piątek, 25 października 2013

LUDZIE, MYŚLCIE...

Czy może raczej "dziennikarze myślcie".

Jestem człowiekiem wiecznie poddenerwowanym możliwością kontaktu z drugim człowiekiem (no introwertyk po prostu) i przed wyjściem "do szkoły" muszę się zrelaksować. No to siup na kanapę i dawaj "Pytanie na śniadanie". 
Nic mnie tak nie rozśmiesza i powala absurdem jak program, w którym omawia się w jednym odcinku stylizacje Edyty Herbuś (kto to jest?), problem pedofilii, związek Adamczyka z Rosati, zagrożenie terrorystyczne i nową porcję ciuchów Wiganny Papiny.

W każdym razie zobaczyłem dziś zjawkę "materiału" na temat biednej, rozkraczonej przed meczetem Rihanny i złych, brzydkich muzułmanów, którzy się na nią wściekli. No ludzie, błagam! To, że była ubrana, a nie rozebrana, to nie jest tu istotne (bo każdy zainteresowany kobietami wie, że czasem nawet jest bardziej seksowanie, gdy kobieta jest ubrana). Jakby mi się tak baba zaczęła wyginać na terenie kościoła* i strzelać focie, to bym ją wykopał. Miejsce kultu, to miejsce kultu. Zakaz robienia kurewskich zdjęć i basta.
Jakby zrobiła taką sesję w Kościele Mariackim, to nikt by nie mówił, że została wyproszona bezpodstawnie. A tu źli, brzydcy muzułmanie...

* I tu ważna rzecz, która może umknąć osobom nie mającym zielonego pojęcia o islamie - to nie jest tak, że meczet, to tylko to, co jest wewnątrz budynku. To jest też np. dziedziniec, na którym też się trzeba umieć zachować jak osoba rozumna, a nie jak bydło.

Druga sprawa obrazując wybiórczość i nieobiektywność dziennikarzy, to sprawa działaczy Greenpeace. Ci zieloni idioci próbowali wedrzeć się na platformę wydobywczą i coś czuję, że według prawa rosyjskiego mogliby być nawet zastrzeleni. A w mediach słyszę o biednych działaczach wspaniałego i inteligentnego Greenpeace, którzy zostali aresztowani przez złych, brzydkich Rosjan...
BTW, ciekawe czym była napędzana ta stara łajba grinpisowców, bo nie wyglądała na ciągniętą przez walenie, tylko na pożerającą ropę hektolitrami.

Nie wiem, kogo przyjmują na studia dziennikarskie, ale odnoszę wrażenie, że na tych studiach uczy się jedynie "dobrego wyglądania". Teraz to już nawet nie muszą wyraźnie i bezbłędnie mówić.

Żeby nie kończyć "na marudę", to przedstawiam Wam moje nowe współlokatorki:

(po lewej Deratyzacja, czyli Dercia, a po prawej Dezynfekcja, czyli Dezia. Imiona wybierała moja mama :) )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz