miód, orzeszki, dopóki nie musi opisywać relacji damsko-męskich. W tym momencie wpada w czarną dziurę, relacje są dość oklepane i takie sobie, Kmicic i Oleńka. Przynajmniej jest więcej seksu niż u Henryka.
Przedstawienie spraw damsko-męskich to jedyny mankament, jaki znalazłem w tej powieści. Reszta jest zajebista, polecam.

środa, 21 maja 2014

BĘDZIE O WYBORACH I DEBACIE NA WNSie

Z ciekawości zrobiłem test porównujący moje poglądy europejskie z poglądami polityków (mamprawowiedziec.pl). Z mojego okręgu na pierwszym miejscu mam panią prof. Genowefę Grabowską. Widziałem ją dzisiaj na debacie na moim kochanym Uniwerku, trochę czytałem i to na nią zagłosuję. Żeby była jasność, najpierw jej posłuchałem, a potem sobie zrobiłem teścik. BTW, na pierwszych dziesięciu miejscach wyszło mi ośmiu polityków startujących z listy Europy Plus Twój Ruch, pani z partii Zielonych i pan z Demokracji Bezpośredniej. Średnio mnie to dziwi.

A teraz Śląsk słucha, będziemy mówić o okręgu numer 11.

Na moim wydziale była dzisiaj wspomniana już debata europejska. Byli na niej: Genowefa Grabowska (E+TR), Janusz Korwin-Mikke (z partii Janusza Korwina-Mikke), Marek Migalski (kiedyś był w PiSie chyba, potem chyba w Solidarnej Polsce, a teraz jest w Polsce Razem Jarosława Gowina), Jan Olbrycht (PO), Monika Paca (Zieleni), Jacek Sierpiński (Partia Libertariańska, startuje z listy Demokracji Bezpośredniej), Halina Sobańska (SLD), Artur Zawisza (Ruch Narodowy).

Po pierwsze chciałbym zrobić facepalma będącego komentarzem do tego, jak zachowywała się sala. Ludzie, ja naprawdę studiuje z kibolami? Bo tak to brzmiało chwilami. Po drugie, lewico, centrum, kaj wy som? Ruch Narodowy przyszedł w nadreprezentacji, dalej byli ci, co przyszli popaczeć, jak Korwin masakruje lewaków, mała grupa lewicy, mała grupka po prostu słuchających. Kurde, zwykle się krzywię, jak Ewa Tomaszewicz marudzi na blogu, że ludzie nie chodzą na Parady, że stagnacja, że nie walczą, że ich nie widać, ale chyba przestanę. Powtarzam, lewico, centrum, kaj wy som?
Po trzecie chciałbym zauważyć brak obecności kandydata Solidarnej Polski (sztabowcy Adamka chyba wiedzą, że nie można go wpuścić na debatę, bo tylko idiotę z siebie zrobi) i kandydata PiSu. Tego biednego, wykluczonego PiSu, któremu tak zabraniają wyrażania poglądów.

JKM zrobił komedię jeszcze zanim się pojawił, bo się spóźnił i w dodatku nie wszedł (jak wszyscy) "dolnymi" drzwiami do auli, ale "górnymi" i musiał przejść oczywiście przez całą wypełnioną ludziami aulę. 

Pani Grabowska przedstawiła swój program, mówiła o młodzieży, równości, bezpieczeństwu. Potem wyszedł Korwin i zaczął mówić o "sukinsynach" (serio. To nie mieści się w moich ramach słowa "kultura") i czerwonej hołocie. Potem zaprezentował się Migalski nie mówiąc ani słowa na temat swojego programu, tylko atakując innych kandydatów, głównie Korwina. W ogóle cały czas starał się zrobić szoł, facet jest aktorem, populistą. Umie mówić, ale tylko tyle.

Jan Olbrycht mówił o tym, że Europa potrzebuje szybkości działania i sensownego wydawania dotacji. Monika Paca została niestety wyśmiana, bo choć mądrze mówiła, to jest z zielonych, poza tym brakuje jej nieco pewności siebie i charyzmy. Niemniej, sensowna kobieta.

Jacek Sierpiński okazał się być bardzo spokojnym, nieco flegmatycznym panem w okularach - bardzo sensowny człowiek, bardzo niepolityczny, bardzo normalny, libertarianin pełną gębą. Halina Sobańska to bardzo energiczna kobieta (z Sosnowca, ale to nie szkodzi), zaangażowana w sytuację seniorów, coś robiła wokoło akcji "Niech nas zobaczą" - zdecydowanie babka od spraw społecznych, młodzież, seniorzy, kobiety.

Na koniec (ach, ten alfabet) zaprezentował się Artur Zawisza. Zdjął marynarkę, powiedział, że jest gorąco i że scenę polityczną trzeba przewietrzyć. Do szoł dołączył się JKM, który udawał, że śpi. Program Ruchu Narodowego jest jasny i klarowny, nie będę o nim pisał. Rozumiem jednak, skąd te wysokie słupki w sondażach - Ruch Narodowy naprawdę potrafi przemówić do młodzieży, Zawisza potrafi nieźle przemawiać, on czuje salę, potrafi rzucać tekstami znanymi z kwejka i różnych takich. Dobrze się wczuwa. Innymi słowy, prawica wyrobiła się i naprawdę może narobić zamieszania czymś, o co byśmy jej nie podejrzewali - otwartością (na młodych).

Mnie szoł polityczne nie podnieca, bardzo podobało mi się rzeczowe przedstawienie swoich racji przez panią Grabowską, podoba mi się to, że jest ona ekspertem od prawa unijnego i naprawdę wie, co chce robić. Prawie tak dobrze jak ona wypadli Jan Olbrycht (w kwestiach światopoglądowych jednak mi odległy, dość konkretny, ma bardzo miły dla ucha głos, tak na marginesie), Halina Sobańska (ma niestety manierę krzyczenia do mikrofonu, ale jakbym nie głosował na Grabowską, to pewnie zagłosowałbym na nią), Jacek Sierpiński (który nieoczekiwanie zdobył sporą popularność na sali) i Monika Paca (minusem jest tu brak obycia z salą, ale z drugiej strony babka jest społeczniczką, inteligentna, energiczna). Marek Migalski okazał się skończonym szołmenem (zwłaszcza jak wyszedł z sali po wypowiedzi JKMa, który nazwał Lecha Kaczyńskiego zdrajcą), Artur Zawisza dzielnie starał się dotrzymać mu kroku, a JKM to JKM - nie rozmawiajmy o nim.

Tak więc ugruntowałem się w moim przekonaniu, że głos oddany na prof. Grabowską nie będzie zmarnowany, ugruntowałem się w przekonaniu, że PiS ma nas wszystkich w dupie, że JKM to pajac, że studiuję z osobnikami niekulturalnymi, że końcówka, w której po pytaniu gospodarczym i dotyczącym kodeksu drogowego sala zaczęła pustoszeć w szybkim tempie, była dość wymowna.

niedziela, 4 maja 2014

PRAWY I SPRAWIEDLIWY PR

Rzadko oglądam ostatnio wszelkiego rodzaju serwisy informacyjne (po co mam się denerwować patrzeniem na te mordy polityczne...?), ale za strzępów wiadomości, jakie obejrzałem wynika interesujący fakt - Prezes Jedynej Słusznej Partii Parrrrranoja i Smoleńzk znów zmienił skórę na wybory. Zarówno On jak i jego Szczekaczka* dokonali pewnych zmian w imidżu.

Zamiast garniturów średnio dopasowanych Prezes ubiera koszulę, brak krawata i sweterek. Zamiast płaszczyka w eleganckim kolorze ciemnogrodu ubiera płaszczyk nieelegancki w kolorze ciemnogrodu. Pan Szczekaczka również zrezygnował z garniturków na rzecz, na przykład, kurtki, jaką polscy sportowcy nosili podczas igrzysk u naszego umiłowanego wroga. W dodatku Prezes pozwolił sobie na zniżenie się do poziomu niejakiego Franciszka i zadecydował, iż jego poddana może zrobić sobie z nim tak zwaną samojebkę. Słitfocie innymi słowy.

Zwiastuję zatem wszem i wobec nadejście sezonu wyborów i jednocześnie zauważam, że Parrrranoja i Smoleńzk ustami zadowala swój twardy elektorat, a jednocześnie stara się zadowolić elektorat mniej twardy, ale za to młody. Innymi słowy, PiS szuka głosów wśród ludzi młodych. 

Strzeżcie się. Strzeżmy się. Prezes się nami interesuje.**

* O Boże, on jest historykiem...
** Mną w sumie nie, bom wedle jego politycznych kalkulacji jo żem jest niegodzień, by się mną interesować (Chwała Bogu).

czwartek, 1 maja 2014

JESTEM POLAKIEM - JESTEM EUROPEJCZYKIEM

Na uczelnię jadę po drogach wybudowanych ze środków Unii, na uczelni siadam przed kompem kupionym za środki unijne, idę w góry i jestem w schronisku odnowionym za pieniądze unijne... Jest wiele, ale też wiele do zrobienia.

Unia Europejska to genialna idea i będę bronił tej racji jak niepodległości.

Jedno bym zmienił w unijnej polityce - położyłbym mniejszy nacisk na zunifikowanie gospodarki, bo kraje UE są tak różne, że tego się zrobić nie da. Jestem natomiast za wspólną polityką zdrowotną - niech w całej UE będą takie same refundowane leki i zabiegi, niech karetka z Niemiec może zabrać pacjenta z polskiej miejscowości, gdy tak będzie szybciej. Jestem za wspólnym prawem cywilnym, takim samym dla każdego kraju (pierwszym krokiem powinno być uznawanie wzajemne związków zawieranych w którymkolwiek kraju Unii). Jestem za jak najściślejszym współpracowaniem organów ścigania oraz wojska - wspólne bazy danych policji, wspólne ćwiczenia wojskowe. Co do gospodarki - jestem za takimi samymi podatkami na terenie całej UE. 

Z euro się według mnie pospieszono - nie można wprowadzać wspólnej waluty, gdy gospodarki poszczególnych krajów tak się między sobą różnią. Najpierw należałoby zunifikować prawo gospodarcze, a potem dopiero wprowadzić euro.

Mam w planach pojawienie się 25-go maja przy urnie wyborczej (BTW, moje pierwsze wybory). Mam wybraną trójkę potencjalnych kandydatów, ogarnięcie list wcale nie trwało długo (zwłaszcza, że z góry odrzuciłem PiS, PO, Ruch Narodowy, Korwina i takie tam, więc została mi Europa Plus i Zieloni).

BTW, nie podoba mi się postrzeganie UE przez pryzmat ustawy traktującej marchewkę jako owoc. A tak w ogóle, na chłopski rozum, to chyba lepiej w jednej ustawie zmienić na chwilę definicję marchewki, niż pisać dla marchewki dodatkową ustawę, he?

niedziela, 23 lutego 2014

UKRAINA

Mam mieszane uczucia. Dlatego nie podejmowałem dotychczas tematu.

Z jednej strony cieszę się, że my mieliśmy Okrągły Stół i przełom 1989 roku i że na tym skończył się dla nas komunizm, a nie na barykadach*, więc mam ochotę przypierdolić sztachetą każdemu idiocie wygłaszającemu zdania typu "teraz Janukowycz, potem Tusk". Jak chce zginąć w walce, to niech spiernicza do środkowej Afryki. 

My mamy ciężko wypracowaną demokrację i powinniśmy ją szanować, a nie tak jak coponiektóre JarKacze jojczyć, że tej demokracji nie mamy i że trzeba obalić rząd. Obalić to se możesz jabola co najwyżej, a gadać durnoty durniom wolno, bo to jedna ze słabostek demokracji.


Z drugiej strony... Strona międzynarodowa dała ciała i to totalnie. Wiem, były negocjacje, wiem, że Sikorski (mówiłem już, że jest najlepszym szefem MSZ jakiego kiedykolwiek mieliśmy?), wiem, że ministrowie, wiem... Ale trzeba było setki ofiar, żeby te rozmowy zacząć. Trzeba było kilku miesięcy protestów rozganianych milicyjnymi pałami (MO i ZOMO się przypominają). A gdyby Janukowycz wysłał na Majdan czołgi i zaczął naprawdę ostrą pacyfikacje, to niestety ONZ, NATO, UE mogłyby co najwyżej słać noty. Gdyby strona rządowa Ukrainy nie chciała rozmawiać, to dzisiaj nie szukalibyśmy Janukowycza, tylko byśmy patrzyli, jak Majdan rozjeżdżają czołgi.

To, co się działo przez ostatni miesiąc, dwa miesiące obnażyło słabość instytucji międzynarodowych jeszcze bardziej, niż konflikt w Syrii. Nie rozmawiamy teraz o przewrocie w jakiejś bananowej republice czy w kraju obcym nam w każdy możliwy sposób. Mówimy o Europie. Ponoć cywilizowanej Europie. O Europie, która stała i patrzyła, jak jeden z europejskich przywódców morduje swoich obywateli, obywateli, którzy byli w stanie oddać życia, za bycie w Europie, a nie w jakimś pieprzonym ZSRR.

Ale co Europa miałaby zrobić? Ano właśnie, witaj z powrotem Ligo Narodów! Jajco Europa mogła zrobić. Taki mamy świat, że nie wolno. Dlaczego jeszcze nie było interwencji w Syrii? Bo ZSRR... tfu! Ruscy stanęli na drodze i głos ludzi zarabiających miliardy na sprzedawaniu broni Syryjczykom (i innym tego typu krajom) zablokował inicjatywę. Liga Narodów, Hitler, konferencja w Monachium i Sudetenland, dziękuję bardzo. 

