poniedziałek, 4 lipca 2011

KLĘKAĆ, ZABIJAĆ...?

hehe... dostałem laptopa :) Piętnastocalowa gadzina firmy hp, Windows 7, do którego próbuję się przyzwyczaić i internet śmigający tak, że aż miło patrzeć. Jeszcze tylko poprzenoszę śmieci ze starego kompa i będzie pięknie. A, nową myszkę muszę kupić jeśli chcę nadal rysować na paincie.

W ramach mojego upolitycznienia poczytuję sobie gazetkę o wdzięcznej nazwie Newsweek. Jak zwykle felieton redaktora naczelnego, Wojciecha Maziarskiego, wzbudził mój podziw trafnością.
Pan Maziarski piszę o ustawie aborcyjnej. I aż chce się zacytować: "Uderzającym doświadczeniem epoki PRL był nieustanny rozdźwięk między rzeczywistością a ideologią. Między faktami a wzniosłymi hasłami i normami zapisanymi w ustawach." Tak więc wszyscy potępiają aborcję i nazywają ją grzechem/morderstwem, a jednocześnie nie wahają się tego narzędzia użyć. W Polsce w dobrym tonie jest nie mówić o tematach uznawanych za tabu, a jednocześnie dobrze jest mówić dobrze o katolickich wartościach i okazywaniu swojego katolicyzmu nawet jeśli wiemy, że to wszystko guano prawda i że i tak zrobimy po swojemu. Jak to pisze pan Maziarski "Partyjne akademie i kościelne msze swoje, a życie swoje."

Hm... W jakiejś reklamie usłyszałem hasło "życie zaczyna się od pierwszego oddechu". Myślę, że to jest najlepszy sposób na zaprezentowania moich poglądów dotyczących aborcji. Uważam, że powinna być to sprawa tylko matki - skoro biologicznie płód jest od niej zależny, to dlaczego ona nie miała by decydować o tym, czy chce go urodzić? Nie widzę powodu, dla którego społeczeństwo, a co gorsza księża i politycy mieliby być sumieniem takiej osoby. Człowiek to istota myśląca i jak nie jest ubezwłasnowolniona to potrafi o siebie zadbać i o sobie i swojej ciąży decydować.

Inna sprawa, że taka dyskusja powinna toczyć się z wyłączeniem osób duchownych, bo nie wszyscy których ustawa antyaborcyjna miałaby dotykać są osobami wierzącymi. Duchowni powinni nauczać swoich prawd w kościołach - redaktor Maziarski słusznie doszedł do wniosku, że biskupi "chyba utracili wiarę w możliwość prowadzenia misji duszpasterskiej, skoro uznali, że swoje cele muszą osiągać nie drogą nauczania wiernych, lecz za pomocą prawa państwowego i sankcji karnych". Hmm... Czyżby Kościół stracił posłuch w społeczeństwie?

Felieton pana Maziarskiego tutaj.

Bardzo ciekawa dyskusja na forum gazeta.pl o ateistach w kościele. Co robić - klękać/nie klękać, wstawać/nie wstawać itd. Nie byłem w stanie przeczytać wszystkich stu paruś komentarzy, bo w zasadzie pokrywają się. Oddam głos bene_gesserit (pisownia orginalna): Mi to sie wydaje, ze klękanie podczas mszy w przypadku osob niewierzących, innowiercow itd to wyraz szacunku nie dla sacrum, ale zgromadzonych w swiatyni osob. Bardzo sensownie brzmi. Ja zawsze mam pewien problem ze znakiem krzyża i wodą święconą, gdy wchodzę do kościoła, jednak zawsze sobie to tłumacze tak, że wchodząc do synagogi ubiorę przecież jarmułkę czy jakąś inną czapeczkę, a wchodząc do meczetu zdejmę buty. Dla mnie wtedy też to ma znaczenie, bo czuję, że nie zachowuję się jak krowa wchodząca do obory, tylko jak człowiek szanujący to miejsce i tą tradycję.

Dobry artykuł z onet.pl - o atomowym okręcie podwodnym K19. Nie wiem czy kojarzycie, ale na podstawie historii tego okrętu nakręcono film z Harrisonem Fordem i Liamem Neesonem ("K19: The Widowmaker"). Film jest świetny, a ten artykuł nadaje się na świetne podsumowanie nieco zmienionej w filmie historii.

Do przeczytania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz