Moja klasa znów poddała mi dzisiaj pomysł na posta. Mieli dwie godziny religii, z których wyszli "razem z drzwiami". "Nieco" zdenerwowani. Rechocze niczym Joker TUTAJ, ale nie o tym chce pisać.
Jak już się narechotałem (u hi hi aha ha u hi ha ha) to tak do koleżanki powiedziałem:
S(kunks): To co, bierzesz blankiecik od Mamą i wypisujesz się z religii?
K(oleżanka)1: No kurwa, chyba się wypiszę!
(parę minut)
S: To na co czekasz?
K1: Kupie sobie po prostu stoperki do uszu!
(koleżanki zaczynają jeździć po Księciuniu)
S: Wy zostawcie księdza w spokoju, on po prostu mówi to, co myśli Kościół Katolicki. No chyba wiedziałyście wcześniej, co o antykoncepcji mówi KK?*
(krótka analiza moi słów)
K2: Ale Księcio W. w zeszłym roku nic takiego nie mówił!
S: Bo wiedział, że wszystkie mu z religii zwiejecie!
Tak więc chciałbym to jakoś podsumować.
Jeśli:
a) figurujesz w papierach Kościoła jako katolik
b) bierzesz udział w życiu parafii (chodzisz do kościoła, na chrzty, bierzesz ślub kościelny itd.)
c) chodzisz do spowiedzi
d) łazisz na religię i nie chce ci się czterech literów ruszyć, żeby podpisać jeden papiórek
to jesteś członkiem KK i musisz brać na siebie odpowiedzialność za to członkostwo, wypełniać swoje zobowiązania wobec Kościoła i przestrzegać jego zasad - ewentualnie robić za reformatora, ale uwierz, KK jest jak PZPN. Tego się nie da zreformować. Jeśli jednak nie chcesz mieć tych obowiązków, to droga wolna, APOSTAZJA nie jest taka straszna.
Nie mam pojęcia, dlaczego w tym kraju nie przywiązuje się w ogóle wagi do wiary. Ja tu widzę "mamtogdziesizm" - wszystko fajne, ale rozmawiamy nie o polityce, ale o wierze. Życie wieczne i tak dalej. Wiara, Bóg - ja tu nie widzę miejsca na mamtogdziesizm.
* Tak, broniłem księdza. Dostanę medal od papieża? Obroniłem księdza przed antyklerykałami chodzącymi na religię! Antyklerykałami, którzy deklarują potem w spisie ludności, że są katolikami! (u hi hi aha ha u hi ha ha)