wtorek, 30 kwietnia 2013

A JA O FEMINIZMIE...

Trafiłem parę dni temu na pewien obrazek na kwejk.pl (w ramach przygotowań do matury tam byłem, przysięgam, że w ramach matury...). Ten obrazek:


Drogie Feministki Płci Wszelakich... Ja was bardzo lubię. Ja was popieram. Serio. Niestety, nie zmienia to faktu, że macie zjebany PR.

Jakikolwiek wywiad z Panią Feministką przebiega tak: mężczyźni to, mężczyźni tamto, mężczyźni śramto. No sory, ale to trochę tak, jakby geje i lesbijki wyszli na ulice z transparentami "żądamy równych praw, bo heteroseksualiści są chujami".

Feministki są w naszym pięknym nadwiślańskim kraju uważane za pojebane oszołomki nie dlatego, że Polacy nie zgadzają się z ich postulatami. Ba! Podejrzewam, że każde badanie przeprowadzone bez użycia słowa "feminizm" lub "feministka", w którym zapytałoby się o równość płac i takie tam, potwierdziłoby, że Polacy to feminiści :)

A potem mamy takie obrazki, jak ten na górze. Dziewczyny, potraficie zrobić wywiad/demonstrację bez atakowania facetów? Jeśli nie, to może lepiej nic nie róbcie, bo spierdolicie sprawę.

PS. Mam nadzieje, że jakiś Feministyczny Oddział Terrorystyczny mnie nie namierza...

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

A W TI WI...

Gromiłem już naszą ulubioną TVP nie raz, ale teraz nie mam zamiaru wypowiadać się na temat jej mitycznej bezstronności i rzekomej misji publicznej. O zapowiedziach w TVP 1 będzie. A konkretnie, to wstawiam tu list, który parę minut temu poszedł do pewnego portalu.

"Nie mam do opowiedzenia żadnej ciekawej historii, ale chciałbym podzielić się moim zdenerwowaniem i zwrócić uwagę na pewien problem. Piszę niejako w imieniu swoim i swojej mamy, ale myślę, że sporo rodziców mogłoby się pod tym listem podpisać.

Dzisiaj, za jakieś pół godziny, TVP 1 wyemituje film o Katie Piper, modelce, która została oblana kwasem. Jest on puszczany po 23 z jednego prostego powodu - nie każdy jest w stanie oglądać to, co kwas zrobił z jej twarzą. Dziwi mnie jednak, że TVP 1 cały dzisiejszy i wczorajszy dzień, non stop, emituje zapowiedzi programu "Oglądaj z Andrzejem Fidykiem". Cały dzień. Przed Teleexpressem, rano, w południe, non stop. I nie, nie stosuje podstawowej cenzury. Po prostu pokazuje brutalne zdjęcia oblanej kwasem dziewczyny. 

Jestem już dorosły i obejrzałem niejeden film z "fruwającymi flakami", ale na widok tych zdjęć robi mi się nieswojo. A co dopiero ma powiedzieć moja dziesięcioletnia siostra, która przypadkiem obejrzała fragment tej reklamy? Mam jeszcze jedną siostrę, jeszcze młodszą, przy której już kilka razy też musieliśmy zmienić kanał, bo pojawiała się ta zapowiedź. A co by było, gdyby mama poszła na chwilę do innego pokoju, a mała obejrzała te zdjęcia? Powiem prosto - moja siostra to dziecko wrażliwe i przez następny miesiąc dopytywałaby się, co się tej pani stało, a dzisiaj w nocy na pewno by oka nie zmrużyła. To chyba dość oczywiste, prawda?

Od jakiegoś czasu ta sama TVP 1 pokazuje przed Wieczorynką fragmenty Wiadomości, które mają zachęcić do obejrzenie "głównego wydania Wiadomości". I pięknie, tylko dlaczego maluchy czekające na bajkę mają słuchać o kobiecie, która wsadziła swoje dzieci do zamrażarki czy oglądać zdjęcia ciał syryjskich buntowników? Najgorsze jest to, że można zakazać dziecku oglądania jakiegoś brutalnego serialu, ale nie da się uchronić dziecka przed takimi właśnie zapowiedziami, które pojawiają się "z zaskoczenia".