UE odegrała w tym momencie role Ligi Narodów i udawała, że sytuacja wcale się jej nie wymyka z rąk. UE ma za duże ego i za małe jaja, żeby po prostu wyjść i powiedzieć "sorry, takie mamy prawo" i zacząć organizować pomoc humanitarną. Sankcje gospodarcze to nie jest takie "pstyrk" i kasy nie ma. Najłatwiej to stać i prężyć muskuły, których się nie ma.

Sankcje wywołują dopiero pewien proces i nie oddziałują natychmiast. Niestety, ale natychmiast oddziałują jedynie kule.

I tu jest trzecia strona medalu. Kule to wojna, a wojna... A wojna, to wojna, której po doświadczeniu I i II wojny światowej po prostu nie wolno nam w Europie zaczynać. 

Może czas spojrzeć prawdzie w oczy - jako UE jesteśmy po prostu bezradni.

* Chociaż usłyszałem dziś w TOK fm zdanie, że Ukraińcy przeszli przez "kopalnie Wujek i stan wojenny", potem "Okrągły Stół" i "dzień po Okrągłym Stole" w kilka miesięcy, a nie tak jak my, przez prawie 10 lat.

poniedziałek, 11 listopada 2013

ZDZIWIENI?

Przepraszam, że pytam, ale czy ktoś miał wątpliwości jak skończy się marsz koalicji kiboli z neonazistami? Serio?

Ile razy mają rozpierdolić święto narodowe, żeby im wreszcie zakazano "maszerowania"? Ile razy pozwolą im rozwalić pół miasta?

Rozumiem, że według polskich standardów społecznych ktoś musi zginąć, żeby władza zauważyła problem. Fajnie. W takim razie jesteśmy na prostej drodze do rozwiązania problemu, bo ktoś w końcu tą kostką brukową dostanie w głowę. Specjalnie lub niechcący.
(Dobry Boże, spraw, żebym nie był dobrą wróżką...)


A to zdjęcie będę pokazywał za każdym razem, gdy ktoś mi powie, że Polska jest tolerancyjnym krajem:


czwartek, 31 października 2013

TAŚMOWA WYTWÓRNIA AFER

Znowu taśmy. TAŚMY PRAWDY (która jakoś nikogo nie dziwi, choć wkurza). TAŚMY OBNAŻAJĄCE. GWÓŹDŹ DO TRUMNY PO i tak dalej...

Polskie życie polityczne było do dupy za Jagiełły, za Augusta II i Stanisława Leszczyńskiego, było do dupy w czasie zaborów, przed nimi, po nich, w czasie II RP i jest nadal. I będzie takie też za dwieście lat, bo w naszym kraju do władzy nie dochodzą ludzie, którzy mają jakiś plan i coś do zrobienia, tylko medialni głupcy pragnący trzymać się koryta, mieć pieniądze, władzę i poczucie wyższości.

Póki nie zacznie się promować odpowiednich ludzi, póty nic się nie zmieni. I nie mówię, że pod hasłem "odpowiedni" widzę jedynie ludzi o takich poglądach jak ja. Widzę pod tym hasłem ludzi, z którymi mogę rozmawiać, a nie ludzi, którzy w ramach "debaty" będą mnie nazywali mordercą, zboczeńcem, tematem zastępczym i tak dalej.

No tak... Gwóźdź do trumny PO? Jasne, że PO opadną słupki, ale jedynie do momentu, w którym Kaczek, Antoni i jego zespół "ekspertów"* znowu nie powiedzą, zrobią czegoś idiotycznego. Wtedy znów opadną słupki PiS i wzrosną słupki PO. Ku mojej rozpaczy.

A przekręty były za SLD, za PiS i są za PO. I albo się musimy z tym pogodzić, albo wreszcie wypchnąć do sejmu porządnych ludzi.

*

piątek, 11 października 2013

ZIRYTOWANO MNIE

a-be już zdenerwowałem, więc dzisiaj nie o książkach. Nie mówię, że chciałem zdenerwować. Ot, wypadek przy pracy.

Teraz ja się będę irytował.

Czy ja już wspominałem, że guano (pisemnie: GUANO, GOŁĘBIE GUANO) mnie obchodzi, co rządzi Warszawą? Że to może być koszatniczka, lew morski, Marsjanin tudzież Zwalcowana Hania? Że mnie, mieszkańca miasta oddalonego znacznie (chwała Bogu) od Warszawy, guano obchodzi, ile kosztują tam bilety?
Czy ja już wspominałem, że ta histeria dziennikarzy (PoKraśko, ja naprawdę nie wiem, co miałeś na myśli, mówiąc, że stolica interesuje wszystkich Polaków i kwestia prezydentury Zwalcowanej Hani, to też kwestia wszystkich Polaków) doprowadza mnie do stanu furii?! Czy ja już mówiłem, kaj bym wysłał tych wszystkich Dzięnikaży robiących aferę na całą Polskę z powodu lokalnych wyborów?
Jak nie mówiłem, to właśnie mówię.

