poniedziałek, 8 października 2012

JESTEM MACZO - JEB! W TWARZ

Zapraszam do przeczytania TAKIEGO tekściku z natemat.pl. O czym? O przemocy w rodzinie. O tym, czym jest kobieta w polskim społeczeństwie. A nawet pozwolę sobie zacytować:

"Osoby zajmujące się przeciwdziałaniem przemocy wobec kobiet często spotykają się z lekceważącymi komentarzami. Kobiety pracujące na rzecz ofiar przemocy są uznawanie za „radykalne feministki nienawidzące mężczyzn”. Mężczyźni są natomiast uznawani w najlepszym razie za gejów, a w najgorszym za zdrajców swojej płci i ofiary feministycznego prania mózgu. Do tego dochodzą sugestie o tym, że problem jest wyolbrzymiony, a osoby działające w tej sprawie pewnie same doświadczyły przemocy i pewnie dlatego są przewrażliwione w tej kwestii."

A minister sprawiedliwości nadal nie chce podpisać konwencji o prawach kobiet. Bo to przecież baby wina, nie? Baba jest po to, żeby ją bić. I zgwałcić. I radośnie się z tego pośmiać! 


Nie byłbym sobą, gdybym nie napisał czegoś o polityce.

1. Gratuluje naszym mediom, którzy podniecają się JEDNYM sondażem. JEDEN sondaż w którym pewna partia przegoniła inną partię jest oczywiście bardzo opiniotwórczy. Guano warty jest ten sondaż.
Badania opinii publicznej zależą od paru czynników:
a) ile ludziów się wypowiada
b) jakie mają wykształcenie i ile mają lat
c) kaj mieszkają.
Podsumuje to tak: jak idziesz na spacer z psem, to każde z was ma statystycznie trzy nogi :)

2. Debata o służbie zdrowia bez ministra zdrowia? Pan Kaczyński jeszcze nie zauważył, że słowo "debata" nie oznacza "monologu Prezesa".

I jeszcze jeden TEKŚCIK o religii w szkole. Mam dzisiaj dwa okienka pod rząd z okazji tego, że mamy (ja też mam, chociaż nie chodzę na religię) dwie religie pod rząd. Musze se gazetkę kupić. A paragon wyśle dyrekcji...

4 komentarze:

  1. Zalinkowany tekst zacny, god bless bloggers za ich linkowanie.

    Może minister sprawiedliwości, jak ludzie XIX-wieczni, boi się, że jeśli podpisze, to kobiety zagarną cały świat razem z jego wygrzanym stołkiem. (Ach - i rozmowy o mizoginii w historii są tak nieśmiesznie zabawne, jeśli się pomyśli, że dla większości to historia, a u nas teraźniejszość.) (Mam nadzieję, że mówię składnie...)

    " c) kaj mieszkają.
    Podsumuje (ę!) to tak: jak idziesz na spacer z psem, to każde z was ma statystycznie trzy nogi :)"
    Kaj! Jak swojsko ;)
    A jak idziesz na spacer z facetem, to każde ma po jednym jądrze.

    Btw, notka o etyce takoż interesująca. Pomyślałam, że u mnie w szkole jest normalnie, a tu ZONK:
    "- kiedy już zdesperowani rodzice wymuszą na szkole etykę, jest ona często organizowana w piątek na 7, 8, lub 9 lekcji. Nie ma się co dziwić, że liczba desperatów zaczyna topnieć;"
    Good to know.
    Najzabawniejsze w religii w szkole jest to, że katecheci mają TAAAAKI autorytet, że olaboga. I nie potrafią odpierać argumentów. Ani mówić. Ani nic innego. Więc generalnie są ujowymi nauczycielami.

    A okienko to dobra rzecz. Można iść po kawę, odrobić jakieś zadanie, poczytać książkę, iść coś zjeść... Cała gama możliwości, a ty narzekasz ;)

    a-be, jak zawsze (licząca na odpowiedź od czasu do czasu)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a-be, mówiłem już, że bardzo Cię lubię? :)
      "Kaj" jest zajebiste, zwłaszcza, jak rozmawiam z kimś, kto Śląsk tylko w TV widział - zawsze jest to piękne WTF :)

      Pan Księciu z mojej szkoły ma taki autorytet, że jak zrobił w poniedziałek lekcje o antykoncepcji, to moje koleżanki wyszły z klasy z żądzą mordu. Komentarz był jeden: "wypisałabym się, ale no wiesz, ślub..."

      Tydzień wcześniej Pan Księciu zrobił lekcje o homoseksualizmie. Dawno tak moja klasa się nie wkurzyła - to chyba dobrze wróży na przyszłość :)

      A z odpisywaniem mam problemy, bo mój internet po południu tak zwalnia, że posta nawet napisać nie mogę :(. Teraz korzystam z tego, że mam do szkoły na 11:55 (są jakieś dobre strony mojego kretyńskiego planu lekcji).

      Usuń
    2. Miło mi ;)
      "Kaj" - jak i cała nasza cudowna gwara - wygląda dobrze tylko na piśmie, jako urozmaicenie. Śląski akcent nieodmiennie zsyła na mnie przerażenie. Nie to, że gardzę, to po prostu brzmi jak z innego wymiaru.

      Ojeeej, uwielbiam szkolne lekcje o antykoncepcji. Prawie tak samo uwielbiam te o narkotykach. Zawsze ilustruje je jakiś uroczy film z roku, który na początku ma "18...", a aktorzy urwali się z tartaku. No i są tak oldschoolowo wyblakli, jak i cały film. A jacy przekonujący...

      Wracając do antykoncepcji, księży (już samo to połączenie brzmi śmiesznie) i ślubów. Antykoncepcja na religii u mnie ograniczyła się do pouczającego filmiku, w którym występowało podejrzanie wiele słów typu "śluz", "kalendarzyk", "codzienne oglądanie i zapisywanie" oraz "cykl" (watykańska ruletka jest taka zabawna), a wszyscy osobnicy płci męskiej wraz z przynajmniej tą połową dziewczyn, która słuchała, jęczeli zgodnie w obrzydzeniu.
      I nikt nie podał statystyk skuteczności błogosławionej metody. Ani tego, że ta wspaniała metoda praktykowana od dwóch tysięcy lat z okładem, nijak nie chroni przed żadnymi chorobami.
      Co ma jednakowoż religia do ślubu - nie wiem. Z tego, co mi wiadomo, uczestnictwo w katechezie ma się nijak do ewentualnych sakramentów (z bierzmowaniem jest chyba różnie, ale w liceum nie ma tego problemu), a już na pewno ślubu (jest jakieś... hm, przygotowanie? nauki przedmałżeńskie bodajże).

      Homofobia księży mnie wcale nie dziwi - ale i mam ją gdzieś, trudno, kiepska interpretacja zdarza się każdemu, proszę księdza bliźnich miłującego. Gorzej, kiedy co tydzień muszę walczyć z jadem (bardzo przydaje się w tym koszulka z bardzo dużym schematem wenus+wenus, mars+mars etc. i hasłem MNW), który sączy nauczyciel niezwiązany z żadnym wyznaniem. A przynajmniej niezwiązany na lekcji - zacnie ta kwestia ujęta na Trzyczęściowym przy aferce z nauczycielką wdż, to nie będę się powtarzać. (Wdż to też poroniony, ekhe, ekhe, pomysł, ale to swoją drogą.)

      Jeszcze niech zrobi o feminizmie. O, tego jeszcze nie widziałam, feminizmu w szkole. Może się boją.

      rozwlekle jak zawsze
      a-be

      Usuń
    3. Dawno mnie nie było na religii, ale z tego co wiem, to jak się nie chodziło na religię to ze ślubem są problemy.

      WDŻ w mojej szkole polegał na puszczaniu właśnie takich filmów. Z tym, że u nas wszyscy po prostu je ignorowali i spisywali lekcje, czytali książki ewentualnie malowali paznokcie :)

      Usuń