Nie wiem, czy piszę pod najlepszy adres. Jednak wiem, że pisanie pod adres TVP nie ma żadnego sensu. Chciałbym jednak, żeby ktoś wreszcie poruszył temat brutalnych programów i samych zapowiedzi programów, które pojawiają się w mocno nieodpowiednim czasie. I nie robi tego tylko TVP, jednak od telewizji publicznej można by wymagać jakiś standardów. "

I chuj. Ja mogę prać moje rodzeństwo (haha, odkąd sięgają mi powyżej pasa, to one robią ze mną co chcą*, a jak sięgały mi poniżej pasa, to mi głupio było je lać), ale nie pozwolę, żeby ktokolwiek robił im krzywdę. Czymkolwiek. Nieważne, że są wredne, rozpuszczone i zżerają moje pierogi.

* Jedna robi mi siniaki, a druga świetnie robi oczy Kota ze Shreka:
- Dasz mu cukierka?
- Nie.
- Daaaaaj mi cukierlllllllka...
- Nie.
- Plllloseeee, daj mu cukiellllka...
- No dobra, wyciąg se z szafy.

WRESZCIE, KURWA, WRESZCIE!


Innymi słowy, Tusk zdymisjonował Gowina. 

Tylko dlaczego dopiero teraz?

piątek, 26 kwietnia 2013

A PO MATURZE PÓJDZIEMY SIĘ NAJEBAĆ

Odebrałem dziś świadectwo ukończenia Pewnego Elitarnego Jak Cholera Liceum Ogólnokształcącego :)

Ocenami się nie pochwalę, nie ma czym. A tak ogólnie, to jestem zadowolony. Wczoraj, tak na przykład, udało mi się zaskoczyć całą klasę samą swoją obecnością na akademii z okazji zakończenia maturzystów i na naszym klasowym piwie po niej. 

Z okazji tej podniosłej okazji nie będę Was męczył moimi przemyśleniami :)

No dobra, muszę...
CIEKAWOSTKA (z zasobów pamięci dziadka): Wiecie dlaczego Karol Wojtyła (w pewnych kręgach nazywany Janem Pawłem II) tak fajnie się uśmiechał, jak mówić, że po maturze chodzili na kremówki? Bo przed wojną, to kremówki miały w sobie tyle alkoholu, że dwoma to się można było nieźle wstawić :)

środa, 24 kwietnia 2013

POLECAM...

...dwuczęściowy tekst na homiki.pl traktujący o tym, jak to się stało, że homoseksualizm przeszedł drogę od grzechu, poprzez zboczenie, aż do tytułowego "głosowania".

Próbka:
"Jeśli moja ocena psychologii wydaje się przesadzona, to pozwolę sobie zwrócić uwagę na pewną wielce obiecującą terapię opracowaną przez psychiatrów XX wieku: lobotomię. Owa technika psychochirurgii polegała na odcięciu, za pomocą noża wciśniętego przez oczodół lub otwór wywiercony w czaszce, płatów czołowych mózgu. W wielu ciężkich schorzeniach „pomagało” to pacjentom. Przynajmniej w tym sensie, że się stawali pasywnymi, „spokojnymi”, zroślinniałymi zombie i nie zawracali dłużej swoją chorobą nikomu głowy. Nie dziwota: płaty czołowe mieszczą znaczną część wyższych funkcji intelektualnych i złożonych emocji. Do lat 50-tych w samych USA poddano lobotomii ponad 20 000 osób. Wśród nich były „leczone” z homoseksualizmu lesbijki i geje."

"To w sumie ironiczne, że w pewnym sensie homofobiczny beton ma rację: u podstaw decyzji APA o usunięciu homoseksualizmu z listy ich klasyfikacji schorzeń psychicznych leżała aktywność „homolobby”. Tylko, że wbrew wyobrażeniom nie była to wszechogarniająca sieć tajemnych wpływów, ani nawet nie polityczne naciski aktywistów gejowskich  z zewnątrz, lecz działania grupy zwyczajnych lekarzy o po prostu odrobinę bardziej nowoczesnym podejściu do zmian kulturowych i rozumienia wolności osobistej. Większość z nich nie była nawet gejami."


wtorek, 23 kwietnia 2013

DZIEŃ KSIĄŻKI

Mojej siostrze (lat 10, "prawie 11! W grudniu będę nastolatkoooom!") powtarzam do znudzenia: "każda przeczytana książka powiększa twój mózg". Na co ona zawsze odpowiada "taaa, jaaasne" (tonem typowiej nastolatki, co to wie i się zna - ta, jasne). 

Moja siostra nr 2 (lat 6, zbliża się do 7, "mama mnie już zapiasała do szkoły! Ja pójdę do szkoły") nauczyła się czytać. Bo się jej nudziło, to się nauczyła składać literki. Jak się jej nudziło jakiś czas temu, to się jeszcze nauczyła słówek, które moja siostra nr 1 miała wkuć na angielski. A jak się jej bardzo nudziło, to się jeszcze nauczyła wierszyków, które moja siostra nr 1 miała mówić na jakiejś akademii. Ale ad rem. Młoda nauczyła się czytać. Z trudem jeszcze klei te literki, ale klei - na tyle dobrze, że boje się przeglądać internet, jak mi stoi za plecami. 

I widzicie, wychowujemy się w trójkę - ta sama mama, prawie ten sam ojciec, to samo wychowanie. Ja czytam, nr 1 nie czyta, nr 2 dostała ode mnie ostatnio dwie encyklopedie (takie niby dla dzieci, ale już powiedzmy, że poważne) i radośnie je kartkuje (bardzo radośnie, zwłaszcza, jak znalazła obrazek przedstawiający gołego faceta).

Innymi słowy, te wszystkie akcje promujące czytanie są guano warte. Jak ktoś chce czytać, to będzie czytał. Jak ktoś nie chce czytać, to nawet kusząca perspektywa powiększenia mózgu go nie zachęci.

Ta biała plama na środku tego cudownie poruszonego zdjęciu poniżej (cóż poradzę, łapy mi się trzęsą nieustannie od kilku lat) to mój uczony szczur siedzący na książkach. Ramzes uwielbia książki - i jako poduszkę i jako przekąskę. Najbardziej mu zasmakował mu "Harry Potter", więc od jakiegoś czasu leży trochę wyżej :)


niedziela, 21 kwietnia 2013

TAKTYKA JEDYNEGO SŁUSZNEGO PREZESA

Brawo, panie Prezesie Jedynej Słusznej Partii. Brawo.

Taktyka Prezesa Jedynej Słusznej Partii jest Jedyna i Słuszna, a także Prawa, Sprawiedliwa i Patriotyczna: zastraszyć grupę ludzi Czymś Niesamowicie Prawdziwym i Realnym, pokazać Jakieś Niesamowicie Realne Zagrażające Nam zagrożenie i zmobilizować ich przeciwko Osobiście Wybranemu Przez Prezesa Przeciwnikowi Prezesa. Można uzyskać to (na przykład) za pomocą manipulacji, która przecież jest idealnym dodatkiem do Jedynej Słusznej Katolickiej Partii.

Nie ważny jest interes państwa czy moralne rozterki (w końcu Prezes Jedynej Słusznej Partii manipuluje staruszkami i, rzadziej, nastolatkami, którzy nie bardzo w ogóle czają, co się dzieje w polityce). Nie ważna jest sprawiedliwość, patriotyzm (bo przecież Prezes Jedynej Słusznej Partii dąży do rozpadu państwa), prawo (ono przecież nie obowiązuje Posłów Jedynej Słusznej Partii) i prawa człowieka. Prezes Jedynej Słusznej Partii chce się nachapać i za pomocą trumien zaspokoić swojego małego ptaszka. Bo najwyraźniej tylko poczucie władzy i samozadowolenie mu na to pozwala. 

Po trupach do celu? Nie ma sprawy, Prezes Jedynej Słusznej Partii chętnie pokieruje marszem z pochodniami.

I wszystko byłoby do przeżycia, gdyby nie to, że moi dziadkowie, ludzie myślący i inteligentni, również dali się skurwielowi zmanipulować. Zdeczka mnie to wkurwia.

sobota, 20 kwietnia 2013

TAKIE CUŚ

NIE PO POLITYCE! 
NIE O RELIGII! 
NIE O... A nie, o LGBT będzie, ale nie bezpośrednio :)

Tak gdzieś pomiędzy dłubaniną w mojej prezentacji maturalnej ("Historia w piosence. Omów funkcje i sposoby funkcjonowania motywów historycznych na podstawie analizy wybranych piosenek, np. Jacka Kaczmarskiego") a "Zewem Cthulhu" Lovecrafta (raz - nie będę czytał tylko lektur szkolnych tylko dlatego, że mamy w pizdu nudnych lektur szkolnych, dwa - książka jest super, chociaż trudno nie zauważyć rasizmu pana Lovecrafta. Mówiłem już, że nie lubię rasizmu?) przeglądałem swoje brudnopisy z ostatnich dwóch lat.

I sobie tak myślę. Mam trzysta stron A4 niedokończonej jeszcze... Powieści? I nie mam zielonego pojęcia, co zrobić, jak ją skończę :)

Nie wiem nawet, czy odważę się ukazać światu "dzieło", nad którym "pracuję" (niezbyt żwawo) od grudnia 2009 roku. Nie muszę chyba mówić, że parę razy te prace szlag trafiał, a zdarzały się dni, kiedy przez wiele godzin nic nie robiłem, tylko pisałem (serio. Mój rekord to pisanie pięć, sześć godzin z przerwami tylko na siku). Jak zaczynałem, jeszcze w gimnazjum, to miało być to krótkie, smutne opowiadanie o tym, czy coś może być tylko złe, czy świat może być czarno-biały. Jak się robiło 100 stron, to po raz pierwszy się przestraszyłem :)

Łącznie ze wszystkimi narysowanymi przeze mnie obrazkami i stworzonymi schematami, drzewami genealogicznymi, mapami, notatkami robionymi na własny użytek oraz planami wydarzeń (żebym pod koniec rozdziału wiedział, o czym pisałem na początku rozdziału :) ) "to cuś" zajmuje małego pendrajwa.

Zanim zacznę myśleć o jakimkolwiek upublicznieniu (może na blogu? Ale chyba musiałbym założyć odrębnego) to i tak "cuś" będzie musiało przejść przez wyrzynarkę. Polonistkę, chciałem powiedzieć. Ewentualnie inne "grammar nazi", które okaże się na tyle miłosierne, żeby mnie nie zabić po zobaczeniu trzech błędów stylistycznych i pięciu interpunkcyjnych w jednym zdaniu :). A przede wszystkim, żeby ocenić, czy "cuś" nadaje się do wydrukowania na czymś oprócz srajtaśmy.

A o czym to "cuś"? Ano, fantasy. Troszkę mieczy, troszkę magii, całość umieszczona ni to w średniowieczu, ni to w nowożytności, postacie LGBT (jedna z bohaterek bierze ślub ze swoją narzeczoną, a i dzieci się pojawią). Świat mój własny, wyśniony, dużo polityki i zanudzania o moralności. A motyw przewodni? Dobro i zło, bo o czym innym mógłby pisać taki nudziarz jak ja? :)

BTW, tworząc główną postać miałem przed oczami piękną Katarzynę D.. Co nie zmienia faktu, że wszelkie podobieństwo do postaci żywych i nieżywych oraz fikcyjnych jest przypadkowe. Po prostu rudzielce są zajebiste.

wtorek, 16 kwietnia 2013

PO MA PROBLEM Z PO

I nie piszę (niestety?) o milusim Teletubisiu o imieniu Po (to ten czerwony).

Wyobraźcie sobie, co by się stało w każdym innym demokratycznym państwie, gdyby przywódca opozycji oskarżył urzędującego premiera i prezydenta o przygotowanie i przeprowadzenie zamachu, w którym zginął poprzedni prezydent. Nie podpierając tego żadnymi dowodami.

Nie musicie sobie tego wyobrażać, bo nigdy by tego nie było.

PO nawaliło na całej linii. Dlaczego Tusk i Komorowski nie pozwali Kaczyńskiego i jego podwładnych? Dlaczego zaczynają się bawić w dementowanie kłamstw Macierewicza dopiero teraz? Jakieś dwa i pół roku za późno! Nie będę się już wypowiadał na temat powołania na stanowisko "głównego dementatora" eks-członka skompromitowanej "komisji Millera". Bo że ta komisja się skompromitowała jest faktem.

Zaczynało się niegroźnie - hel, złe naprowadzanie i kto miał w tym cel, drobne przeinaczenia. Teraz, trzy lata po katastrofie, Kaczyński i Macierewicz wskazują palcem na Tuska i mówią, że to on przygotował ten zamach. Dlaczego się im na to pozwala? To jest działanie na szkodę państwa - nie na szkodę rządu, bo rządowi to wisi. Kaczyński i Macierewicz robią wszystko by zdestabilizować pracę państwa. Oni bardzo chętnie podpalą cały świat i rechocząc będą stali i patrzyli jak płonie. Już zaczynają to robić.

A rząd? A nic. Pstro.

Jakby rząd zaczął ostro dementować te, na początku małe, kłamstewka, jakby ileś tam osób usłyszało zarzuty, to cała ta paranoja nie miałaby szans się rozwinąć. Już pomijam opieszałe (jak zwykle) działania prokuratury wojskowej, której chyba się bardziej nie chce niż chce.

Gdzie jest rzecznik rządu? Gdzie jest jakiś spec od PR, który podratowałby sytuację?

Niestety, panie Tusk, to nie jest tak, że psy szczekają, a karawana idzie dalej - nie w polityce. Trzeba tym psom wlać po pyskach, żeby się zamknęły, bo inaczej karawana w końcu stanie.

I nie piszę tego dlatego, żebym był jakimś fanem Tuska. Po prostu wkurwia mnie to, że jakaś grupa cynicznych polityków zawładnęła świadomościami wielu ludzi posługując się kłamstwem i manipulacją (i nie mówcie, że to nie jest szkodliwe). Wkurwia mnie to, że zamiast prowadzić dyskusje o edukacji czy służbie zdrowia, koalicja i opozycja przerzucają się nawzajem wyzwiskami. I wszystko fajnie, ale państwo nie może tak działać. A raczej nie działać. 

I bardzo nie chcę, żeby PiS wrócił do władzy, a jak PO nie ruszy zadka, to tak to się skończy.

czwartek, 11 kwietnia 2013

PO KIEGO GRZYBA?

Muszę, no po prostu muszę zacytować Trzyczęściowego Ancuga. TUTAJ całość, warto poczytać.
Tak dla goroli: 
ancug to garnitur (albo ogólnie inne ubranie) po ślunsku :)

"Na naszym profilu na fejsie jeden z czytelników zadał pytanie, po kiego grzyba ktoś się zajął dywagacjami nad tym, czy Zośka i Rudy byli parą, czy tylko przyjaciółmi. Ano właśnie po tego. By odzyskiwać naszą historię, naszych bohaterów i bohaterki. By pokazać, że osoby nieheteronormatywne nie zostały zrzucone razem ze stonką z amerykańskich samolotów i że mają swoje miejsce w historii Polski. Wszędzie - wśród walczących w powstaniu warszawskim, w powstaniu w getcie i w obronie Westerplatte. Wśród ukrywających się w kanałach. Wśród tych, którzy uciekli przed wojną, i tych, którzy na niej zginęli. Na niej i w setkach wcześniejszych i późniejszych wojen, bitew i potyczek. By pokazać, że, tak samo jak pan Wałęsa, co to tak chełpi się tym, że wywalczył nam wolność, od zawsze jesteśmy obywatelkami i obywatelami tego kraju i też dołożyliśmy do jego historii swój, nomen omen, kamyczek. I by w końcu przestano nas traktować jak gejów, lesbijki, osoby biseksualne czy transpłciowe, a zaczęto jak ludzi.
 