A co do ArcyBiskupa Józefa Lapsusa... Idź pan w chuj. Byle szybko.

A jak już jesteśmy przy chujowatych ekspertach, to zaznaczam, że od dnia dzisiejszego na tym blogu nie mia prawa paść hasło "katastrofa smoleńska".

poniedziałek, 16 września 2013

JEŚLI POLITYK ZNACZY SKURWIEL...

...to nic dobrego w tym kraju nie wyrośnie.

Radość wielką odczuwam za każdym razem, gdy Jedyny Słuszny Prezes otwiera usta, by przemówić. Jest to bowiem jedyny polityk, który traci, gdy mówi i zyskuje, gdy milczy. Dlatego też na wszelkie sondaże wyborcze pokazywane w TV patrzę przez palce, bo podczas kampanii wyborczej Jedyny Słuszny Prezes będzie musiał mówić, a drugi raz nie przejdzie ten numer, który zrobił po śmierci L. Kaczyńskiego. Nikt już nie uwierzy, że Jedyny Słuszny Prezes może się zmienić i zacząć mówić ludzkim głosem. 

Z drugiej strony oznacza to (niestety) duże szanse Platformy, która od PiSu różni się jedynie tym, że zamiast wszystko rozwalać, nie robi nic, a więc czeka, aż samo się rozwali. A ja czekam na prawdziwą siłę polityczną, liberalną (ewentualnie po brytyjsku konserwatywną), z pomysłem i medialnością, która przebije ten cholerny beton partyjny. 

Jakbym mieszkał w GB to głosowałbym na torysów (Partię Konserwatywną), a w Polsce mam wybór pomiędzy bliską mi światopoglądowo, ale daleką od moich ideałów gospodarczych SLD a PO, z którą łączy mnie jedynie to, że uważam, że czasem lepiej nic nie robić, niż wszystko spieprzyć. Jedyną polską partią, która mnie jako tako zadowala jest partia Demokraci.pl. Jak wejdzie do sejmu, to chyba pójdę na pielgrzymkę do Częstochowy.

Nie mam jednak zamiaru na następnych wyborach wrzucić do skrzynki karty wyborczej z narysowanym kutasem. Chociaż...

* * *

I w takich oto okolicznościach przyrody natrafiłem na wypowiedź K. Marcinkiewicza o Jedynym Słusznym Prezesie: "Stał się narodowym socjalistą. Jest liderem, który przez wszystkie przypadki odmienia patriotyzm i dzieli społeczeństwo, wyzywając od zdrajców wszystkich tych, którzy nie są razem z nim. Program gospodarczy PiS jest programem socjalistycznym, który jest niezmiernie szkodliwy dla kraju. Prezes PiS chce okładać podatkami wszystko, co możliwe i narzucać poprzez państwo poziom płac. Gdyby wprowadził choćby połowę swoich propozycji, to Polska przekroczyłaby próg 60-proc. długu publicznego, czyli doprowadziłby do wstrzymania wydatków państwa." STĄD.

Innymi słowy, nasz AntyKomunistyczny Bohater Nieinternowania pragnie powrotu do PRL. Gospodarka centralnie sterowana, pożyczki i ich przejadanie, ukryte bezrobocie (pracy nie ma, ale zatrudniamy, bo musimy, chuj, że niepotrzebni), a więc w końcu kryzys gospodarczy. Biorąc pod uwagę inne zalety Prezesa (nieustępliwość, mściwość, pamiętliwość) zapewne nie skończyłoby się na porażkach gospodarczych. Cenzura prewencyjna, jedyny słuszny światopogląd, jedyna słuszna Partia i jedyna słuszna religia. Mówi wam to coś? 

* * *

Nie cierpię tych wszystkich polityków, którzy nie potrafią zrozumieć jak wielką wartością jest wolny rynek, prywatyzacja państwowych firm, tolerancja, dyskusje i debaty. Niestety, większość naszych polityków ma PRL w głowach, a niektórzy nawet w planach i programach. Trzeba więc do polityki wpuścić nowe, wywalić na zbity pysk posłów, którzy od 10 lat siedzą w sejmie i sami nie wiedzą, nad czym głosują. Polska potrzebuje mieć w sejmie ludzi kreatywnych i tolerancyjnych wobec siebie, ludzi którzy potrafią ze sobą rozmawiać, umiejących gospodarować pieniędzmi, wzbudzający szacunek, mający charyzmę, a przede wszystkim ludzi, którzy umieją wyciągać wnioski z przeszłości.

