...jak już przestanę się kiwać do rytmu "The Rains of Castamere", to zacznę pisać posta...
No dobrze. Zdobyłem małą brązową odznakę GOT. Może to niewiele, ale jestem z siebie dumny, bo w zeszłym roku z trudem wyszedłem na Kozią Górę, a teraz nabiłem pięćdziesiąt parę punktów dwoma wycieczkami.
Tym razem byliśmy w Beskidzie Żywieckim.
Wrażenia? Szło się fajnie, nie miałem zakwasów, chociaż trasa była dość ciężka. Ino jedna rzecz mnie wkurzała - cała Romanka i zejście do Słowianki są zryte w te i nazad przez auta zwożące drewno. Błoto po kostki, szlak nie do przejścia, jedno wielkie bagno. W porównaniu z Babią Górą czy Beskidem Śląskim - szlaki strasznie zaniedbane, łatwo się zgubić, mało oznakowań... Dobrze, że nie padało, by byśmy utknęli w tym błocie.
Oto trasa:
Wyjście ze Skałki [1] > Hala Boracza [2] > Redykalny Wierch [3] > zbieranie borówek (a było ich zatrzęsienie) > Hala Lipowska [4] > Rysianka [5] > Romanka [6] > Stacja Turystyczna Słowianka [7] > zejście do Skałki.
Mapa STĄD.
Tym razem pogoda była znakomita. Widać było Babią Górę (z Rysianki):
Spotkaliśmy żuczka:
I pożerającego krakersa ptaszka:
Widok z Redykalnego Wierchu:
Planujemy kolejne wycieczki, również bardziej nastawione na zwiedzanie. Póki co rodzice jadą z moimi siostrzyczkami na wakacje (...niech żyje wolność, wolność i swoboda...), a ja staram się unikać oglądania wiadomości i czytania niusów. Tak dla zdrowia.
Wspominałem już, że chcą mnie na Uniwersytecie Śląskim? Historio specjalności archiwalnej, idę do Ciebie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz