poniedziałek, 22 października 2012

KATOLIKU Z NAZWY, CZYTAJ!

Moja klasa znów poddała mi dzisiaj pomysł na posta. Mieli dwie godziny religii, z których wyszli "razem z drzwiami". "Nieco" zdenerwowani. Rechocze niczym Joker TUTAJ, ale nie o tym chce pisać.

Jak już się narechotałem (u hi hi aha ha u hi ha ha) to tak do koleżanki powiedziałem:
S(kunks): To co, bierzesz blankiecik od Mamą i wypisujesz się z religii?
K(oleżanka)1: No kurwa, chyba się wypiszę!
(parę minut)
S: To na co czekasz?
K1: Kupie sobie po prostu stoperki do uszu!
(koleżanki zaczynają jeździć po Księciuniu)
S: Wy zostawcie księdza w spokoju, on po prostu mówi to, co myśli Kościół Katolicki. No chyba wiedziałyście wcześniej, co o antykoncepcji mówi KK?*
(krótka analiza moi słów)
K2: Ale Księcio W. w zeszłym roku nic takiego nie mówił!
S: Bo wiedział, że wszystkie mu z religii zwiejecie!

Tak więc chciałbym to jakoś podsumować.
Jeśli:
a) figurujesz w papierach Kościoła jako katolik
b) bierzesz udział w życiu parafii (chodzisz do kościoła, na chrzty, bierzesz ślub kościelny itd.)
c) chodzisz do spowiedzi
d) łazisz na religię i nie chce ci się czterech literów ruszyć, żeby podpisać jeden papiórek
to jesteś członkiem KK i musisz brać na siebie odpowiedzialność za to członkostwo, wypełniać swoje zobowiązania wobec Kościoła i przestrzegać jego zasad - ewentualnie robić za reformatora, ale uwierz, KK jest jak PZPN. Tego się nie da zreformować. Jeśli jednak nie chcesz mieć tych obowiązków, to droga wolna, APOSTAZJA nie jest taka straszna.

Nie mam pojęcia, dlaczego w tym kraju nie przywiązuje się w ogóle wagi do wiary. Ja tu widzę "mamtogdziesizm" - wszystko fajne, ale rozmawiamy nie o polityce, ale o wierze. Życie wieczne i tak dalej. Wiara, Bóg - ja tu nie widzę miejsca na mamtogdziesizm.

* Tak, broniłem księdza. Dostanę medal od papieża? Obroniłem księdza przed antyklerykałami chodzącymi na religię! Antyklerykałami, którzy deklarują potem w spisie ludności, że są katolikami! (u hi hi aha ha u hi ha ha)

3 komentarze:

  1. Wciąż nie widzę w tym nic śmiesznego.
    Baj de łej, tak tylko napomknę, że można być katolikiem niechodzącym do kościoła. Albo kimś wierzącym w Boga, ale nieutożsamiającym się z Kościołem. (tzn. ja twierdzę, że można, i inni ludzie twierdzą, że można, ale księża wcale tak nie twierdzą; Bóg jeszcze nie określił jasno swego stanowiska...)

    a-be

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozśmieszyło mnie oburzenie na księdza, który powiedział to, co przecież jest w Kościele jasne - antykoncepcja to zło. Śmieszy mnie też to, że one chyba jeszcze tego nie zauważyły, co chyba określa ich wiedzę o Kościele.

      Ok, nieutożsamianie się z Kościołem rozumiem, ale po co w takim razie być w tym Kościele, brać ślub kościelny czy chodzić na religię w szkole?
      Ja się nie utożsamiam z Kościołem, więc za półtora miesiąca złożę apostazję, a póki co nie chodzę na religię. A przecież wierzę w Boga :)

      Usuń
    2. Mnie to nadal nie śmieszy, no ale ja bym chciała uświadomić wszystkich i kazać się wszystkim określić zdroworozsądkowo "czy ja na pewno tu należę, czy tylko tak mówię i dlaczego (nie)".

      Czysto teoretycznie - może to rodzaj niepalenia mostów za sobą. Takie... uchylone drzwi, z których się nie korzysta, ale może. Mam na myśli samo "niewypisywanie się" z Kościoła. Może ktoś po prostu lubi bywać czasem na mszy, a może liczył na oświecenie na religii... Mnóstwo możliwości, mimo wszystko.

      a-be

      Usuń