wtorek, 24 kwietnia 2012

ME GUSTA

Kolejne szkolne wypracowanie. Znowu mnie poniosło przy pisaniu :)

PIERWSZORZĘDNA KULTURA DRUGORZĘDNA – MÓJ STOSUNEK DO WYTWORÓW POPKULTURY

Jestem człowiekiem z piekła rodem – nie byłbym sobą, gdyby wszystko mi się podobało. Co mi się nie podoba? Hierarchizowanie. Szufladkowanie. Ustawianie w rzędach. Dyskutowanie o gustach.

Temat eseju sugeruje właśnie taką hierarchiczność – najpierw jest kultura pierwszorzędna (Mozart i „Dialogi” Platona), potem drugorzędna („Potop” i Marek Grechuta), następnie trzeciorzędna („Harry Potter” i Metallica) a potem … (tu można by użyć popularnego słowa na „g”) - popkultura (Lady Gaga i „Sexy mama” Kasi Cichopek). A potem kultura pierwotna – Peja i podręczniki szkolne.

Jestem jednak zagorzałym wrogiem szufladkowania. Co cię obchodzi, czy jestem czarny, biały, czy jestem metalem, czy plastikiem? Wszyscy jesteśmy równi – to powinien być punkt wyjścia każdej dyskusji.

Tak więc równe są różne kultury, różne style muzyczne i literackie. Nie można z góry zakładać, że coś jest gorsze. I nie można mówić, że coś jest gorsze, bo popularne – w takim razie możemy stwierdzić, że Biblia i Koran to czeluście piekielne hierarchii kulturowej. To była metafora.

„Potop” jest ckliwą bajką, przesączoną stereotypami – i co z tego? Jest genialną historią napisaną genialnym językiem przez genialnego człowieka. Dlaczego miałby być gorszy od „Dialogów” Platona? Bo młodszy? Bo bardziej popularny? Bo łatwiej go zrozumieć?

Popkultura, jak sama nazwa wskazuje, jest popularna. Problem tkwi w słowie „popularność”. Międzynarodową popularnością cieszą się na przykład takie zespoły jak Metallica czy Rammstein. Równie popularne są Lady Gaga i Rihanna. A także Mozart i Chopin. The Rasmus i Sunrise Avenue. Eminem i 50cent. Ani DiFranco i Melissa Etheridge. Cóż z tego? Otóż to, że jeżeli weźmiemy pod uwagę jedynie popularność danego osobnika lub grupy osobników, to okaże się, że każdy tak naprawdę jest popularny. Każdy tworzy popkulturę?

W pewnym sensie tak. W XXI wieku mamy dużo różnych telewizji, rozgłośni radiowych, stron internetowych, na których można słuchać muzyki... Wykonawcą muzyki może zostać każdy dzieciak z Kanady, który ma „sexy” grzywkę. Czy to jest złe? Nie! To rozwija.

Inna sprawa, gdy za wyznacznik weźmiemy nie popularność, a przesłanie. Tak na przykład „Shrek” jest niewątpliwie wytworem popkultury. Podobnie jak „Piękna i Bestia”. Obie bajki mówią to samo – nie ważne, kim jesteś na zewnątrz, ważne, czy masz dobre serce. Obie są hymnem na cześć świata bez szufladkowania i stereotypów.

„Opowieści z Narnii” i „Harry Potter” - popkulturowe wersje Biblii opowiadające o miłości, walce dobra ze złem i poświęceniu. Metallica pisze piosenki o samotności i bólu („Fade to black”), śmierci łóżeczkowej („Enter Sandman”) czy okropieństwach wojny („One” nawiązujący do książki „Johnny poszedł na wojnę”). Rammstein śpiewający dość złośliwie o USA („Amerika”), bardzo poważnie o homoseksualizmie („Mann gegen Mann”) i walce z samym sobą („Reise, reise” - luźno nawiązuje do powieści „Stary człowiek i morze). Eminem pisze piosenki o braterstwie („Like toy soldiers”), samoakceptacji („Beautiful”) czy o pięknie i wartości muzyki w życiu człowieka („Lose Yourself” - dostał za nią Oscara). Blado w tym zestawieniu wypada Lady Gaga, Rihanna oraz nasze krajowe świecidełka – Sylwia Grzeszczak, Doda, Paula i inne. Czy można je uznać za gorsze? Nie. Dlaczego nie? Bo cobyśmy nie powiedzieli, to będzie to ocena subiektywna wyrażona w mniej lub bardziej brutalny sposób.

Można to wszystko podsumować jednym zdaniem. Nie jest Chopin od Rammsteina lepszy.

Popkultura to zjawisko potrzebne. Po pierwsze dlatego, że każdy może wyrazić swoje zdanie – to wzbogaca kulturę. Po drugie dlatego, że nie wolno hierarchizować wytworów kultury (w zakresie globalnym, prywatnie – a myśl, co chcesz). Po trzecie dlatego, że tabuny krytyków filmowych i muzycznych muszą się nad kimś znęcać, żeby pracy nie stracić.

1 komentarz:

  1. Jeżeli to jest szkolne wypracowanie, to ja lecę zapisać się do Twojej szkoły.
    Wszystko fajnie - jeno tego dyskutowania o gustach nie mogę zrozumieć. Moim zdaniem akurat ono jest jak najbardziej potrzebne, jak najbardziej rozwijające i interesujące. I wcale nie trzeba przy tym nikogo szufladkować, hierarchizować ani określać. Kiedy ktoś pyta mnie o to, jaką muzykę lubię, też nie wymieniam gatunków i pozycji na toplistach, a potem nie toczę dyskusji o to, że "moja muzyka jest lepsza od twojej, BO TAK albo BO to prawdziwy metal, a nie zaledwie jakiś indie rock".
    Zatem - nie rozumiem, co dyskutowanie o gustach ma do szufladkowania i hierarchizowania, proszę o rozwinięcie tego tematu :)
    A teraz - czy to, że kulturę tworzy dzieciak z grzywką, jest takie fajne? No nie wiem, ja go słowem "kultura" nie określam, a to, że tak łatwo się teraz wybić i zaistnieć, powoduje obniżenie poziomu. Co samo w sobie jest złe. Przykład z bliższej mi dziedziny - kiedyś pisarz to był Ktoś. Prawdziwy Pan. Artysta. Jeżeli wydał książkę, to znaczy, że był dobry w tym, co robi. A teraz mamy "Zmierzchy" albo tony młodocianych grafomanów, którym rodzice wydają książki za przysłowiowe pięć stów. Teraz każdy może wydać. Poziom się obniża, bo wydanie książki/nagranie piosenki/cokolwiek stało się popularne. Modne. Nie uważam, żeby to było dobre, żeby to dobrze świadczyło o nas (w znaczeniu: ludziach.
    I tak, szufladkuję. Ale mam ubogą komodę, z dwiema szufladami - "podoba mi się", "nie podoba mi się". Jak każdy. Ty prawdopodobnie też, bo nie jesteśmy w stanie uwolnić się całkowicie od jakiegoś określania tego, co widzimy, czego doświadczamy. Musimy, taki mamy ludzki, wewnętrzny przymus, tak pojmujemy świat.
    Z rzeczy bardziej technicznych, bo muszę, takie skrzywienie: dwa ostatnie akapity zamieniłabym miejscami, byłoby ładniejsze zakończenie tekstu. I słowo "cobyśmy" - za sjp: potocznie "aby", "żeby", pochodne od "coby". Zatem powinna być spacja, a najlepiej "czego byśmy".
    Ładnie napisana rzecz. Choć w pewnych kwestiach mogę mieć wątpliwości, główne przesłanie jest bliskie mej duszy, w dodatku ubrane zostało w przyjemną formę. No i - plus za Metallicę i Rammsteina (zwłaszcza za to drugie, zwłaszcza).

    Pozdrrrawiam,
    a-be

    Postscriptum. Lady Gaga śpiewa o równości ("Born this way" chociażby), Rihanna o toksycznej miłości ("We found love"), Doda głównie o uwodzeniu i baaardzo szeroko pojętych relacjach damsko-męskich... Fascynujące, że wszyscy wykonawcy chcą coś przekazać, mają coś do powiedzenia. Nieważne co ani jak to przekazują, interesujące jest to, że naprawdę mają.

    OdpowiedzUsuń