niedziela, 29 kwietnia 2012

Z pozdrowieniami dla "wymiaru sprawiedliwości". Dziękujemy, że uważacie nas za ciemny lud, który każdą bzdurę kupi.


piątek, 27 kwietnia 2012

Seria zamachów na Ukrainie. Coś czuje, że oficjalny komentarz będzie brzmiał tak:

"Obywatele tak bardzo przejęli się sprawą bezpieczeństwa na Euro 2012, że sami postanowili sprawdzić działanie służb. Oczywiście zadziałały one bez zarzutu, więc Euro będzie bezpieczne..."

Eh... Wracam do romansowania z Piękną Młodą Kobietą.

wtorek, 24 kwietnia 2012

Gowin* chce wprowadzić prawo, dzięki któremu gwałt będzie ścigany z urzędu. Nie lubię tego faceta ale się zgadzam. Jak na niego to mądra rzecz. 

Wspominałem już, że nie lubię tego faceta?

* Nie lubię tego faceta.

ME GUSTA

Kolejne szkolne wypracowanie. Znowu mnie poniosło przy pisaniu :)

PIERWSZORZĘDNA KULTURA DRUGORZĘDNA – MÓJ STOSUNEK DO WYTWORÓW POPKULTURY

Jestem człowiekiem z piekła rodem – nie byłbym sobą, gdyby wszystko mi się podobało. Co mi się nie podoba? Hierarchizowanie. Szufladkowanie. Ustawianie w rzędach. Dyskutowanie o gustach.

Temat eseju sugeruje właśnie taką hierarchiczność – najpierw jest kultura pierwszorzędna (Mozart i „Dialogi” Platona), potem drugorzędna („Potop” i Marek Grechuta), następnie trzeciorzędna („Harry Potter” i Metallica) a potem … (tu można by użyć popularnego słowa na „g”) - popkultura (Lady Gaga i „Sexy mama” Kasi Cichopek). A potem kultura pierwotna – Peja i podręczniki szkolne.

Jestem jednak zagorzałym wrogiem szufladkowania. Co cię obchodzi, czy jestem czarny, biały, czy jestem metalem, czy plastikiem? Wszyscy jesteśmy równi – to powinien być punkt wyjścia każdej dyskusji.

Tak więc równe są różne kultury, różne style muzyczne i literackie. Nie można z góry zakładać, że coś jest gorsze. I nie można mówić, że coś jest gorsze, bo popularne – w takim razie możemy stwierdzić, że Biblia i Koran to czeluście piekielne hierarchii kulturowej. To była metafora.

„Potop” jest ckliwą bajką, przesączoną stereotypami – i co z tego? Jest genialną historią napisaną genialnym językiem przez genialnego człowieka. Dlaczego miałby być gorszy od „Dialogów” Platona? Bo młodszy? Bo bardziej popularny? Bo łatwiej go zrozumieć?

Popkultura, jak sama nazwa wskazuje, jest popularna. Problem tkwi w słowie „popularność”. Międzynarodową popularnością cieszą się na przykład takie zespoły jak Metallica czy Rammstein. Równie popularne są Lady Gaga i Rihanna. A także Mozart i Chopin. The Rasmus i Sunrise Avenue. Eminem i 50cent. Ani DiFranco i Melissa Etheridge. Cóż z tego? Otóż to, że jeżeli weźmiemy pod uwagę jedynie popularność danego osobnika lub grupy osobników, to okaże się, że każdy tak naprawdę jest popularny. Każdy tworzy popkulturę?

W pewnym sensie tak. W XXI wieku mamy dużo różnych telewizji, rozgłośni radiowych, stron internetowych, na których można słuchać muzyki... Wykonawcą muzyki może zostać każdy dzieciak z Kanady, który ma „sexy” grzywkę. Czy to jest złe? Nie! To rozwija.

Inna sprawa, gdy za wyznacznik weźmiemy nie popularność, a przesłanie. Tak na przykład „Shrek” jest niewątpliwie wytworem popkultury. Podobnie jak „Piękna i Bestia”. Obie bajki mówią to samo – nie ważne, kim jesteś na zewnątrz, ważne, czy masz dobre serce. Obie są hymnem na cześć świata bez szufladkowania i stereotypów.

„Opowieści z Narnii” i „Harry Potter” - popkulturowe wersje Biblii opowiadające o miłości, walce dobra ze złem i poświęceniu. Metallica pisze piosenki o samotności i bólu („Fade to black”), śmierci łóżeczkowej („Enter Sandman”) czy okropieństwach wojny („One” nawiązujący do książki „Johnny poszedł na wojnę”). Rammstein śpiewający dość złośliwie o USA („Amerika”), bardzo poważnie o homoseksualizmie („Mann gegen Mann”) i walce z samym sobą („Reise, reise” - luźno nawiązuje do powieści „Stary człowiek i morze). Eminem pisze piosenki o braterstwie („Like toy soldiers”), samoakceptacji („Beautiful”) czy o pięknie i wartości muzyki w życiu człowieka („Lose Yourself” - dostał za nią Oscara). Blado w tym zestawieniu wypada Lady Gaga, Rihanna oraz nasze krajowe świecidełka – Sylwia Grzeszczak, Doda, Paula i inne. Czy można je uznać za gorsze? Nie. Dlaczego nie? Bo cobyśmy nie powiedzieli, to będzie to ocena subiektywna wyrażona w mniej lub bardziej brutalny sposób.

Można to wszystko podsumować jednym zdaniem. Nie jest Chopin od Rammsteina lepszy.

Popkultura to zjawisko potrzebne. Po pierwsze dlatego, że każdy może wyrazić swoje zdanie – to wzbogaca kulturę. Po drugie dlatego, że nie wolno hierarchizować wytworów kultury (w zakresie globalnym, prywatnie – a myśl, co chcesz). Po trzecie dlatego, że tabuny krytyków filmowych i muzycznych muszą się nad kimś znęcać, żeby pracy nie stracić.

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Proszę, proszę, moje wygłupy inspirują :)

To co? mamy kandydatkę (ba! kandydatkę, która ma musk), mamy częściowo program... Przewrót majowy 2? :)

niedziela, 22 kwietnia 2012


Przedstawiam wam Pana Mietka. Pan Mietek jest stereotypowym antyfeministą i przedstawi wam dzisiaj swoją refleksję. Z pozdrowieniami na Pięknej Pani Szymonowej :)


sobota, 21 kwietnia 2012

TEMAT RZEKA. O DEBILIZMIE W EDUKACJI

Moja siostra chodzi właśnie do trzeciej klasy szkoły podstawowej. No cóż, każdy kiedyś musi przejść to piekło. Ale nie o dzieciach dzisiaj.

Stworka (siostra znaczy) dostała zadanie domowe z przedmiotu "edukacja wczesnoszkolna" pod tytułem "przynieś informacje o mrówkach". Zszedłem, wstałem, poleciałem po encyklopedię ważącą 1,5 kg, stwierdziłem, że informacji o łacińskich nazwach rodzajów mrówków Stworka raczej nie potrzebuje. No to JEB! encyklopedią na regał, szukam dalej. Jednak, jako osoba humanistycznie zorientowana, na regale książek przyrodniczych nie posiadam. No to co? Odpalam Google.

Informacje, które podręczniki i nauczyciele każą przynieść dziewięciolatkom można znaleźć albo w kilkutomowych encyklopediach, napisane w takiej formie, że licealista musi dwa razy przeczytać, żeby zrozumieć, albo w internecie w formie przyjaznej dla uszu i oczu. Jak myślicie, skąd w takim razie dzieci biorą informacje?

I tak oto stworki - potworki uczone są, że internet to sprawdzone źródło pełne informacji, nieomylne i że to w nim należy szukać informacji. No to siedzą w sieci - odrabiając zadania domowe, ucząc się, grając, śpiewając... Zajebisty jest ten internet, nie?

A potem ten sam nauczyciel, który zadał to zadanie, mówi na zebraniu rodzicom, że ich dzieci powinny ograniczać czas spędzony przed komputerem. Ostatnio usłyszałem też, chyba w TV, mądrą nauczycielkę czegoś-tam, że należy uczyć dzieci korzystania z encyklopedii, że należy im wpajać, że internet to nie jest jedyne źródło prawdy objawionej. Łapiecie ironię?

Ja jestem jeszcze dzieckiem wychowanym bez internetu. Najpierw miałem komputer z zainstalowanym pakietem Office i kilkoma gierkami. Robiłem maniakalnie prezentacje w PowerPoincie, obcykałem Worda i Excela, bawiłem się w html. Na technologii informacyjnej wariowałem w pakiecie Office i pomagałem 3/4 grupy robić stronki. Jak potrzebuje streszczenia lektury, to na regale mam trzy książki poświęcone w całości lekturom. Moje trzy szkolne encyklopedie znam prawie na pamięć, wiem gdzie znaleźć wszystko, czego potrzebuje. Moja siostra nie będzie tego umiała. Odetną jej internet i nie będzie wiedziała co zrobić. Ja w jej wieku namiętnie kartkowałem moją "Encyklopedię dla młodzieży" szukając ciekawych obrazków. Dzisiaj potrzebuje 2 minut, żeby coś w  niej znaleźć. Stworka nawet jej nie dotknie. W jej wieku przeczytałem pierwsze części Harry`ego Pottera. Ona ma problem z "Anarukiem, chłopcem z Grenlandii". 

Do czego zmierzam? Sami nauczyciele pierdolą system edukacji. Nie uczą szacunku do książek jako do źródła wiedzy. Moja mama się bardzo stara, żeby Stworka używała książek, ale przy takich zadaniach wymiękamy. 

