poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Ze względu na niską aktywność czytelników, którzy uparcie omijają miejsce pt. "dodaj komentarz" postanowiłem was trochę zmotywować.  Pewna piękna kobieta, która sprawia, że staje się przy niej jeszcze bardziej roztrzepany niż jestem, zapowiedziała, że jeśli machnę tu własny obrazek to nawet go skomentuje. 
Wszystko dla ciebie, panno O. :-)


Oba obrazki wykonane przez mnie w Paint`cie, niestety Blogger jedzie trochę po ostrości.

Trzeci obrazek jest w fazie gruntowania (gruntowanie to w malarstwie przygotowywanie płótna).

niedziela, 24 kwietnia 2011

JEZUS CHWYTA SIĘ ZA GŁOWĘ

eh, historia zatacza koło... 2 tysiące lat temu pewien człowiek protestował przeciwko pysze, bogactwu duchownych, rozpuście i tradycji przysłaniającej wiarę. Dzisiaj czci się go w wielkich, pysznych i bogatych kościołach, przy udziale bogatych i niereformowanych duchownych, a święcenie koszyczka przysłania sens zmartwychwstania. Kogo obchodzi Chrystus? Kogo obchodzi jego nauka? Tradycja zasłoniła wszystko, przerost formy nad treścią.

Co by się stało, gdyby Jezus przyszedł znów na ziemię? Pomijając fakt, że mógłby zostać zamknięty w psychiatryku. Co by się stało? Jakich narzędzi musiałby użyć, żeby ktoś usłyszał jego głos, żeby ludzie za nim poszli, porzucili wygodne łażenie do kościoła co niedzielę na rzecz jego nauki, zrobili rachunek sumienia, żeby zaczęli przestrzegać dekalogu wzmocnionego Kazaniem na Górze?

Wiara nie jest ciężkim kamieniem przywiązanym do szyi, nie jest zbitkiem nakazów i zakazów. Jezus pokazuje jak żyć, by być szczęśliwym, a to, czy umarł w piątek czy niedzielę, czy urodził się w czerwcu czy w grudniu nie ma żadnego znaczenia. Nauka jest ważna, tradycja to dodatek. A nie na odwrót!

niedziela, 17 kwietnia 2011

ROLLING IN THE DEEP...

Tak sobie piszę tu teraz, bo nie mogę się nadziwić pewnemu teledyskowi.

Najpierw ją usłyszałem. Głos jak żyleta, muzyka rodem z duszy, perkusja brzmi jak magia.

Tak wiem, jestem romantykiem. 

Piosenka zwie się Rolling In The Deep śpiewa ją Adele. Od kilku dni nie mogę przestać jej słuchać i oglądać teledysku do niej.


Ten teledysk to jest dla mnie jakieś objawienie. W żaden sposób nie ilustruje treści piosenki. Odzwierciedla muzykę przedmiotami (te porcelanowe spodki rozbijające się o ścianę), przemyślanymi ale i naturalnymi ruchami Adele, wstawkami z perkusją i tańcem"ninja". I jeszcze te szklanki z wodą... Ten teledysk nie ma sensu - on tylko oddaje emocje. Wszystko w nim jest przemyślane, zamiast przysłaniać piosenkę (jak się to czasem dzieje) wydobywa muzykę na wierzch tworząc z nią całość. Kawał dobrej roboty.

A scenografia powala.

środa, 13 kwietnia 2011

Zacznę dziś od przeglądu Newsweeka z tego tygodnia.
1. Bardzo ciekawy wywiad z prof. Krystyną Skarżyńską pt. "Pochowane nadzieje". Tak, o katastrofie. Ale tak konkretnie to o Polakach i wpływie katastrofy na ogólną sytuację. W wywiadzie parę ciekawych stwierdzeń, może nie odkrywczych, ale ważnych:
"(...) polskim problemem od lat jest mała tolerancja dla inności czy mocniej - obcości wobec odmienności. Jak ktoś myśli inaczej, to staje się dla nas obcy (...)
(...) Tradycja w polskiej historii wiąże się zbyt często z zamknięciem na różnorodność (...)
(...) Jeśli uważamy, że jedni Polacy są lepsi, a drudzy gorsi to niszczymy ścieżki prowadzące do wzajemnego szacunku (...)"
2. Drugi wywiad - "Tworzy się naród śląski", rozmowa z prof. Marią Szmeja. Nie będę przytaczać fragmentów, ale jeśli ktoś chce wiedzieć, o co Ślązakom i Ruchowi Autonomii Śląska chodzi, to powinien go przeczytać.
3. "Wieczna ściema", felieton Piotra Bratkowskiego. 
"(...) odruchowo wiemy, że ludowa bieda tożsama jest z mądrością,  zaś ci w dobrych garniturach zawsze są podejrzani (...)"
4. "Tajemnice Gagarina" - dość zaskakujące fakty z życia Jurija Gagarina, autor napisał, skąd się w ogóle wziął, jak żył i dlaczego to on poleciał w kosmos.
5. "Jak umiera słoń" - o śmierci w świecie zwierząt, muszę powiedzieć, że zaintrygował mnie. Mojego chomika również, laska (Dudusia) wysikała się na sam środek zdjęcia. Nie powiem, jak teraz gazeta pachnie :)
I tak dalej, i tak dalej. Bardzo ciekawy numer, muszę przyznać.

