Mamy taki konkurs w mojej wsi (mieście, znaczy). Pełna nazwa brzmi "Międzyszkolny konkurs literacki o Złote Pióro Prezydenta Jaworzna". Ja go nazywam "Konkursem o Odbitą Palmę Prezydenta Jaworzna", ale to z wrodzonej przekory : ). No w każdym razie, w tegorocznej edycji coś zdobyłem. Pani zadzwoniła do mojej mamy i powiedziała, że coś wygrałem, ale mama była tak podekscytowana, że nie wie, czy drugie, czy trzecie miejsce : ). A napisałem takie oto coś:
(werble, proszę)
SZABAS
1937
„Pamiętaj o dniu
szabatu, aby go uświęcić.
Sześć dni będziesz się trudził i
wykonywał wszystkie swoje zajęcia.
Dzień zaś siódmy jest
szabatem Pana, Boga twego.”
Wj 20, 8-10
Kraków, Kazimierz, dom
Goldbergów.
Ciepły
blask świec zapalonych delikatna ręką matki rozjaśnił pokój.
Promienie padły na dwie złociste chałki, biały, świąteczny
obrus, odbijały się od świeczników i wypełniały blaskiem oczy
zebranych. Ciszę zakłócała tylko cicha modlitwa kobiety.
-
Bądź błogosławiony, Panie Boże nasz, Królu wszechświata, który
nas uświęciłeś swoimi przykazaniami i przykazałeś nam zapalać
świece Szabatu.
Blask
igrał na jej rudych, kręconych włosach, rozjaśniał jej drobną
twarz. Ewa była cichą, spokojna kobietą. Pochodziła ze znanej
rodziny krawieckiej, była córką Szymona. Jej mąż, Chaim, nazywał
ją podporą ogniska domowego. Mimo że jej słowo wiele w tej
konserwatywnej społeczności nie znaczyło, była bardzo szanowana.
Jej
ojciec wydał ją za mąż za syna swego przyjaciela Arona. Był od
niej starszy o pięć lat, był wysoki i dobrze zbudowany. Poważną
twarz okalała dorodna, czarna broda, poprzetykana siwizną. Długie
pejsy i haczykowaty nos sprawiały, że wyglądał jak idealny
stereotyp Żyda. W chwili ożenku z Ewą był już uważany za
starego kawalera – miał w końcu dwadzieścia trzy lata.
Ich
pierworodny syn, siedemnastoletni Aron, był równie wysoki i równie
poważny jak ojciec. Ciemne pejsy rzucały rozdygotane cienie na jego
szczupłą twarz. Jego jarmułka ledwie trzymała się na gęstych,
kręconych włosach. Wkrótce miał się żenić.
Kolejny
syn państwa Goldbergów, Samuel, wydawał się być jego
przeciwieństwem. Nigdy nie umiał wystać spokojnie kilku minut,
wszędzie go było pełno. Nawet teraz Ewa zauważyła, że chłopak
kręci się lekko i robi miny do młodszego rodzeństwa. Na pewno nie
był tak religijny jak jego starszy brat, był za to bardziej
lekkomyślny i towarzyski. Odbijało się to też w jego wyglądzie –
matka nigdy nie mogła zmusić go choćby przygładzenia sterczących
na wszystkie strony rudych kosmyków.
Stojący
naprzeciw niego Szlomo dzielnie starał się nie zwracać uwagi na
wybryki brata. Inteligentny dwunastolatek i tak zbyt często podpadał
ojcu. Był równie towarzyski jak Samuel, większość czasu spędzał
z kolegami z sąsiednich kamienic.
Dwa
lata po nim urodziła się pierwsza córka państwa Goldbergów,
Salomea. Równie inteligentna jak Szlomo była jednocześnie kopią
swej matki – spokojne, uśmiechniętej i opiekuńczej kobiety. Nie
było jednak żadną tajemnicą, że chciałaby zerwać z rodzinnymi
tradycjami i uczyć się. Skrycie marzyła o tym, by być
nauczycielką. Ewa wspominała o tym Chaimowi, jednak on był
nieugięty – stwierdził, że gdy Salomea wyjdzie za mąż i urodzi
dzieci, ambicje szybko wygasną.
Obok
matki stała teraz dwójka najmłodszych dzieci Goldbergów –
pięcioletnia Sara i zaledwie dwuletni Mojżesz postawiony przez ojca
na krześle. Dziewczynka z trudem powstrzymywała się od zadawania
tysiąca i jeszcze dwóch pytań na każdy temat. Natomiast chłopiec
stał wpatrzony w migotliwy płomień świecy i machinalnie ssał
palca. Po chwili jego czarne, błyszczące oczy zwróciły się na
oświetlony przez nią złoty kielich z winem. Pogrążona w
uroczystym milczeniu rodzina słuchała Chaima odprawiającego
błogosławieństwo kidusz.
- I był wieczór i był
poranek; dzień szósty. Były ukończone niebiosa, ziemia i
wszystkie ich zastępy. Bóg ukończył siódmego dnia pracę, którą
wykonywał i odpoczął siódmego dnia od wszelkiej pracy, którą
wykonywał. Bóg pobłogosławił siódmy dzień i poświęcił go,
gdyż w nim odpoczął od wszelkiej pracy, którą stworzył Bóg, by
ją wykonywać. Błogosławiony jesteś Ty, Haszem, Król Świata,
Stwórca owocu winorośli. Błogosławiony jesteś Ty, Haszem, nasz
Bóg, Król Świata, który uświęciłeś nas swoimi przykazaniami i
upodobałeś nas sobie, swój święty Szabat łaskawie z miłością
przekazałeś nam jako dziedzictwo, pamiątkę dzieła stworzenia.
Gdyż on jest początkiem świętych uroczystości, pamiątką
wyjścia z Egiptu. Gdyż nas wybrałeś i nas wyróżniłeś ze
wszystkich ludów. A Twój święty Szabat łaskawie z miłością
przekazałeś nam jako dziedzictwo. Błogosławiony jesteś Ty,
Haszem, który uświęcasz Szabat. Amen.
Potem
nastąpiło rytualne obmycie rak. Chaim szepcząc cicho modlitwę
oderwał kawałek chałki i zanurzył ją w miseczce z solą.
Następnie zjadł kawałek, a pozostałymi obdzielił całą rodzinę.
Teraz następowała uroczysta kolacja przygotowana już wcześniej
przez panią domu. Pokój rozświetliły przygaszone wcześniej
lampy, a skupienie ustąpiło gwarowi świątecznej uczty. Samuel i
Szlomo natychmiast zajęli się rozmową o ostatnich rozgrywkach na
niedalekim boisku, Salomea z matką debatowały na temat sukienki na
ślub kuzyna. Dociekliwa Sara co chwilę przerywała Ewie lub
Chaimowi rozmowę pytaniami, a mały Mojżesz ciągle siedział
cichutko patrząc po kolei na wszystkich zebranych.
Chaim
i Aron rozprawiali cicho na temat sąsiedniej III Rzeszy. Chłopak
przekonywał ojca, że istnieją realne szanse na zerwanie pokoju i
wojnę.
- Nonsens – stwierdził
ojciec. - Cztery lata temu podpisaliśmy z Hitlerem pakt o
nieagresji. Poza tym, my mamy za sobą Francję i Anglię. A Hitler
tylko Włochy. A co to są Włochy? - zapytał ironicznie. - Synu,
Hitler to taki komediant, który robi dużo hałasu i nic więcej.
Pół Europy się z niego śmieje.
- A drugie pół poszłoby
za nim w ogień – zauważył Aron.
- Chaim, synku, wystarczy
– włączyła się do dyskusji Ewa. - Jest szabas, dzień
szczęśliwy, a wy ciągle o polityce... To aż niezdrowo.
Zgodnie
z sugestią matki rozmowa zakończyła się. Ojciec szybko przyłączył
się do Samuela i Szlomo, którzy ciągle rozprawiali o piłce
nożnej. Zamyślony Aron wpatrywał się w krople wosku, w które
ubierały się powoli świece. Ewa widząc jego smutek rozpoczęła
czas świątecznych pieśni. Wkrótce i najstarszy syn dał się
ponieść magii święta.
Następnego
dnia szabat wciąż trwał. Chaim odpoczywał od obowiązków s swoim
ulubionym fotelu jednym uchem słuchając kłótni Samuela i Szlomo,
drugim Ewy i Salomei rozmawiających o jej znajomych. Westchnął
ciężko, gdy zauważył, że coraz częściej w ich rozmowie pojawia
się imię Izaaka z sąsiedniej kamienicy. Uważał, że
społeczeństwo stawało się coraz bardziej niemoralne.
W
szabas nie wolo było rozpalać ognia, więc główny posiłek,
czulent, był przygotowywany już w piątek. Jedzono go w południe w
atmosferze świątecznej radości. Potem znów przyszedł czas na
śpiew i odpoczynek. Sara i Mojżesz bawili się na dywanie
drewnianymi klockami. Dziewczynka starała się ułożyć jak
najwyższą wieże, a chłopak z uporem ją burzył. W końcu Ewa
musiała zabrać go do drugiego pokoju.
Wkrótce
wyszli do synagogi na nabożeństwo. Po nim przyszedł czas na
hawdale, uroczystość pożegnania Szabatu. Znów odmówiono
uroczystą modlitwę przy winie i zapalonych świecach. Ich płomień
igrał na postawionej nieopodal puszce na wonności, z której
wydobywał się piękny zapach goździków i cynamonu. Miała kształt
smukłej wieżyczki ozdobionej dzwonkami i chorągiewką. Świece
rozjaśniały twarze spokojnej, radosnej rodziny...
Dwa
lata później wariat z wąsikiem dotarł do Krakowa. Aron poległ w
czasie kampanii wrześniowej, osierocił maleńkiego synka Szymona.
Maluch i jego matka zginęli później w Oświęcimiu. Również
Samuel walczył w obronie Polski. Ranny w czasie tego straszliwego
września, zginął, gdy stanął w obronie starszego człowieka
bitego na ulicy przez niemieckich żołnierzy. Szlomo zostaje
zastrzelony w czasie łapanki. Ewa, Chaim, Salomea i Sara ginął w
oświęcimskich komorach gazowych.
Mojżesz
został umieszczony przez zrozpaczoną rodzinę u znajomych Polaków.
Dzięki nim przeżył wojnę. Żyje do dziś pod przybranym
nazwiskiem, ma żoną, trójkę dzieci i kilkoro wnuków.
Tylko
szabasu już nie ma.