Nie bardzo wiem, czy mój brak weny jest skutkiem zobojętnienia na takie idiotyzmy, jakimi raczą nas politycy (Kaczyńskiemu inwencji twórczej odmówić nie mogę, ale jego zamiłowanie do obchodzenia przepisów jest godne drobnego żulika a nie kandydata na "praktycznego premiera"), czy po prostu zaczyna się wiosenna deprecha z maturą na horyzoncie.
Jakiś czas temu żaliłem się (TUTAJ, TU), że moja nauczycielka polskiego, delikatnie rzecz ujmując, gówno wie i gówno się zna w kwestii lektur szkolnych. W zeszłym roku wysyłaliśmy Naszej Elitarnej Wychowawczyni sygnały, że lekcje języka polskiego z tą panią to kiepski kabaret - bez odzewu, może dlatego, że Baba Od Polskiego jest kumpelą Naszej Elitarnej Wychowawczyni. A ja, mając w trosce przyszłe pokolenia*, jak prawdziwy frajer, poszedłem do Pani Pedagog i zgłosić, że to jakaś paranoiczna paranoja i zapytać, co mogę zrobić, by Baba Od Polskiego dostała wilczy bilet i nie uczyła w Tej Elitarnej Jak Cholera Szkole kolejny rok (bo teoretycznie przyjęli ją tylko na rok, ale wiadomo to, czy nie przedłużą umowy?). Dyskusja stanęła na tym, że guano możemy i że po zakończeniu edukacji w Tej Kurewsko Elitarnej Szkole napiszę list otwarty do dyrekcji szkoły, pod którym (być może) podpisze się moja klasa (o ile wyrazi taką chęć).
Fajnie, nie? Po tygodniu cała szkoła wiedziała, że klasa XY się buntuje i że klasa XY pisze list otwarty. Nie sądzę, że wyszło to od Pani Pedagog, bo była naprawdę zdziwiona, że to wylazło. BTW, wylazło w tak zniekształconej formie, że sam się zdziwiłem.
No to Dyrekcja Tej Cholernie Elitarnej Szkoły postanowiła ze mną, idiotą skończonym, porozmawiać na ten temat, a ja, idiota skończony, się zgodziłem. Powtórzyłem wszystkie swoje zarzuty i na następny dzień Dyrka przyszła na polski. Szkoda tylko, że Baba Od Polskiego wiedziała o "inspekcji" i zamiast zacząć kolejną lekturę przyniosła obrazek i go interpretowaliśmy. Warto wspomnieć, że Baba Od Polskiego jest specjalistką w dziedzinie sztuki. I tak wyszedłem na kłamcę.
Oczywiście moja Elitarna Wychowawczyni jest ujemnie zadowolona, a w czasie rozmowy z Dyrką (fajna babka, tak swoją drogą, ale rozbije się o nauczycielski beton i jego prywatne układziki) wyszło, że skłamałem, ponieważ w naszej klasie wdrażany jest program naprawczy** i że Elitarna Wychowawczyni cały czas działa!
Tak, wiem. Świat dorosłych. Co nie zmienia faktu, że nauczyciele to taka sama grupa zawodowa jak lekarze i ratownicy medyczni - biorą w swoje łapy życie ludzi, młodych ludzi, dzieci... I nie ponoszą żadnych konsekwencji z tytułu niewypełniania swoich obowiązków, bo przecież wszystko można zwalić na uczniów. Wspomnijcie sobie tą historię, jak kolejny raz usłyszycie o złych gimnazjalistach/licealistach, którzy z lenistwa robią problemy nauczycielom, są podłymi, źle wychowanymi kłamcami i w ogóle strasznymi chujami...
* Serio. Mam dziesięcioletnią siostrę, która ma naukę polskiego w jelicie grubym, a lektury szkolne to tak głęboko w dupie, że prawie jej gardłem wychodzą - czytaj: nastawienie typowego licealisty - i wiem, że przy tak zaawansowanej nauce języka polskiego jaką nam serwują w Tej Elitarnej Jak Diabli Szkole, Mała nie miałaby szans zdania matury. Nie chcę sobie nawet wyobrazić Baby Od Polskiego podczas przerabiania "Lalki", albo innej grubszej lektury, skoro jej się fabuła przy "Dżumie" myliła.
** Prawdopodobnie chodzi o groźbę, że za niską frekwencję będą niższe oceny na świadectwie. Zaiste, naprawcze... Zaiste, to poprawi sytuację...