Tylko mało jest takich ludzi w kraju, w którym masowo produkuje się (w szkołach) i promuje model "mierny, bierny, ale wierny".

środa, 28 sierpnia 2013

SO - LI - DAR - NOŚĆ! SO - LI - DAR...

Pani Środa napisała coś, co od dłuższego czasu wkurwia mnie, gdy patrzę na protesty związkowców: "Z ruchu "Solidarności" zrodził się pazerny związek zawodowy, którego celem jest kariera polityczna wątpliwej jakości liderów, a dziedzictwo sierpniowych dokonań częściej dzieli i wywołuje nienawiść, niż konsoliduje i buduje." TU całość.

Ja bym bardzo chciał, żeby te oszołomy zostały medialnie i moralnie odcięte od przeszłości. To nie są bojownicy o wolność, tylko zadymiarze. Problem polega na tym, że zwykle zadymiarzy się pałuje i wsadza do paki, a im nic nie można zrobić. Bo to "Solidarność", a pałowanie "Solidarności" to domena ZOMO.

To nie są bojownicy o wolność! To jest zgraja wrzodów na tyłkach przedsiębiorstw nie mająca pojęcia o gospodarce, która chce pieniędzy i władzy! Działa to na zasadzie syna, którego ojciec był bohaterem, więc syn też jest bohaterem, bo ojciec był bohaterem. Duda to syn marnotrawny tej Solidarności sprzed parudziesięciu lat, kochanek PiSu i ojca Rydzyka! 

Dlaczego 25 lat temu nie zastrzeżono w sądzie nazwy "Solidarność"? Dlaczego...?

MAM MARZENIE

To było równe 50 lat temu - 28 sierpnia 1963 roku w Waszyngtonie Martin Luther King wygłosił swoje słynne przemówienie. I dzisiaj, po 50 latach mamy młodego Martina zabitego przez naszpikowanego stereotypami dupka, któremu się wydawało, że samo posiadanie broni daje mu prawo z niej skorzystać, w dodatku obywatela prawdopodobnie jedynego kraju na Ziemi, w którym w oficjalnych dokumentach należy podać swoją rasę.

Brzydzę się rasizmem. Po prostu ni chuja nie potrafię go choćby tolerować. 

TUTAJ pełen tekst przemówienia. A moje ulubione fragmenty tu:

(...) Kiedy twórcy naszej republiki pisali wspaniałe słowa naszej Konstytucji oraz Deklaracji Niepodległości, podpisali obietnicę, której podlega każdy Amerykanin. Ten zapis był obietnicą, że wszyscy ludzie, tak, czarni tak samo jak biali, będą mieli zagwarantowane niezbywalne prawa do życia, wolności oraz dążenia do szczęścia. Dziś jest oczywiste, że Ameryka nie dotrzymała tej obietnicy (...).
(...) To upalne lato uzasadnionego niezadowolenia Murzynów nie przeminie póki nie nastanie orzeźwiająca jesień wolności i równości. Rok 1963 nie jest końcem, ale początkiem. A ci, którzy mają nadzieję, że Murzyn potrzebuje tylko wypuścić parę z ust i teraz będzie zadowolony, będą mieli nieprzyjemną pobudkę jeśli naród powróci do swych spraw jak zwykle. Nie będzie też odpoczynku ani spokoju w Ameryce póki Murzynowi nie przyzna się praw obywatelskich. (...)
Musimy zawsze prowadzić naszą walkę na najwyższym poziomie godności i dyscypliny. Nie możemy pozwolić by nasz twórczy proces przerodził się w fizyczną przemoc. (...) 
Nie, nie jesteśmy zadowoleni, i wciąż nie będziemy zadowoleni póki sprawiedliwość nie rozleje się jak wody, a prawość nie wypłynie jak potężny strumień.
(...) Tak więc mówię do was, moi przyjaciele, że nawet choćbyśmy mieli napotykać trudności dziś i jutro, wciąż mam marzenie. To marzenie głęboko zakorzenione w amerykańskim marzeniu, że pewnego dnia ten naród powstanie i przeżyje prawdziwe znaczenie swego kredo:
Trzymamy się tych prawd by było oczywiste, że wszyscy ludzie stworzeni zostali równymi.
Mam marzenie, że pewnego dnia, na czerwonych wzgórzach Georgii, synowie byłych niewolników i synowie ich właścicieli będą mogli usiąść razem przy stole braterstwa.
(...)
Mam marzenie, że czwórka moich małych dzieci będzie pewnego dnia żyła w kraju, gdzie nie będą osądzane po kolorze ich skóry ale po istocie ich osobowości. Mam dziś marzenie!
Mam marzenie, że pewnego dnia w Alabamie, z jej zajadłymi rasistami, z jej gubernatorem, z którego ust sączą się słowa wprowadzania i anulowania; pewnego dnia właśnie w Alabamie mali czarni chłopcy i czarne dziewczęta będą mogli wziąć się za ręce z małymi białymi chłopcami i białymi dziewczętami jak bracia i siostry.
(...)
A kiedy to się stanie, kiedy pozwolimy zabrzmieć wolności, kiedy pozwolimy jej zabrzmieć z każdego miasteczka i wioski, z każdego stanu i miasta, będziemy mogli przyspieszyć nadejście tego dnia, kiedy wszystkie dzieci Boga – czarni i biali, Żydzi i inne narody, Katolicy i Protestanci – będą mogli wziąć się za ręce i śpiewać słowa starej murzyńskiej pieśni duchowej “W końcu wolni, w końcu wolni; dzięki Wszechmocnemu Bogu, jesteśmy w końcu wolni.”

wtorek, 27 sierpnia 2013

PRZEGLĄD WIADOMOŚCI

Wojna się zbliża, już puka do twych drzwi... Jeśli jesteś amerykańskim żołnierzem, of kors. I, of kors, wolałbym, żeby to nie była kolejna amerykańska "misja pokojowa/stabilizacyjna" (wjechać, zgwałcić bydło, zabić kobiety i zostać), tylko stuprocentowo natowsko-onezetowska akcja mająca rzeczywiście opanować sytuacje. I niech nikt nie pieprzy o tym, że w Afganistanie też NATO, że w Iraku NATO, bo to USA było tu czynnikiem namber Łan.

Pan J.A. Godson jest znakomitym przykładem na to, że władza psuje. Taki fajny był facet, a tera... Powinno się ustawowo ograniczyć liczbę kadencji posła.

A mundurowi czynią dym, bo do tej pory na chorobowym zwolnieniu mieli płacone 100% pensji, a źli parlamentarzyści chcą ich zrównać z innymi zawodami (ich! stróży prawa też!), żeby mieli płacone bodaj 80 %. Panie mundurowy z "czegoś tam solidarnego - policyjnego - związkowego - protestującego", co pan tak piknie w TV mówił, że mundurowi całe serce wkładają w swą pracę, misje znaczy, więc im się należy - otóż, nie należy się. 
Zdawałoby się, iż do służb mundurowych idą ludzie zdrowi jak woły, zarówno na ciele jak i umyśle, a strzelają do nich na tyle rzadko, że właściwie nie ma o czym mówić (to nie USA, do cholery), więc powinni mało na chorobowym siedzieć. I tu dupa - usłyszałem dziś w Trójce statystykę, iż policjant średnio na chorobowym spędza jakieś 15 dni. Dwa tygodnie. No inwalida normalnie.
Co ciekawe, usłyszałem też w Trójce, że pomysłodawca projektu wziął pod uwagę trudne warunki pracy mundurowych - na leczenie obrażeń zaistniałych podczas pełnienia czynności służbowych mieliby chorobowe 100%.
Mój ojczym pracuje pięć dni w tygodniu w hurtowni owoców, więc się nie opierdala, bo się nie da opierdalać, jak się cały czas TIRy rozładowuje i, żeby nas utrzymać, pracuje też często w soboty i niedziele, bo za to nieco większe pieniążki dostaje. Na chorobowym dłuższym niż jeden dzień był tylko raz - jak sobie pół palca uciął. I on nie pójdzie na emeryturę po 15 latach pracy, tera ma 45 lat, młodszy już nie będzie i lżej pracował też nie będzie. Jego starszy brat był policjantem, technikiem kryminalnym, od pary lat jest na mundurowej emeryturze i dorabia sobie innymi robotami, bo jest młody, silny i inaczej by się mu nudziło.
Tak więc, panie policjancie, wsadź se w dupę swoje serce do pracy i zapierdalaj na ulicę chronić ludzi przed kibolami.

czwartek, 22 sierpnia 2013

PRZY PIWIE I CZIPSACH* PISANE

...więc może nawet nie będę krzyczał i rwał włosów z mego łba.

Otóż rozbawił mnie pan Barack Obama, który z pięknego ogrodu swej pięknej rezydencji skrytykował władze Egiptu za... Nazwijmy to siłowym usunięciem Bractwa Muzułmańskiego. Obama, wy sami we własne pierdzielenie nie wierzycie:
1) jakby Bractwo doszłoby do władzy, to mielibyśmy drugi Iran/Afganistan (w tych krajach fundamentalizm religijny 40 lat temu nie obowiązywał) i musielibyście wkroczyć do tego palmowego raju z piramidami i próbować zrobić tam porządek tracąc własnych i NATO żołnierzy.
2) rozbawiło mnie mówienie, że armia strzela do cywilów. Zaprawdę, przywódca kraju, który prowadzi już kolejną wojnę z partyzantami (talibowie to nie armia, Wietkong też armią nie był), powinien wiedzieć, że w przypadku takiej wojny trudno mówić o cywilach. Dlatego też gdy amerykański żołnierze przypadkiem lub z głupoty zabiją w Afganistanie kobiety, dzieci i osoby w konflikt niezaangażowane, to się nawet o tym nie mówi.
3) ponieważ mówicie o prawach człowieka, przypomnę wam, Obama, Guantanamo i Abu Gharib. Przestanę (być może) wytykać wam (Bushu numer dwa) hipokryzję, gdy przestaniecie torturować cywilów (najmłodszy przetrzymywany w Guantanamo miał jakieś 13 lat) i jeńców (co jest zakazane we wszelkich konwencjach międzynarodowych, do prostytutki nędzy).
Obama będzie kontynuował swe zagrywki PR, a ja mam nadzieje, że Egipt nabije wszystkich ekstremistów muzułmańskich na pal. Chociaż osobiście wolałbym, żeby załatwiono to procesami i prawem, a nie bronią.
 
Nagroda za najładniejszy comming out roku przypada W.** Millerowi. TUTAJ. Pan zagrał wytatuowanego Michaela w Prison Break i chyba zasmucił prawicowców, którzy myślą, że geje (w ich języku pedały) są zniewieściali. Personalnie uważam, że mężczyźni z owłosionymi klatami są przystojniejsi, ale co tam.

No i znalazłem fajnego bloga, Piknik na skraju głupoty, przeczytałem "Krzyżaków" (zajebista książka, ale trzeba do niej dorosnąć), skończyłem TO COŚ i zacząłem pisać NOWE COŚ***. Innymi słowy opierdalam się póki mogę. Ano właśnie, po raz (mniej więcej) pięćdziesiąty oglądam "Spy game" (jakiś analfabeta przetłumaczył to jako "Zawód: szpieg"). Catherine McCormack... I ta muzyka. I Catherine McCormack. I Robert Redford urodą deklasujący Brada Pitta.

* Dieta na jeden dzień wyjechała w delegacje, więc radośnie zdradzam ją z Lejsami. Mniam, wasabi.
** Nie chce mi się tego przydługiego imienia kopiować.
*** A zainspirował mnie Sienkiewicz, bo choć go uwielbiam, to jego wyraźny podział na dobrych i złych wzbudza we mnie... Nerwowość. Tak więc głównym bohaterem NOWEGO CZEGOŚ będzie nerwowy i nieco sadystyczny mnich sypiający z dziewczyną młodszą od niego o kilkanaście lat. Fantasy, ale bez elfów i latających słoni. Na to jeszcze przyjdzie czas.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

niedziela, 21 kwietnia 2013

TAKTYKA JEDYNEGO SŁUSZNEGO PREZESA

Brawo, panie Prezesie Jedynej Słusznej Partii. Brawo.

Taktyka Prezesa Jedynej Słusznej Partii jest Jedyna i Słuszna, a także Prawa, Sprawiedliwa i Patriotyczna: zastraszyć grupę ludzi Czymś Niesamowicie Prawdziwym i Realnym, pokazać Jakieś Niesamowicie Realne Zagrażające Nam zagrożenie i zmobilizować ich przeciwko Osobiście Wybranemu Przez Prezesa Przeciwnikowi Prezesa. Można uzyskać to (na przykład) za pomocą manipulacji, która przecież jest idealnym dodatkiem do Jedynej Słusznej Katolickiej Partii.

Nie ważny jest interes państwa czy moralne rozterki (w końcu Prezes Jedynej Słusznej Partii manipuluje staruszkami i, rzadziej, nastolatkami, którzy nie bardzo w ogóle czają, co się dzieje w polityce). Nie ważna jest sprawiedliwość, patriotyzm (bo przecież Prezes Jedynej Słusznej Partii dąży do rozpadu państwa), prawo (ono przecież nie obowiązuje Posłów Jedynej Słusznej Partii) i prawa człowieka. Prezes Jedynej Słusznej Partii chce się nachapać i za pomocą trumien zaspokoić swojego małego ptaszka. Bo najwyraźniej tylko poczucie władzy i samozadowolenie mu na to pozwala. 

Po trupach do celu? Nie ma sprawy, Prezes Jedynej Słusznej Partii chętnie pokieruje marszem z pochodniami.

I wszystko byłoby do przeżycia, gdyby nie to, że moi dziadkowie, ludzie myślący i inteligentni, również dali się skurwielowi zmanipulować. Zdeczka mnie to wkurwia.