Internet jest fajny, ale nie może być nadużywany. W Internecie jest encyklopedia PWN (sam z niej czasem korzystam), jest mnóstwo fajnych słowników (np. słownik polsko - hebrajski, wiedzieliście, że słowo "doda", to po hebrajsku "ciotka"?) ale jest też w pizdu śmieci. Ja to wiem, ty to wiesz, dziewięcioletnie dziecko tego nie wie. Nauczyciele też najwyraźniej nie.

czwartek, 19 kwietnia 2012

PREZYDENTKA EWA

Niniejszym żądam, aby Ewa Tomaszewicz została prezydentem IV, tęczowej RP : )

TUTAJ macie nagranie z dzisiejszego programu dla kobiet na macierzyńskim* (Dzień Dobry TVN). Dyskusja o ciotach. O dziwo, bez walki na torebki z cekinami.

* także dla kobiet w ciąży, kotów, psów, maturzystów uczących się właśnie do matury (ha ha ha) i pań ze świetlicy szkolnej : )

czwartek, 12 kwietnia 2012

CIOTA

Mój szczurek jest zaszokowany kulturą osobistą (a raczej jej brakiem) posłów. Bo wiecie, nie ukrywam, że lubię rzucić prostytutką, jak mnie do tego sytuacja zmusza, że zwrot "co ona/on pieprzy/pierdoli?" jest naturalnym komentarzem dotyczącym wypowiedzi nauczyciela/posła/dziennikarza/innego osobnika. (niepotrzebne skreślić). Jednak, mimo wielkich chęci, nie przeklinam, gdy zwracam się do mamy/dzieciaków/nauczycieli/dyrekcji/pani w kiosku. Bo sytuacja wymaga, żeby mięsem nie rzucać. 

Są miejsca i sytuacje, w których najzwyczajniej w świecie nie powinno się przeklinać. I są osoby, które "brzydkie słowa" powinny zachować dla siebie. Od posła wymagam:
a) inteligencji
b) kultury osobistej
c) szacunku do kolegów.
Żadnej z tych rzeczy nie udało mi się zaobserwować w polskim sejmie. Nie wiem, czy to dlatego, że wybieramy do niego buraków, czy dla tego, że posłowie uważają że są bezkarni. Najpewniej dlatego, że uznali, że nie ważne jak się o nich mówi (dobrze czy źle). Ważne, żeby o nich mówić. 

Buractwo, Palikot. I tak, słowo "ciota" jest obraźliwe.

Na osłodę dzisiejsze zdjęcie mojego Ramzesa, szczura uczonego - który inny sypia na książkach? 


(na zdjęciu jest już obudzony, bo udało mi się upuścić książkę przy robieniu zdjęcia)

niedziela, 8 kwietnia 2012

Rodzinka radośnie politykuje przy świątecznym stole (Żydzi są wszystkiemu winni, Jarosław Polskę zbaw, Tusk gnojek, Komorowski analfabeta, geje - zboczeńce i tak dalej) a ja ze swego rodzaju zdziwieniem melduję, że w Jaworzno (woj. Śląskie) pada śnieg. Życie jest piękne! : )


natalia_oreiro, moi dziadkowie właśnie uznali, że jako lesbijka powinnaś się leczyć. Nie wiem tylko, czy za pomocą nalewki czy z pomocą cudownych rąk Twojej Żony : )

sobota, 7 kwietnia 2012

ALLELUJA!

Dzisiaj mocno religijnie. Taki czas : )

Drodzy Czytelnicy Wierzący w Boga. Konkretnie chrześcijanie. Mam propozycję nie do odrzucenia - przestańmy żyć cierpieniem i śmiercią Jezusa, przestańmy żyć ze strachem przed piekłem. Jezus oddał za nas życie, dzięki czemu czeka nas niebo. To chyba powód do radości, co?

Przestańmy się zachowywać, jakbyśmy mieli trupa w szafie. Nie musimy chodzić naokoło niej na paluszkach. W szafie nie ma żadnego potwora, jest tylko w naszych głowach. Wyrzućmy go i przestańmy się bać. Nie ciąży na nas żadna wina!

Teolodzy od lat próbują nam udowodnić, że Jezus zginął z naszej winy. Poczucie winy sprawia, że lgniemy do tych, którzy twierdzą, że mogą dać nam zbawienie. Oczywiście wtedy, gdy będziemy przekazywać na nich pieniądze. Problem w tym, że to nie jest prawda. Jezus zginął dlatego, że myślał inaczej niż większość, co się większości nie spodobało. A że był zajebistym człowiekiem, to dzięki niemu Bóg stwierdził "skoro wy, ludzie, potraficie zebrać się na taką zajebistość, to będziecie mieli życie wieczne". Nie jesteśmy winni śmierci Jezusa! Nie musimy pokutować za nie swoje grzechy. 

Zacznijmy cieszyć się z bożej miłości. Zacznijmy cieszyć się z tego wielkiego daru, jakim jest życie wieczne. Zacznijmy żyć nie śmiercią, lecz nauką Jezusa. Będziemy szczęśliwsi.

Alleluja i do przodu!


(tak wiem, że to uproszczona wersja historii Jezusa, ale jak się dzielę swoją wiedzą, to mi wychodzą poematy długie na 3 strony A4, których nikt nie czyta :). Jak ktoś uważa, że moje uproszczenie jest guano warte mogę napisać poemat)