poniedziałek, 14 października 2013

OŁ BOSHEEEE...

Autobusy są wspaniałe. Po dziewięciu dniach jeżdżenia do Katowic mógłbym książkę napisać o tytule "PKM - dlaczego jestem masochistą". Z drugiej strony mogło być gorzej. Inżynierka O. dojeżdża busem nach Krakau.

No dobrze, autobusy są wspaniałe, nowoczesne (moja wieś ma chyba najnowocześniejsze autobusy w Śląskiem), a skoro nowoczesne, to mają wi-fi, klimę i zero szpar, które w Ikarusach zapewniały choćby minimalną ilość powietrza. Teraz nie ma powietrza. Nie ma powietrza, a ludzie się nie myją. JEBIĄ na kilometr. To jedna rzecz.

A tera druga.
Jedzie gimbusiara* autobusem. Rechocze z drugą gimbusiarą. Próbuję się przecisnąć (wraz z inną panią) obok nich, by dotrzeć do oazy spokoju w środkowej części autobusu. I słyszę "O Bo$He...! Mu$i tU I$Ć! O Bo$he!" tonem, który oznaczał mniej więcej tyle, iżem nie godzien zlizywać pyłu z Markowych Tenisówek Bardzo Istotnej Marki tejże oto Pani i Władczyni. Bo to jej kawałek autobusu i ja żem jest niegodny na nim stawać.
A potem z taką:
miną stałem i patrzyłem, jak przez autobus przetacza się oddział Kanarinio, a gimbuska okazuje się nie mieć ani biletu ani legitymacji, a później beczy, bo się okazało, że przy pani Kanarce to nie wystarczy tupnąć nóżką, by ta odpuściła.
To był dobry dzień.

Tak na marginesie. Co by zrobił profesor Miodek, gdyby zobaczył moje słowo-twory? Jakieś pomysły? :)

*Nie mam nic do gimnazjalistów. Z własnego (niedawnego) doświadczenia wiem, że mają w sobie sporo dobra i jeszcze więcej potencjału. Ino trza to wołami z nich wyciągać, co nie każdy nauczyciel potrafi. 
BTW, życzę wszystkim nauczycielom, żeby im się chciało ruszyć dupy, pić kawę na przerwach, a na lekcjach przynajmniej przerobić materiał. Wszystkim nauczycielom życzę, by mieli taką pasję, jaką nam objawiał Pan Od Chemii. TEN pan.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz