Pokazywanie postów oznaczonych etykietą RELIGIA. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą RELIGIA. Pokaż wszystkie posty

piątek, 19 września 2014

APOSTAZJA - CO JA ROBIĘ TU

Obiecałem post o apostazji.

Przygotowałem akt apostazji, po czym rozbiłem się o brak czasu i świadków. Niedługo potem papieżem został Franciszek i postanowiłem dać Kościołowi szansę. Ostatnią.

Chciałbym jednak napisać, dlaczego chciałem zostać apostatą i dlaczego nie wyrzuciłem jeszcze gotowego aktu apostazji z komputera.

Tak, ma to związek z tym, że jestem transseksualistą. Zresztą, wszystko w moim życiu ma związek z tym, że jestem transem - od sposobu ubierania się, przez niechęć do chodzenia na imprezy i niechęć do wyjazdów z dziadkiem na więcej niż jeden dzień, aż po problemy z dymiącym w cholerę ogniskiem domowym. Koniec dygresji.

Kościół katolicki generalnie ma problem z transseksualizmem i to tak wielki problem, że pominęli go w Katechizmie Kościoła Katolickiego (sam sprawdziłem, nie ma ani słowa), a tak w ogóle to kompletnie nie rozumie problemu. A jak Kościół nie rozumie jakiegoś problem ("bo nie"), to
a) ignoruje
b) mówi Ci, że w sumie, to ma gdzieś Twoje uczucia, grunt, żebyś ich nie miał
c) wypycha poza swoje struktury.

Poza tym jest wiele spraw, które strasznie mnie drażnią - stosunek Kościoła do antykoncepcji, stosunek do homoseksualizmu, stosunek do innowierców i ateistów, stosunek do młodzieży, problem z kulturą osobistą duchownych, fakt, iż mój ojczym pewnie łącznie nie wydał tyle pieniędzy na malucha, poloneza i dwa pasaty, ile proboszcz z naszej parafii na swój samochód, upolitycznienie, ignorowanie wiernych, wybiórcze traktowania wszelkich praw (od Biblii po prawo karne), pycha, chciwość, oderwanie od rzeczywistości, nauka religii w szkołach i tak dalej. Mniej więcej to samo, pod czym podpisuje się większość polskich katolików.

Może jestem (tak jak inni katolicy) naiwny, bo jako idealista (ponoć z tego się wyrasta) wierzę, że Kościół się zmieni. Już się zmienia, ewoluuje, ale za wolno. Nie chciałbym jednak patrzeć na tą zmianę z boku, chciałbym w niej uczestniczyć. Chciałbym swoją obecnością w Kościele przypomnieć Kościołowi, że nie pozbędzie się "problemu" traktując "problematycznych" wiernych jak pył niegodny osiadania na biskupich butach. Chciałbym, żeby zauważyli, że LGBT SĄ OBECNE W TYM KOŚCIELE. Już są i skoro jeszcze są, to znaczy, że ich wiara jest prawdziwa. Że zasługujemy na to, żeby traktować nas jak ludzi, a nie jak chodzące problemy.

Był taki czas, że wolałem machnąć ręką i odejść, ale teraz jestem bardziej uparty i nie wyjdę tylko dlatego, że mnie wypychają. Jednak moja wiara i związek z Kościołem są mocno zagrożone - gdyby Kościół wyciągnął do mnie rękę, to na pewno byłoby łatwiej. Duszpasterstwo LGBT, o czym jak marzę...

wtorek, 16 września 2014

APOSTAZJA - DLACZEGO KSIĄDZ BONIECKI NIE MÓWI, JAK JEST

Od jakiegoś czasu lubię poczytać Tygodnik Powszechny, bo jest to jedyna gazeta pisząca w sposób normalny i bez spiny o Kościele, polityce, kulturze, moralności, Biblii i tak dalej, i tak dalej. Rzadko ją kupuje w wydaniu papierowym (6, 90 zł! Toż to studenckie śniadania na trzy dni!), raczej, poczytuje w internetach, ale chyba wykupię w końcu prenumeratę (bo taniej).

Ale muszę się przyczepić. No muszę, po prostu.

We wstępniaku ks. Adama Bonieckiego (TUTAJ w całości) i artykule Marcina Żyły ("Trudne wystąpienie") poruszony został temat apostazji. Nieco, niestety, tendencyjnie. Albo inaczej - w oderwaniu od rzeczywistości.

(...)człowiek ochrzczony może odejść od Kościoła (...), ale „wystąpić”, w sensie anulowania chrztu, nie może. Deklarację odejścia można, na żądanie, odnotować w parafialnej księdze chrztów. Ma to wymierne znaczenie w krajach, w których istnieje podatek kościelny. W krajach takich jak Polska ma znaczenie nade wszystko symboliczne.

Po pierwsze - symbolika jest bardzo ważna w życiu człowieka. Gdyby tak nie było, to nie nosiłbym krzyżyka na szyi, mama nie nosiłaby obrączki, ludzie nie nosiliby pacyfek, tęczowych flag na plecakach czy "zakazów pedałowania" na bluzach.
Nie chodzi o podatek kościelny, ale nie uprzedzajmy faktów.

„Tylko formalna apostazja gwarantuje, że przestajemy być członkiem tego wyznania”. To „porażka Kościoła i jego misji”, czyli można „dać po nosie księżom”. Psucie Kościołowi statystyk („przestajemy figurować w statystykach jako osoby wyznania rzymskokatolickiego”), a tym samym zmniejszanie reprezentatywności Kościoła.
 
Chciałbym tu przywołać liczbę apostatów z 2010 roku - 459 osób (wg artykułu pana Żyły). Ta porywająca liczba świadczy raczej o tym, że na apostazję decydują się osoby zdecydowane i świadome. Jak ktoś chce "dać po nosi księżom" to rozwala lekcje religii, nazywa księdza różnymi epitetami i robi inne tego typu rzeczy. Szkoda tylko, że zachowanie typu "jestem gimnazjalista, wiec ci dokuczę, bo tak" jest typowe raczej dla gimnazjalistów, a także części podstawówki i liceum (i nielicznych studentów) - a apostazji może dokonać tylko człowiek dorosły.

Psucie Kościołowi statystyk. Błagam. Nie poznałem jeszcze ani jednego zadeklarowanego ateisty (za to spotkałem wielu ateistów twierdzących, że są katolikami), który został ateistą, żeby "dać po nosie księżom" i "psuć Kościołowi statystyki".

Z tak for­mu­ło­wa­nej mo­ty­wa­cji bije po­czu­cie strasz­li­wej opre­sji, i to nie ze stro­ny Ko­ścio­ła, ale księ­ży. (...)  Można odejść od Ko­ścio­ła i bez de­kla­ra­cji, a motyw psu­cia sta­ty­styk jest dla na­iw­nych (...)

Bardzo nie podoba mi się u wielu księży spłycanie działania ateistów (i nie tylko zresztą, ja chciałem odejść od Kościoła mimo, że jestem człowiekiem wierzącym - chyba napiszę o tym osobnego posta, bo to długa historia) do zwykłej złośliwości. Biorąc pod uwagę liczbę ochrzczonych, w Polsce trudno jest natknąć się na "ateistę z dziada pradziada". Ktoś, kto odchodzi od wiary, w której został wychowany, ma raczej do tego jakieś podstawy. I nie jest to raczej złośliwość, chociaż można zostać ateistą od słuchania niektórych księży (np. bp Hoser czy abp "Lapsus").

Tutaj zacytuje fragment artykułu pana Żyły:
Kościół tłumaczy [długą procedurę - przyp. S.]: spotkanie z odchodzącym wiernym ma pomóc w upewnieniu się, że decyzję podejmuje świadomie i że chodzi o porzucenie wiary katolickiej, a nie np. okazanie dezaprobaty wobec księdza.

Ten drugi etap, chęć formalnego zerwania z Kościołem, to już wyższa półka ateizmu - biorąc pod uwagę trudność całej procedury, decydują się na nią ci, co są tak zdecydowani, że można mieć pewność, że wiedzą co robią. Już nie mówiąc o tym, że zadeklarowani ateiści nie będą raczej wiedzieć (tak na przykład), że proboszcz "ich" parafii wygaduje takie bzdury, że zęby bolą, więc nie będzie to dla nich argumentem na rzecz uporczywej i robiącej z nich debili procedury apostazji. 

Dlaczego robienie debili? Bo w całej procedurze, w rozmowie z księdzem i w ogóle w stosunku Kościoła do apostatów, przewija się jeden wątek - "on chce wystąpić z Kościoła, więc nie poznał prawdy objawionej, więc jest ograniczony, więc nie wie, co robi, więc jest debilem, więc udowodnijmy mu swoją wyższość". Jak też wiadomo, człowiek ograniczony nie mógł podjąć swojej decyzji po głębokich przemyśleniach i na podstawie własnych wniosków.

Ksiądz Boniecki pisze: (...) Kościół nie odwołuje się już do liczby ochrzczonych, raczej podaje liczby praktykujących: dominicantes i communicantes.

Tym bardziej nie rozumiem rozumowania Kościoła - skoro
a) nie mamy podatku kościelnego, czytaj liczba członków Kościoła nie przekłada się na pieniądze (a że część stanu duchownego to ludzie lubiący pieniądze, nie jest raczej tajemnicą - te bryki biskupów!)
b) nie robimy statystyk odwołujących się do liczby ochrzczonych, tylko do liczby praktykujących (szczerze powiedziawszy pierwsze słyszę, raczej dochodzą do mnie głosy "Polska to kraj katolicki, bo 95%..." i tym podobne)
to dlaczego Kościół tak bardzo upiera się przy upierdliwości procedury apostazji i przy zostawianiu "w papierach" danych osobowych? Czy raczej Kościołowi nie powinno zależeć na tym, żeby należeli do niego tylko ci, którzy są osobami wierzącymi, a nie osoby, które mają ten Kościół gdzieś?

BTW, z tym "zostawianiem w papierach" jest dość śmieszna sytuacji - gdy Kościół nie chce dopuścić do tego, żeby państwo zaglądało mu w papiery, to mówi, że jest autonomiczny i w ogóle watykański, a gdy chodzi o Fundusz Kościelny, to nagle jest polski i podlega pod polskie prawo.

Ksiądz Boniecki pisze jeszcze o tym, że kler nie wdziera się agresywnie w życie ludzi - coś o tym napiszę w następnym poście, razem z wyjaśnieniem mojego podejścia do apostazji.

Dla takich racji można chcieć wyjść z Kościoła tylko wtedy, kiedy się go traktuje jako stowarzyszenie czy partię, ale nie jak tajemnicę wiary.

Jak ateiści mają traktować Kościół jako tajemnicę wiary? Ktoś, dla kogo Kościół jest tajemnicą wiary, raczej od niego nie odchodzi.

Dla katolików problemem nie są procedury wychodzenia z Kościoła, czy raczej odeń odchodzenia, lecz pytanie: skąd taka potrzeba? 
 
Dla katolików może nie jest to specjalnie porywający temat, ale to nie katolicy odchodzą od Kościoła, tylko ateiści tudzież ludzie przechodzący na inne wyznanie. Czy to oznacza, że katolicy nie powinni interesować się prawem kościelnym i stosunkiem Kościoła do swoich byłych członków (w dodatku będących według logiki Kościoła nadal jego członkami)?

Ktoś, kto nigdy nie miał wątpliwości dotyczących wiary i Kościoła jako instytucji raczej nie pojmie, czym dla wielu ludzi jest apostazja. Podejrzewam, że ksiądz Boniecki po prostu nie potrafi sobie wyobrazić, że można nie wierzyć i że można nie chcieć mieć nic wspólnego z Kościołem, w którym się wychowano. Dlatego uważam, że Kościół powinien uważniej wsłuchać się w to, co mówią ludzie, którzy od niego odeszli, powinien uczyć się na własnych błędach, bo inaczej posypią mu się fundamenty i sam w końcu runie.

wtorek, 25 marca 2014

SKUTKI LISTU O PASKUDNYM DŻENDERZE

Nie bardzo do tej pory zwracałem uwagę na częstotliwość, z jaką moja rodzinka chodzi do kościoła, ale Mamusia sama mnie oświeciła... Uwierzycie, że od 29 grudnia, od pamiętnego listu biskupów, moja Mama ma takiego wkurwa, że nie poszła ani na jedną mszę?

Nawet widząc jej minę po wysłuchaniu tamtego listu nie sądziłem, że aż tak się wkurzy.

Brawo, Episkopacie. Tak widowiskowego pierdolnięcia sobie w stopę, to dawno nie widziałem...

Coś odziedziczyłem po Mamie - nie potrafię iść do kościoła i się wyłączyć (dziadek od siedemdziesięciu lat drzemie na kazaniach, mistrz eks-ministrant). Słucham, a efekt tego słuchania jest taki, że nie poszedłem do bierzmowania i nie utrzymuje kontaktów z Kościołem.

Szkoda. Zwłaszcza, że długo chciałem być zakonnikiem. Właściwie... Kurczę, jak byłem dzieckiem, to chciałem być księdzem! Długie lata! 

