sobota, 11 października 2014

POKOJOWY NOBEL DLA DZIECI

Z wielką radością wróciłem do studiowania i tej radości nie przeszkodził nawet mój nowy plan zajęć (3-4 dni wstawania o piątej rano i siedzenie do 15-17 na wydziale).

Troszkę mało mnie interesowała przez ten tydzień polityka i pewnie przez jakiś czas będzie mnie obchodziła jedynie polityka szesnastowiecznej Polski (na całe szczęście). Interesował mnie za to okołopolityczna Pokojowa Nagroda Nobla - mam wreszcie poczucie, że otrzymały ją odpowiednie osoby (trafiła do Malali Yousafzai i Kailasha Satyarthiego). Malala jest po prostu niesamowita (nie tylko dlatego, że o przyznaniu jej Nobla dowiedziała się na lekcji chemii). 


Tegoroczny Nobel jest trochę Noblem dla wszystkich dzieci, którym wojna i fundamentalizm odebrały szansę na normalne życie, bezpieczeństwo i edukację. Straszne jest życie dzieci w krajach fundamentalizmu i wojny. Ten temat pojawiał się dość często na blogu Marcina Ogdowskiego (zafganistanu.pl). Dwa poniższe zdjęcia pochodzą z tego bloga, więcej m. in. TU.


piątek, 3 października 2014

SZCZYT SKURWYSYŃSTWA

Szczyt skurwysyństwa został osiągnięty. Janusz "Poglądy Zmieniam Częściej Niż Majtki" Palikot powiedział o Annie Grodzkiej:
"Ona nie wytrzymała ciśnienia, ona uwierzyła, że osoba transseksualna może być liderem formacji. No nie może być w Polsce." 

Noż kurwa. Po to Ania Grodzka poszła do tego pierdolonego Sejmu, żeby pokazać, że nie jesteśmy wielbłądami, że mamy uczucia, że w ogóle żyjemy w tym kraju, po to, żeby pokazać, że mamy swoje miejsce w polityce. Ruch Palikota jej to umożliwił, wydawało się, że jest najbardziej otwartą partią w Polsce, że istnieje właśnie po to, by osoba transseksualna mogła być liderem, wybić się w ogóle do wyższej niż organizacje pozarządowe polityki.

Palikot lobbował za tym, żeby została wicemarszałkinią sejmu i jakoś wtedy nie widział problemu. Ale tak! Wtedy pani Ania była jeszcze w Ruchu Palikota (czy Twoim Ruchu, jeden pieron), więc miała kompetencje, a gdy odeszła od Jaśnie Oświeconego Janusza, to nagle okazało się, że nie ma dla niej miejsca na politycznym szczycie. 

Szczytem skurwysyństwa było danie jej nadziei na to, że rzeczywiście może być liderem i że może zajmować ważne miejsce w polityce. Palikot współpracował z nią przez dłuższy czas. Pewnie mówili do siebie po imieniu. Pewnie czasem pogadali. A teraz ona jest w innej partii, więc on uznaje, że może jej wbić nóż w plecy. Może jestem idealistą, ale tak się nie robi. Naprawdę można zachować się z honorem i w bardziej cywilizowany sposób traktować eks-członków swojej partii.

Owszem, mamy w obecnej sytuacji okołopolitycznej zerowe szanse na wysokie stołki. Ale Ruch Palikota miał istnieć po to, by zmienić sytuację okołopolityczną, a wygląda na to, że dosypuje sporo cementu do politycznego betonu. To przykre.

Jeszcze bardziej przykry jest brak potępienia dla słów Palikota ze strony jego kolegów i koleżanek. Mam nadzieje, że nawtykali mu chociaż przez telefon. Ale w dobie totalnego konformizmu w partiach jest to chyba tylko nadzieja.


środa, 1 października 2014

KULTURA CO NAJWYŻEJ BAKTERYJNA

Patrząc na debatę po expose Ewy Kopacz, rozumiem, dlaczego odbywa się ona w formule piętnastominutowych wystąpień klubów, a nie dyskusji. Opozycja i poseł N. z PO zachowują się jak bydło. Gorzej niż studenci na debacie przed eurowyborami... To jest katastrofa. Wariatkowo. Chlew. Zero kultury.

Ludzie dorośli, mający kilku, kilkunastoletnie doświadczenie w polityce, zachowują się jak kibole. Wrzaski, śmiechy, prowokowanie, wrzaski i machanie łapami. Koszmar.


Bardzo bym chciał, żeby w sejmie były osoby takie jak Barbara Nowacka czy Marek Borowski, Henryk Wujec, Wincenty Elsner... I nie umiem wymienić większej liczby posłów, senatorów czy przyszłych (oby!) posłanek (patrz: B. Nowacka), co jest chyba dość symboliczne, bo polityką interesuję się od lat. Sprawiedliwie mówiąc, Ewę Kopacz też można zaliczyć do osób, z którymi da się rozmawiać, do osób, z którymi chce się rozmawiać, do osób przedstawiających sobą kulturę niekoniecznie bakteryjną.

Bardzo mi się nie podobało przemówienie posłanki PiS Anny Zalewskiej. Pomijając niepotrzebną agresję i wrzaski (mentorka p. Zalewskiej jest chyba Krystyna Pawłowicz), było to przemówienie dotyczące rządu Donalda Tuska. No cóż, jak żyć bez Tuska?

Expose wyglądało całkiem całkiem, nie wiem jednak, skąd mamy wziąć na to pieniądze.