U góry moja chomiczka w trakcie wąchania swojego właściciela na odległość. Trochę niedospana. Jak się wyśpi to jej uszy sterczą do góry, ale zaraz po obudzeniu kładzie je całkiem na czaszkę i wygląda jak włoski mafioso (ta fryzurka zaczesana do tyłu). Czasem jej pysk przypomina maskę przeciwgazową.

Niedawno była u mnie moja ciocia. Nie widzieliśmy się dłuższy czas i muszę powiedzieć, że pozytywnie mnie zaskoczyła. Wychodzę z mojej jaskini (pokoju, który sprzątam raz na dwa tygodnie z użyciem kompasu i łopaty :)) a ciocia: "Ty to jesteś prawdziwy (i tu użyła nazwiska mojego dziadka, które jest w naszej rodzinie sposobem określenia człowieka silnego, męskiego i mającego dobry apetyt. I określa się nim tylko facetów, dla dziewczyn robi się czasami wersje zakończone na "ka")". A potem przygląda mi się i mówi "ty to grubasek jesteś! Czemu na siłownie nie chodzisz?". Ogólnie cały czas zachowywała się tak, że nie czułem tego zwykłego zażenowania jak to przy ciociach ("ty też będziesz miała chłopaka", jeszcze czego, wolę dziewczynę). Ciocia traktowała mnie jak faceta i sprawia, że nadal wierze w polskich pedagogów (ciocia była polonistką, teraz jest na emeryturze). Małe, a cieszy...

W domu atmosfera powywiadówkowa.

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

WSTYD

Hehe, zakochana panna P. skacze z radości, bo jej inicjał znalazł się na moim blogu. No, muszę powiedzieć, że P. łechta moją próżność, jak uważa bloga za medialne Niewiadomoco. :) 

Piękna pani O. przywaliła mi dzisiaj butelką w głowę, więc o niej nie napisze :)

A teraz się powydzieram.

Sodoma, Gomora, Burdel, Pierdel, Serdel (ach, ten Piłsudski!), Jaszczurka i Rów Mariański. Tak, to wszystko o ostatnich pary politycznych dniach. No ino Apokalipsy brakuje. 

Primo: Nie jestem Ślązakiem, jestem Małopolaninem, a mój (jeśli dobrze pokolenia liczę) prapradziadek był Ormianiem, który z powodu wiary musiał zwiać z Armenii. Nie wiem, kaj ten Kaczyński łaził, że pomylił Ślązaków z Niemcami. Gorzej, wręcz z niemieckimi szpiclami, ukrytą opcją niemiecką... Panie Kaczyński, ja rozumiem, że ten region to historyczne Niewiadomoco (bo należało równie długo do Polski, Niemiec czy Czech), ale pan, szwagier panny z Wileńszczyzny (tak, o Marii Kaczyńskiej mówię) powinien się dziesięć razy zastanowić, gdy chce kogoś wywalić z grona Polaków. Ślązacy są jak Kaszubi - mają pełne prawo do swojej kultury, tradycji i języka. Gwara śląska powinna być uznana tak jak język kaszubski. Nacjonalizm w pojęciu Kaczyńskiego jest nie do zaakceptowania.

Secundo: Muszę napisać, że nie lubię PO, ale jeśli ktoś pokazał wczoraj i przedwczoraj oraz tuż po 10.04 klasę, to tylko Tusk i Komorowski. Są beznadziejnymi rządzącymi, ale w przypadku takich rocznic to oni wzbudzają sympatię. Nie jestem co prawda w stanie skupić się nad którymkolwiek słowem prezydenta, bo strasznie mnie wkurza, ale czasem wole go niż Kaczyńskiego. Chociaż, gdyby ode mnie zależało, kto z nich zostanie prezydentem to chyba bym wyleciał na Madagaskar.
Pan Prezes mówiło pojednaniu. Zapomniał tylko, że do pojednania wyciąga się rękę, a nie odwraca się dupą! Co ma niby Tusk zrobić? Pocałować, czy, za przeproszeniem, wyru*ać?

Koszmar po prostu. W takie dni, jak wczoraj politycy powinni zamknąć paszcze, zaszyć się gdzieś, albo spokojnie zapalić znicz tu i tam i gdzieniegdzie. Państwowe uroczystości - inicjatywa obowiązkowa. Przemówienie prezydenta - inicjatywa niestety obowiązkowa. Burdy na Krakowskim Przedmieściu - inicjatywa głupia.

Jeśli chodzi o tablice w Smoleńsku, to trzeba powiedzieć jasno i wyraźnie, że było to zrobione z premedytacją. Gdyby Ruscy wzięli tą tablicę miesiąc, dwa miesiące temu, sprawy by nie było. Wisiała tam pięć miesięcy, jakby Ruscy nie chcieli robić awantury to już dawno by ją usunęli.

Zauważyłem jedna rzecz: pierwsza rocznica śmierci JP II była bardziej nagłośniona niż wczorajsza rocznica. Widać to choćby po programie TVP. W okolicach 2.04 jest on pełen programów o JP II (nie, żeby mi się to podobało), a w ten weekend jakoś tego nie widziałem. Już nie mówiąc o tym, że w moim mieście nie zawyły syreny. Ludzie, tam zginęło dwóch prezydentów, marszałkowie sejmu i senatu, dowódcy sił zbrojnych. Czy nie można na jeden dzień walnąć w kąt przynależnościami partyjnymi? 

Ok, kończę na dziś, dzięki radiowej Trójce znalazłem sobie fajną piosenkę (zespół Red Box - Hurrican) i mam zamiar jej słuchać aż do znudzenia.