I właśnie dlatego ten Kościół nie przetrwa. Bo się dupą wypina na tych, co chcą w nim być.

niedziela, 29 grudnia 2013

JAK KATOLICZKĘ DO KK ZNIECHĘCIĆ

Proboszcza mamy politycznego, więc Moja Mamusia go nie cierpi. Wraca dziś z kościoła, już od progu ni to wściekła ni to zrezygnowana. "Co mamuś, nie udało się nie trafić na proboszcza?", zapytuje zza książki. "Ech", ciężko wzdycha mama. "Jeszcze gorzej... List biskupów czytali..."

niedziela, 15 grudnia 2013

AJATOLLAH HOSER

"Mam pretensje do homoseksualizmu, że zabił on ideę przyjaźni między mężczyznami albo kobietami - całkowicie ją zerotyzował"

Kto to powiedział? Ajatollah czy kolejny minister z Arabii Saudyjskiej? Nie, to znów nieoceniony arcybiskup, metropolita warszawsko-praski, Henryk Hoser.

Pozwólcie, że zacznę od rzyci strony. Rozumiem, że według tej logi... Przepraszam, wedle tego sposobu myślenia, heteroseksualizm zabił idee przyjaźni pomiędzy mężczyznami i kobietami. No cóż, pomijając fakt, że hetero- i homoseksualizm jest tak stary, jak mężczyźni i kobiety, więc nie bardzo miał jak zabić tę relację, to by oznaczało, że każde słowo, które wypowiem do przyjaciółki będzie nacechowane erotycznie? 

Hm... A skoro będzie nacechowane erotycznie, to popełnię grzech cudzołóstwa, da? Czyli nie powinienem się odzywać do kobiet, bo to grzech. Ha! Coś mi się to kojarzy z prawami z państw konkretnie islamskich, które zabraniają kobietom wyłazić z domu bez opieki mężczyzny, żeby czasem nie zgrzeszyła tudzież żeby nie sprowokowała do grzechu. 

Piękna Panno O., fajne masz trampki. Ave satan.

Zaprawdę, nie musimy patrzeć na wschód, by usłyszeć ciekawostki na temat kobiet i mężczyzn. Mamy swoich rodzimych "myślicieli", którzy bardzo chcą pobić ten światły tekst na temat wpływu jazdy samochodem na jajniki.

BTW, dostałem od dziadka "Sezon burz" Sapkowskiego. Na 14 i 15 stronie znajdują się złote myśli niejakiego Belohuna, króla Kerack. Kończą się one podsumowaniem niemal wyjętym z ust kilku naszych "mędrców" - "kto daje babom środki zapobiegające ciąży lub umożliwia jej przerwanie, ten niszczy porządek społeczny, podżega do zamieszek i buntów". Sapek, lofciam cię :)

TU i TU źródło.

niedziela, 28 lipca 2013

DWA NURTY KOŚCIOŁA

Przyszłość Kościoła Katolickiego to nie mohery i starzy, grubi i chciwi biskupi i kardynałowie. Przyszłość Kościoła to 2-3 mln młodych ludzi słuchających Franciszka. Cała nadzieja w tym, że te moherowe relikty nie zniszczą w zarodku tego potencjału, bo jak zniszczą, to za 50 lat KK w Europie nie będzie.

Jeśli KK przetrwa, to za 50 lat, hierarchowie odszczekają wszystko co mówili o homoseksualizmie, o in vitro (to może nieco wcześniej). Po cichu, pod stołem i tak, żeby mało kto słyszał. Pytanie tylko, czy ktokolwiek będzie wtedy na to czekał. KK musi się zmienić i musi to zrobić nieco szybciej.

Papież Franciszek przyciąga mnie do Kościoła z taką siłą, z jaką polscy hierarchowie mnie od niego odpychają, więc nadal pozostanę "bezpaństwowcem".

środa, 24 lipca 2013

KULTURY, POLAKU!

Byłem dziś z dziadkami na Jasnej Górze. Relacja ze zdjęciami jeszcze nastąpi, ale najpierw krótka refleksja.

Kraj w 90 % (podobno, teoretycznie) katolicki, a ludzie nie wiedzą, że do kościoła nie idzie się w krótkich spodenkach. Trzepie mnie po prostu, jak widzę dorosłą babę w szortach do połowy uda, która włazi do kaplicy. Trzepie mnie i nie rozumiem, dlaczego księża nie reagują. Trzepie mnie, jak widzę lasencję w moim wieku, która czekając na odsłonięcie obrazu Matki Boskiej esemesuje w kaplicy. Trzepie mnie, jak widzę, że rodzice nie umieją ubrać dziecku koszulki z krótkim rękawkiem (a nie koszulki bez rękawów typu koszykarskiego) i spodni za kolano. Trzepie mnie, jak widzę ludzi, którzy mimo komunikatu przez megafon i kilku DUŻYCH i WYRAŹNYCH JAK PIEGI PEWNEJ ALEKSANDRY* obrazków zakazujących używania fleszy w Kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej, używają fleszy i udają, że nie słyszą i nie widzą.

Kurcze blade. Jak wchodzisz do synagogi masz ubrać (jeśli jesteś facetem) jarmułkę, wchodząc do meczetu rozbierasz buty i zasłaniasz włosy (jeśli jesteś kobietą), wchodząc do cerkwi masz zakaz wejścia za ikonostas i nie możesz się odwracać do niego zadkiem. 

I masz się ubrać skromnie. Rękawek, spodnie/spódniczka za kolano. Inaczej jesteś durnym, niewychowanym i niekulturalnym imbecylem. Muszę dodawać, że używanie telefonu i flesza również jest świadectwem kompletnego braku kultury?

* Które osobiście uwielbiam.

czwartek, 30 maja 2013

DWA OBLICZA

W Watykanie papież w Boże Ciało mówi o solidarności i znaczeniu biblijnej historii mówiącej o rozmnożeniu chleba i ryb.
W Polsce biskupi w to samo Boże Ciało stwierdzają, że in vitro to eksperyment, gadają bzdury o związkach partnerskich, ględzą o rozpadzie rodziny i aborcji, o nietolerancji wobec katolików (w kraju, w którym podobno stanowią ponad 90 % - autoagresja?) oraz o tym, że Bóg zaludnił ziemię, żeby ludzie się rozmnażali i dalej zaludniali ziemię (ale bez seksu, bo seks to grzech!).

I tak się zastanawiam, czy to ciągle jest jeden Kościół. I czy papież zdaje sobie sprawę z tego, że żeby uzdrowić sytuację w Kościele, musiałby wypieprzyć na zbity pysk 3/4 (jak nie więcej) kardynałów i biskupów.

Tylko tak cichaczem podejrzewam, że 80-85% tych, co dzisiaj maszerowali po miastach nie ma pojęcia w jakich uroczystościach brali udział i co one uświetniają. 
Polacy mają ZERO wiedzy na temat religii, którą teoretycznie w większości wyznają. A hierarchom kościelnym się to podoba, bo jak Polacy zaczną czytać Biblię i zaznaczać punkty, w których Kościół (zwłaszcza polski) mija się z Chrystusem, to będą musieli przenieść się do Afryki. 
Tam ciągle łatwo szerzyć szkodzące ludziom zabobony.

środa, 22 maja 2013

PRZEGLĄD PRASY

MARSZ SZMAT I POSEŁ PAWŁOWICZ
Na dobry początek gazeta.pl i pani poseł Pawłowicz, która tak określiła Marsz Szmat: "Przebieranie się, czynienie wyuzdanych gestów, zachowywanie się w sposób obrażający innych. Niektóre z tych pań powinny naprawdę krytycznie spojrzeć do lusterka i rzeczywiście włożyć staniki, a nie epatować młodych ludzi, a właściwie straszyć facetów tymi piersiami"

Po pierwsze - piersiami to można straszyć jak się ma sześćdziesiąt lat, cycki do połowy brzucha i nie nosi się stanika - widziałem ostatnio taki okaz na ulicy. Nie wzbudziło to mego zachwytu, ale i nie wzbudziło oburzenia. Nie mój interes. Po pierwsze, podpunkt b - "straszyć piersiami"? Widać, że pani poseł nie miała dużo do czynienia z facetami :)

Ale ad rem, koniec wygłupów. Do lusterka to pani poseł powinna spojrzeć, zwłaszcza w czasie pienienia się przed kamerą. A jeśli chodzi o sam Marsz Szmat - inicjatywa jest, krótko mówiąc, zajebista. A ja czuje się obrażony stwierdzeniem, że każdy facet to takie nieopanowane, wściekłe zwierze, które jak widzi cycki to musi zerżnąć. Jak ktoś działa w ten sposób, to oznacza li i jedynie, że jest pieprznięty i powinien spędzić resztę życia w kaftanie bezpieczeństwa.

Pani poseł Pawłowicz obraża moje uczucia estetyczne, a jednocześnie tak mnie wkurwia, że nie mogę przemilczeć jej inteligentnych jak cholera wypowiedzi.

TU gazeta.pl, TU post z natemat.pl.

PIĘTNOWANIE DZIECI WEDŁUG KONSERW
Natemat.pl i pan poseł Wipler, który nie posyła dzieci do przedszkola, w którym mogłyby spotkać się z dziećmi rozwodników i samotnych rodziców, a co dopiero dziećmi lesbijków i gejów. Brawo. Stygmatyzujmy dzieci rozwodników, gorącym żelazem najlepiej, lesbijki i gejów sterylizujmy (jak za starych, dobrych, eugenicznych czasów), a takie bękarty jak ja zrzucajmy ze skał (jak za starych, dobrych, spartańskich czasów). 

Przecież to jasne, że dzieci mają płacić za błędy/niepowodzenia rodziców. Albo za to, że mamusia ma żonę albo tatuś ma męża. To dziecka wina, że się urodziło bękartem. To takie chrześcijańsko-miłosierne!

"Co wyrośnie z dzieci, uczonych od małego, że są lepsze od Jasia i Kasi, którzy mają tylko tatę albo tylko dziadków? Co się stanie z rodziną, jeśli duża część społeczeństwa z uporem będzie kwestionować prawo do bycia szanowanym z powodu wychowania w rodzinie niepełnej?" To pani Kozłowska-Rajewicz, pełnomocniczka rządu ds. Równego Traktowania, TUTAJ pełen komentarz, a TUTAJ artykulik o wychowaniu w przedszkolu made by Opus Dei.

Fragment tego artykuliku: "Nie ma w końcu także koedukacyjnych klas. Wszystko zgodnie z dewizą założyciela Opus Dei św. Josemarii Escrivy: Zakładajcie szkoły dla swoich dzieci, będące przedłużeniem domu rodzinnego (...)" Nie wiedziałem, że dom rodzinny ma być koedukacyjny. Skoro ma być koedukacyjny, to rodzina typu "mama+tata=syn, córka, syn, córka, córka itd" chyba tego warunku nie spełnia. 

MATURA Z JEDYNEJ SŁUSZNEJ RELIGII
Wszystkie media, jak jedna żona, donoszą, że Kościół chce wprowadzenia matury z religii. A proszę bardzo! W alternatywnym świecie.

Religioznawstwo, etyka - rozumiem. Religia katolicka - nie rozumiem. Zwłaszcza, że z moich obserwacji wynika, że uczy się na niej głównie bzdur (o antykoncepcji na przykład) i formułek modlitw. Matura z kalendarzyka małżeńskiego. Dobry dżołk.

TU artykuł z wyborcza.pl.

A TAK NA MARGINESIE
Pani Kozłowska-Rajewicz objęła swoim patronatem Paradę Równości 2013. Cieszymy się. TUTAJ.

Newsweek pisze o węgierskich nacjonalistach. My mamy takich samych oszołomów, z którymi nikt od lat nic nie robi. Dzisiaj palą plakaty "pro-homicze" i niszczą tabliczki z nazwiskami posłów (Anny Grodzkiej, tak na przykład), protestują przeciwko tolerancji unosząc prawą rękę w tym zasranym geście Heil Hitler, podpalają mieszkania i czasami biją. Jutro zaczną bić bezustannie. Pojutrze zabijać. A wtedy będzie za późno na reakcję. TUTAJ newsweek.

A na koniec - "Jednak na miejscu ministra Sienkiewicza zaraz po wizycie w Białymstoku udałabym się do Ministerstwa Edukacji i przejrzała podręczniki i programy szkolne, by zobaczyć, gdzie naucza się tam tolerancji, współżycia z innymi i zrozumienia problemu "inności"(...) Otóż nigdzie." To oczywiście niezawodna pani Środa i jej felieton w wyborczej. TUTAJ.

wtorek, 12 lutego 2013

ODWAŻNIE, ALE BEZ SZAŁU

Tak na fali dzisiejszego przeglądu prasy...

Obecnie monarchia absolutna istnieje w sześciu krajach. Jest to Arabia Saudyjska, Brunei, Katar, Oman, Tonga i... I Watykan :) W pewnym sensie absolutyzm panuje jeszcze w Bhutanie, Jordanii, Maroku i Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a "nieoficjalnie" też na przykład w Korei Północnej*. Jakbym był złośliwy, to powiedziałbym, że papież ma doborowe towarzystwo.

Decyzję Benedykta XVI określam jako niesamowicie odważną. Czy będzie przełom? To zawsze jest jakiś przełom i precedens, na którego podstawie można tworzyć argumenty. 

Heh, swego czasu spisałem sobie 21 warunków, które musiałby spełnić KK, żebym do niego wrócił**. jednym z nich było: Ograniczenie władzy i kultu papieża oraz kadencyjność urzędu. Czy abdykacja papieża to krok w stronę kadencyjności? Nie byłbym tego taki pewien. Największą wadą i jednocześnie największą zaletą Kościoła Katolickiego jest to, że jest on stały.

W każdym razie jestem pod wrażeniem tej decyzji. Zrzec się władzy królewskiej, władzy dającej prawo głosu w sprawach wewnętrznych państw. Władzy, która w niektórych krajach afrykańskich daje papieżowi prawo ingerencji w sprawy kraju. Władzy nad ciałami i duszami milionów ludzi! Bardzo odważne, bardzo dojrzałe.

Nie będę oceniał jego pontyfikatu, nie chcę udawać, że się na tym znam. Jednak moje subiektywne zdanie jest niezbyt pochlebne. Gorąco wierzę, że można zachować ten jeszcze przedsoborowy konserwatyzm w kwestii obrzędów (innymi słowy, w czasie mszy ksiądz tyłem do wiernych) i jednocześnie otworzyć się na ludzi - na gejów, lesbijki, transseksualnych, a przede wszystkim na kobiety. Według mnie KK w ciągu ostatnich lat idzie raczej w drugą stronę i nie przysparza mu to popularności. 

No cóż, pozostaje mi życzyć Benedyktowi XVI dużo zdrowia, a Kościołowi Katolickiemu nawrócenia. Chociaż wątpię, że ta abdykacja będzie impulsem do zmian. 

* BTW, Korea Północna przeprowadziła próbę jądrową. TUTAJ. A tera mi proszę wytłumaczyć, po jaką cholerę w ogóle stworzono broń jądrową i dlaczego ciągle prowadzi się wyścig zbrojeń?
** więc raczej do niego nie wrócę :)

poniedziałek, 14 stycznia 2013

APOSTAZJA

Opracowuję właśnie mój akt apostazji. "Opracowuję" to dobre słowo, bo nie ma jednego oficjalnego formularza. No w każdym razie, znalazłem przykłady (oraz instrukcję obsługi proboszcza) na

Za jakiś czas pewnie podzielę się refleksjami z wizyt w kancelariach parafialnych. Najpierw jednak muszę znaleźć dwóch świadków mojego odstępstwa od wiary katolickiej. Zupełnie nie wiem, po kiego penisa to potrzebne, no ale jak wymagają... Szkoda, że osiemnaście lat temu nie wymagali ode mnie zgody na chrzest, a po nie przystąpieniu do bierzmowania automatycznie mnie nie wykreślili z kartotek.

Jak już zauważyłem, nie ma oficjalnego formularza, a moje dane zostaną w księgach parafialnych na wieki wieków, bo KK wymyślił sobie, że nawet jak odejdę od Kościoła, to nadal będę w kartotece jako ochrzczony, więc w statystykach nadal będę członkiem Kościoła. Wszytko w imię kasy, bo im więcej statystycznych katolików (chociaż niekoniecznie wierzących, kto by się tu wiarą przejmował), tym większa moc nacisku na władzę, tym więcej kasy można sobie załatwić. 

Jest to oczywiście pogwałcenie ustawy o ochronie danych osobowych, ale przecież KK może mieć w rzyci literę prawa. Widzę tu zachowanie podobne do zachowania łysych chłopaczków spod znaku JP, którzy powtarzają: "tylko Bóg może nas sądzić", a jak ktoś im ukradnie bluzę z napisem "JP" ("Jebać Policję"), możliwie najszybciej udają się do najbliższego komisariatu, żeby zgłosić przestępstwo i domagać się zlokalizowania tejże bluzy przez tak zwanych "psów".

Moja Mama oczywiście widzi w apostazji jakiś problem, mimo że kilka lat temu wypisała mnie z religii bez żadnych problemów. Ech... Nikt nie traktuje gimnazjalistów poważnie. A to w większości mądre dzieciaki, trzeba się tylko postarać i wysłuchać. Pogadać. No nieważne.

Nie umiem żyć z zakłamaniem. Skoro nie jestem katolikiem, to nie potrafię go udawać i machać ręką "a po co mi to". Apostazja jest mi potrzebna, jest to akt szczerości, dojrzałości i szacunku wobec samego siebie.

niedziela, 25 listopada 2012

KRÓL WSZECHŚWIATA

Tytuł posta to również tytuł ostatnich przemyśleń pana księdza Lemańskiego. W piękny sposób powiedział wszystkim katolikom-antysemitom, że są hipokrytami nie znającymi własnej wiary. Ba! nawet księża nie znają własnej wiary ("Błagam was, zmobilizujcie się do walki z Judeą!" - prałat Jankowski). 

Studia teologiczne najwyraźniej nie potrafią nauczyć tysięcy ludzi jednego prostego zdania: "Jezus jest* Żydem". A antysemityzm ciągle jest naszym sportem narodowym, a każda osoba, która mówi o tym głośno nagle przestaje być Polakiem. Awantura wokół "Pokłosia" oddaje to znakomicie.

,,Piłat zapytał Jezusa: Czy Ty jesteś królem żydowskim? Jezus odpowiedział: Tak, jestem Królem." (J 18, 37)

* dlaczego nie "był"? Bo my, chrześcijanie, wierzymy w życie wieczne i wiemy, że (zgodnie z Biblią) Jezus już je osiągnął. Katolicy dodatkowo wierzą, że jest Bogiem, ale to wyższa szkoła jazdy. Tłumaczę na wszelki wypadek, bo wiem, że w społeczeństwie w 90 procentach katolickim znajomość Biblii i dogmatów ma prawo być zerowa.

poniedziałek, 22 października 2012

KATOLIKU Z NAZWY, CZYTAJ!

Moja klasa znów poddała mi dzisiaj pomysł na posta. Mieli dwie godziny religii, z których wyszli "razem z drzwiami". "Nieco" zdenerwowani. Rechocze niczym Joker TUTAJ, ale nie o tym chce pisać.

Jak już się narechotałem (u hi hi aha ha u hi ha ha) to tak do koleżanki powiedziałem:
S(kunks): To co, bierzesz blankiecik od Mamą i wypisujesz się z religii?
K(oleżanka)1: No kurwa, chyba się wypiszę!
(parę minut)
S: To na co czekasz?
K1: Kupie sobie po prostu stoperki do uszu!
(koleżanki zaczynają jeździć po Księciuniu)
S: Wy zostawcie księdza w spokoju, on po prostu mówi to, co myśli Kościół Katolicki. No chyba wiedziałyście wcześniej, co o antykoncepcji mówi KK?*
(krótka analiza moi słów)
K2: Ale Księcio W. w zeszłym roku nic takiego nie mówił!
S: Bo wiedział, że wszystkie mu z religii zwiejecie!

Tak więc chciałbym to jakoś podsumować.
Jeśli:
a) figurujesz w papierach Kościoła jako katolik
b) bierzesz udział w życiu parafii (chodzisz do kościoła, na chrzty, bierzesz ślub kościelny itd.)
c) chodzisz do spowiedzi
d) łazisz na religię i nie chce ci się czterech literów ruszyć, żeby podpisać jeden papiórek
to jesteś członkiem KK i musisz brać na siebie odpowiedzialność za to członkostwo, wypełniać swoje zobowiązania wobec Kościoła i przestrzegać jego zasad - ewentualnie robić za reformatora, ale uwierz, KK jest jak PZPN. Tego się nie da zreformować. Jeśli jednak nie chcesz mieć tych obowiązków, to droga wolna, APOSTAZJA nie jest taka straszna.

Nie mam pojęcia, dlaczego w tym kraju nie przywiązuje się w ogóle wagi do wiary. Ja tu widzę "mamtogdziesizm" - wszystko fajne, ale rozmawiamy nie o polityce, ale o wierze. Życie wieczne i tak dalej. Wiara, Bóg - ja tu nie widzę miejsca na mamtogdziesizm.

* Tak, broniłem księdza. Dostanę medal od papieża? Obroniłem księdza przed antyklerykałami chodzącymi na religię! Antyklerykałami, którzy deklarują potem w spisie ludności, że są katolikami! (u hi hi aha ha u hi ha ha)

poniedziałek, 15 października 2012

MARTWE LICZBY

Wrażliwych na kaleczenie ozora polskiego uprzedzam, że mam dzisiaj "Dzień Niepoprawnej Polszczyzny".

Odbyłem dzisiaj arcyciekawą rozmowę z moją koleżanką z klasy. Paszczurka (przezwisko nadane dla kontrastu :) ) do tej pory przeżywa lekcję religii, na której Ksiundz przedstawił klasie swój pogląd na antykoncepcję. W skrócie: pigułka antykoncepcyjna to pigułka wczesnoporonna. Dziewczyny podzieliły się na dwa obozy - na te, które zeszły ze śmiechu i paczają na Ksiundza jak na ufoludka i na te, które szlag trafił. Paszczurka należy do tych drugich.

No i wywiązała się dzisiaj dyskusja na historii.

P(aszczurka): Ja się chyba wypiszę z tej religii!
S(kunks): Dziecko, a kto ci każe na nią chodzić. Weź papierek od Mamą (wychowawczyni) i sobie podpisz.
[dwie minuty później]
P: Ale wiesz... Biała suknie, piękna ceremonia! Może jednak się nie wypiszę...
S: Stara, decyduj się. Albo jesteś katolikiem, grzecznie popylasz do kościoła, modlisz się i żyjesz według nauk Kościoła, albo nie jesteś katolikiem, nie popylasz do kościoła i nie bierzesz ślubu kościelnego.
P: Ale ja nie wierzę w Kościół. I chodzę do kościoła.
S: [facepalm] Dziecko, ale skoro chodzisz do kościoła i ładnie zapełniasz statystyki Kościoła, i skoro chcesz mieć ślub kościelny, to uczciwie byłoby, gdybyś żyła według nauk Kościoła!
P: Ale ja nie wierzę w Kościół...

W sumie, to mam dziką radochę, jak widzę co Ksiundz zrobił z dziewczynami. Jak było jeb! w ławkę i komentarz "Gdyby nie ten ślub kościelny...!". Albo chichoty z serii "nie bardzo wiem, czy śmiać się czy płakać". Chcieli religię, mają religię [demoniczny śmiech].

A tak serio, to najpierw cudem przetrwają nauki przedmałżeńskie i wezmą ślub kościelny ("bo biała sukienka"), a później urodzi się Małe i ochrzczą Małe ("bo tak trzeba") - wszystko bez wiary, bez zrozumienia, co robią. Zapełnią tylko księgi parafialne martwymi liczbami i nauczą Małe mechanicznie odpowiadać "jestem katolikiem". A ja będę dalej słuchał o 90 % katolików w Polsce i o tym, że skoro Kościół Katolickie ma tyle "wiernych", to powinno mu się iść na rękę.

"Proroku, twojej nauki nie znam, więc gdybym ją przyjął, uczyniłbym to tylko ze strachu jak tchórz i człowiek podły. A czyż zależy ci na tym, by wiarę twoją wyznawali tchórze i ludzie podli?"* - chyba czas, żeby KK odpowiedział sobie na to pytanie. I na jeszcze jedno - czy zależy wam na pieniądzach, czy na szerzeniu realnej wiary?

* Henryk Sienkiewicz, "W pustyni i w puszczy", rozdział XVIII. Słowa Stasia do Mahdiego, jakby ktoś nie wiedział :)

niedziela, 9 września 2012

Usłyszałem dziś w Telekspresie, że biskupi sprzeciwiają się "promocji [...] par homoseksualnych". Najwyraźniej biskupi mają doświadczenie w handlowaniu ludźmi ludzi i przestrzegają nas, polskie społeczeństwo, że oferta "dwóch gejów w cenie jednego" jest do dupy. Szkoda, widziałem dziś dwóch takich ładnych na targu...




Bardzo ciekawy wywiad z biskupem Szymonem Niemcem. TUTAJ. Tak, dzieci, dobrze kojarzycie, ten pan jest działaczem LGBT :)

poniedziałek, 4 czerwca 2012

PAUL WASHER


Dzisiaj post skierowany głównie do ludzi wierzących, ale pewnie i ateista coś dla siebie znajdzie.

Jestem człowiekiem wierzącym, jestem chrześcijaninem i nie mam zamiaru się tego wstydzić*. Nie ukrywam też, że cały czas poszukuję tego ideału wiary i ciągle go nie mogę znaleźć. Ciągle nie znalazłem Kościoła, który byłby moim Kościołem. Znalazłem jednak Boga, w którego chce wierzyć.

Pan Paul Washer jest dość znanym w internecie pastorem. Niezależnie od tego, jakiej wiary jesteście bardzo was proszę o zwrócenie uwagi na jego słowa. Moją klasę, mój rocznik, moje pokolenia zwłaszcza. Nie usłyszycie tego na szkolnej religii, nie chodzę do kościoła, nie wiem, co tam słyszycie, więc się nie wypowiem. Jestem jednak pewien jednego - jeżeli uważasz, że wierzysz w Boga, to pastor Washer bardzo tobą wstrząśnie.


* Dygresja numer jeden (Panna O. niech nie czyta, bo znowu zanudzam): zauważyliście pewną paranoję w naszym społeczeństwie? 95 % Polaków podobno jest ludźmi wierzącymi a jednocześnie wielu wstydzi się przyznać do bycia wierzącym. Paranoja, jednak chciałbym tu zacytować Jezusa: "Do każdego więc, kto się przyzna do mnie przed ludźmi, przyznam się i ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i ja przed moim Ojcem, który jest w niebie". 
Obejrzyj film i przemyśl te słowa. A potem zdecyduje wreszcie - albo jesteś osobą wierzącą i wypełniasz przykazania swojej religii, wypełniasz słowa Chrystusa, albo jesteś osobą niewierzącą i traktujesz to jedynie jako ciekawostkę przyrodniczą. Albo pielęgnujesz swój związek z Bogiem, albo go nie ma.

** Dygresja numer dwa: jak wam się spodoba, to tu jest jeszcze KAZANIE O EWANGELII JEZUSA CHRYSTUSA, właśnie zacząłem oglądać.

środa, 16 maja 2012

CELIBAT

Anonimowy (znów) czytelnik napisał:
Od czasu do czasu przeglądam Twój blog. Dużo piszesz o religii i tematach religijnych. Jestem ciekaw, jaki jest Twój pogląd na dość głośny nieraz temat, a mianowicie miłość wśród kapłanów. Wierzysz w to, że miłość księdza i nastolatki może się udać?

Pytanie nazwałbym dwuczłonowym:
1. Co myślisz o miłości wśród kapłanów?
2. Czy miłość księdza i nastolatki może się udać?

Odpowiedź 1: 
Uważam, że celibat jest przesadą. Kapłan ma prawo do miłości, uważam, że wręcz wzbogaciłaby ona jego posługę. Skończyły by się też zarzuty pt. "Kościół nie wie o czym mówi". Hmm... Nie wiem, czy najlepszym rozwiązaniem nie byłby system stosowany u prawosławnych - duchowny stojący nisko w hierarchii może mieć żonę, ale już ci będący wyżej (jak nasz biskup) nie*. Wtedy ci, którzy potrzebują żony, mogliby ją mieć, bez szkody dla swego urzędu, jednak gdyby chciał piąć się po szczeblach kariery musiałby żyć w celibacie. Jasno, klarownie, po ludzku.

Odpowiedź 2:
Niezależnie od wszystkiego, według mnie kapłani dla własnego dobra, a także dla dobra swoich kochanek i ewentualnych dzieci powinni zrezygnować ze związków do czasu, aż Kościół zrezygnuje z celibatu. Może to trochę potrwać, ale skoro ksiądz zgodził się na życie w celibacie, to powinien w nim żyć - tak jest uczciwie.

* jak coś pokręciłem to mnie poprawcie, jeśli chodzi o prawosławie to bazuje na opowieściach dziadka.

sobota, 7 kwietnia 2012

ALLELUJA!

Dzisiaj mocno religijnie. Taki czas : )

Drodzy Czytelnicy Wierzący w Boga. Konkretnie chrześcijanie. Mam propozycję nie do odrzucenia - przestańmy żyć cierpieniem i śmiercią Jezusa, przestańmy żyć ze strachem przed piekłem. Jezus oddał za nas życie, dzięki czemu czeka nas niebo. To chyba powód do radości, co?

Przestańmy się zachowywać, jakbyśmy mieli trupa w szafie. Nie musimy chodzić naokoło niej na paluszkach. W szafie nie ma żadnego potwora, jest tylko w naszych głowach. Wyrzućmy go i przestańmy się bać. Nie ciąży na nas żadna wina!

Teolodzy od lat próbują nam udowodnić, że Jezus zginął z naszej winy. Poczucie winy sprawia, że lgniemy do tych, którzy twierdzą, że mogą dać nam zbawienie. Oczywiście wtedy, gdy będziemy przekazywać na nich pieniądze. Problem w tym, że to nie jest prawda. Jezus zginął dlatego, że myślał inaczej niż większość, co się większości nie spodobało. A że był zajebistym człowiekiem, to dzięki niemu Bóg stwierdził "skoro wy, ludzie, potraficie zebrać się na taką zajebistość, to będziecie mieli życie wieczne". Nie jesteśmy winni śmierci Jezusa! Nie musimy pokutować za nie swoje grzechy. 

Zacznijmy cieszyć się z bożej miłości. Zacznijmy cieszyć się z tego wielkiego daru, jakim jest życie wieczne. Zacznijmy żyć nie śmiercią, lecz nauką Jezusa. Będziemy szczęśliwsi.

Alleluja i do przodu!


(tak wiem, że to uproszczona wersja historii Jezusa, ale jak się dzielę swoją wiedzą, to mi wychodzą poematy długie na 3 strony A4, których nikt nie czyta :). Jak ktoś uważa, że moje uproszczenie jest guano warte mogę napisać poemat)

sobota, 26 listopada 2011

WIARA


Zróbmy awangardę w szkole - pomyślmy. To wcale nie jest takie trudne. Trzeba usiąść, znaleźć jakiś temat i go przedyskutować. Temat na dziś? Może coś prostego - wiara.
Co to znaczy wierzyć? Cisza w klasie, więc może zapytam najpierw, czy w coś wierzycie? W co wierzycie?
- W Boga.
Kinga mówi, że wierzy w Boga. Co to znaczy? W jakiego Boga wierzy? Kim lub czym jest przedmiot jej wiary? Kinguś?
- Nie wiem... Bóg jest stwórcą całego świata.
A co robisz, by twoja wiara była trwała i wciąż świeża?
- Chodzę do kościoła.
A po co chodzisz do kościoła? Tak po prostu, żeby się przejść?
- Nie, żeby być bliżej Boga.
A Bóg jest według ciebie tylko w kościele?
- Nie, Bóg jest wszędzie.
Więc dlaczego chodzisz do kościoła, skoro możesz go spotkać wszędzie?
-...
To może skieruję pytanie do całej klasy. Po co chodzicie do kościoła, skoro Boga możecie czuć w każdym innym miejscu?
- Może chodzi o wyjaśnienie...
No dawaj, Romek. Co chcesz, żeby zostało ci wyjaśnione w kościele?
- No, Pismo Święte.
Czyli masz potrzebę, żeby kapłan wyjaśnił ci, o co chodzi Bogu? Wszyscy tak macie?
- Tak, bo nie jesteśmy nieomylni i gdy ktoś studiował teologię, to lepiej rozumie Biblię.
Więc ksiądz ci coś mówi, a ty jesteś, Kinguś, przekonana, że tak właśnie jest. I ufasz księdzu, że cię nie zawiedzie, tak?
- Tak.
Więc w co wierzysz? W Słowo Boże czy w słowo księdza?
- W jedno i drugie.
A co, jeśli słowo księdza jest sprzeczne z Biblią?
- To ważniejsze jest Słowo Boże.
A powiedzcie mi, czytacie Pismo Święte?
- Nie.
- Czasem.
Więc ta część klasy, która powiedziała, że nie czyta Biblii bazuje na samym słowie księdza. Skąd więc może wiedzieć, że ksiądz mówi coś innego niż Bóg? Czy ta część klasy wierzy w słowo księdza, czy Słowo Boże?
- W słowo księdza.
Wiktor, a powiedz mi, czy te osoby mogą wierzyć w Boga?
- Mogą, ale to nie będzie wiara oparta na Biblii.
I tu dochodzimy do paradoksu. Człowiek, który nie czyta Biblii idzie do kościoła i słucha księdza, który mówi, że źródłem i podstawą wiary tego człowieka jest Biblia, której ten człowiek nie zna. Czyli de facto jego wiara jest oparta na jego niewiedzy. Jaka jest to więc wiara?
- Bezpodstawna.
- Krucha.
- Bez fundamentu.
Brawo, Wiktor. Bez fundamentu. Taka wiara to budowanie zamku na piasku. I taką wiarę najłatwiej stracić. Ten właśnie sposób wierzenia jest powodem, dla którego tak wielu ludzi odchodzi od katolicyzmu, ale podobna sytuacja jest również w innym wyznaniach. Większy liberalizm świata nie jest jedyną przyczyną porzucania religii.
Wrócę więc do mojego pierwszego pytania. Co to jest wiara?
- Jest to zbiór wierzeń...
- To takie odczucie...
O właśnie! Wiara to takie odczucie, czy przeczucie, że nie jesteśmy we wszechświecie sami i że jest też coś poza tym światem.
A co nam wiara daje?
- Wierząc wiemy, że życie nie kończy się po śmierci.
- Wiara pomaga w codziennym życiu...
- Prowadzi przez życie!
A według was warto wierzyć?
- Tak.
Dlaczego?
- Bo życie jest łatwiejsze.
Tak więc życzę wam mocnej wiary podpartej solidnym fundamentem. I nie bójcie się pytać, wątpić i szukać odpowiedzi. W to co znajdziecie, wymyślicie i przeczytacie możecie wierzyć bez obaw. Ale wierzenie bezgranicznie w słowa drugiego człowieka jest już mniej oczywiste.

*DRYŃŃŃŃŃŃŃŃŃŃŃ*

poniedziałek, 4 lipca 2011

KLĘKAĆ, ZABIJAĆ...?

hehe... dostałem laptopa :) Piętnastocalowa gadzina firmy hp, Windows 7, do którego próbuję się przyzwyczaić i internet śmigający tak, że aż miło patrzeć. Jeszcze tylko poprzenoszę śmieci ze starego kompa i będzie pięknie. A, nową myszkę muszę kupić jeśli chcę nadal rysować na paincie.

W ramach mojego upolitycznienia poczytuję sobie gazetkę o wdzięcznej nazwie Newsweek. Jak zwykle felieton redaktora naczelnego, Wojciecha Maziarskiego, wzbudził mój podziw trafnością.
Pan Maziarski piszę o ustawie aborcyjnej. I aż chce się zacytować: "Uderzającym doświadczeniem epoki PRL był nieustanny rozdźwięk między rzeczywistością a ideologią. Między faktami a wzniosłymi hasłami i normami zapisanymi w ustawach." Tak więc wszyscy potępiają aborcję i nazywają ją grzechem/morderstwem, a jednocześnie nie wahają się tego narzędzia użyć. W Polsce w dobrym tonie jest nie mówić o tematach uznawanych za tabu, a jednocześnie dobrze jest mówić dobrze o katolickich wartościach i okazywaniu swojego katolicyzmu nawet jeśli wiemy, że to wszystko guano prawda i że i tak zrobimy po swojemu. Jak to pisze pan Maziarski "Partyjne akademie i kościelne msze swoje, a życie swoje."

Hm... W jakiejś reklamie usłyszałem hasło "życie zaczyna się od pierwszego oddechu". Myślę, że to jest najlepszy sposób na zaprezentowania moich poglądów dotyczących aborcji. Uważam, że powinna być to sprawa tylko matki - skoro biologicznie płód jest od niej zależny, to dlaczego ona nie miała by decydować o tym, czy chce go urodzić? Nie widzę powodu, dla którego społeczeństwo, a co gorsza księża i politycy mieliby być sumieniem takiej osoby. Człowiek to istota myśląca i jak nie jest ubezwłasnowolniona to potrafi o siebie zadbać i o sobie i swojej ciąży decydować.

Inna sprawa, że taka dyskusja powinna toczyć się z wyłączeniem osób duchownych, bo nie wszyscy których ustawa antyaborcyjna miałaby dotykać są osobami wierzącymi. Duchowni powinni nauczać swoich prawd w kościołach - redaktor Maziarski słusznie doszedł do wniosku, że biskupi "chyba utracili wiarę w możliwość prowadzenia misji duszpasterskiej, skoro uznali, że swoje cele muszą osiągać nie drogą nauczania wiernych, lecz za pomocą prawa państwowego i sankcji karnych". Hmm... Czyżby Kościół stracił posłuch w społeczeństwie?

Felieton pana Maziarskiego tutaj.

Bardzo ciekawa dyskusja na forum gazeta.pl o ateistach w kościele. Co robić - klękać/nie klękać, wstawać/nie wstawać itd. Nie byłem w stanie przeczytać wszystkich stu paruś komentarzy, bo w zasadzie pokrywają się. Oddam głos bene_gesserit (pisownia orginalna): Mi to sie wydaje, ze klękanie podczas mszy w przypadku osob niewierzących, innowiercow itd to wyraz szacunku nie dla sacrum, ale zgromadzonych w swiatyni osob. Bardzo sensownie brzmi. Ja zawsze mam pewien problem ze znakiem krzyża i wodą święconą, gdy wchodzę do kościoła, jednak zawsze sobie to tłumacze tak, że wchodząc do synagogi ubiorę przecież jarmułkę czy jakąś inną czapeczkę, a wchodząc do meczetu zdejmę buty. Dla mnie wtedy też to ma znaczenie, bo czuję, że nie zachowuję się jak krowa wchodząca do obory, tylko jak człowiek szanujący to miejsce i tą tradycję.

Dobry artykuł z onet.pl - o atomowym okręcie podwodnym K19. Nie wiem czy kojarzycie, ale na podstawie historii tego okrętu nakręcono film z Harrisonem Fordem i Liamem Neesonem ("K19: The Widowmaker"). Film jest świetny, a ten artykuł nadaje się na świetne podsumowanie nieco zmienionej w filmie historii.

Do przeczytania!