I by za ileś tam lat młodzież mogła przeczytać w szkole historię o tym, jak dwóch młodych mężczyzn kochało się tak bardzo, że jeden z nich postanowił, nie zważając na konsekwencje, wyrwać drugiego z rąk śmierci. A czytając to, nie myślała o ich orientacji, a o tym, czy to, co zrobił jeden z nich, by ratować drugiego, było aby na pewno warte życia tych wszystkich osób, które poniosły śmierć w wyniku jego decyzji."

BTW, mam czasem ochotę podliczyć ile razy pani Ewa  NIE użyła słów "nieheteronormatywny" i "heteronormatywny" w swoich postach :)

wtorek, 9 kwietnia 2013

Przybyła mi jeszcze jedna osóbka do grona "działaczy lubianych" - pani Wiktoria Beczek. Za TO i TO i kampanię. Poczytajta, polecam.

sobota, 6 kwietnia 2013

HOMIKI NA SZANIEC!

Bociany mają error, Rudy i Zośka mogli być parą* (czy, jak by pewnie powiedział poseł Patryk Jaki, pedałami), Kim szykuje się na paintball, a Donald Tusk 10.04 będzie w Afryce. Jak se pomyślę, co znów będzie odpierdalać PiS, to mam ochotę pojechać tam razem z nim.

* Jakby ktoś nie pamiętał - "Kamienie na szaniec", najnudniejsza książka opowiadająca o najciekawszych epizodach walki polskiego Podziemia w czasie II wojny światowej - lektura szkolna. Bardziej w napięciu trzyma program TV. Ale Kamiński wielkim pisorzem był!

Wojny nie będzie! Uno - Kim Dzong Unio chce mieć władzę, a nie trumnę. Jedyny Północny Koreańczyk z nadwagą nie będzie ryzykował tego wszystkiego co ma, po to, żeby... No właśnie, po co miałby rozpoczynać wojnę? Nikt normalny nie podpala świata tylko po to, żeby patrzeć, jak świat płonie i jednocześnie spiec się na brykiecik.

Kim Dzong Un chce wzbudzić jeszcze więcej przerażenia u swoich obywateli, chce sobie jeszcze bardziej podporządkować Koreańczyków. Używa swoich fikuśnych rakietek do rozwiązania problemów wewnętrznych. A USA udaje, że się tym przejmuje.

Wszystkim pasuje to status quo - Korea Południowa wcale nie chce wchłonąć Korei Północnej, bo oznaczyłoby to kryzys ekonomiczny i konieczność nauczenia Północnych używania noża i widelca (to oczywiście metafora), USA nie chce wojny z jednego prostego powodu - od dłuższego czasu nie wygrało żadnej wojny, a Obama nie może sobie na to pozwolić również ze względu na to, że społeczeństwo amerykańskie ma dość wysyłania swojej ukochanej US Army wszędzie tam, gdzie jakiś dyktator bawi się żołnierzykami.

Wojny nie będzie - no chyba, że jakiś północnokoreański Franek Dolas pomyli sobie przyciski.

Co nie zmienia faktu, że posiadanie broni atomowej przez tego wieśniaka i jego kolegów z wypranymi przez propagandę mózgami jest niepokojące.

A jeśli chodzi o Rudego i Zośkę - co wy myśleliście, że w AK homików nie było? Statystycznie rzecz biorąc jest to niemożliwe :)

(takie cuś pojawiło się na EuroPride w 2010 roku)