piątek, 30 marca 2012

PORZĄDNA WIEŚ - CZĘŚĆ PIĄTA

PERFUGIUM*

- Mirek, wyjedź z tej wiochy - powiedziała po raz kolejny Houston, blond perkusistka z Perfugium. Wypiła drinka.
- Nie chce - odpowiedział. - Mam prawo sam wybrać miejsce w którym chce żyć. I kocham to miejsce, tą przyrodę. Miasto mnie dusi.
- Miruś, może znajdź sobie inne, podobne do tego miejsce - podsunęła pomysł przytulona do Houston Gabrysia, gitarzystka. Jej ciemne oczy były skierowane wprost w oczy chłopaka.
- Wszędzie będzie tak samo - burknął brat Houston, Adam. Również gitarzysta. Siedział wraz z nimi w barze należącym do ich kumpli.
- Wiejskiej mentalności nie zmienisz - dodał Maciek, basista. Odgarnął z czoła przydługawe włosy. - Ale jeśli chcesz tam mieszkać, to powinieneś zostać. Masz racje, każdy ma prawo wyboru.
Houston pocałowała delikatnie Gabrysię w usta i podniosła głowę.
- Miruś, a jak tam serducho? - spytała z uśmiechem.
- Bije, Kaśka, bije - odrzekł chłopak.
- A dla kogo bije? - dopytywał Adaś.
- Dla was, potworki - powiedział Mirek i wypił jednym haustem drinka.

   Perfugium było zbieraniną różnych ludzi związanych z barem "Sodoma" znajdującym się w Cywilizacji. Nazwa baru była objawem dziwacznego poczucia humoru jego właścicieli - Piotrka i Daniela, pary zakochanych w sobie bez pamięci gejów. Houston, tak naprawdę Kaśka, i jej brat pochodzili ze Śląska. Do Krakowa uciekli przed długimi mackami swojej rodziny. Nie ma nic gorszego niż rozpijaczonym górnik z ciężką łapą i jego żona, która nie widzi świata poza wódeczką. Adaś był mechanikiem samochodowym, Houston pracowała jako barmanka w "Sodomie". Tu też poznała Gabrysię, studentkę medycyny. Pochodząca z bogatej, żydowskiej rodziny dziewczyna szybko straciła głowę dla wygadanej blondynki mierzącej prawie 185 centymetrów wzrostu. Maciek pracował razem z Adasiem. Od dwóch lat tworzył związek z kuzynką Gabrysi, Agnieszką. Aga i jej siostra bliźniaczka, Kasia, grały na skrzypcach. Słychać je w wielu piosenkach zespołu.

   W "Sodomie" spotkali Mirka, który niedawno nauczył się grać na gitarze. Okazało się, że dysponuje świetnym głosem. Zespół bardzo szybko zaczął próby, potem przyszły koncerty i w końcu debiutancka płyta.

   Mirek nie kłamał - naprawdę kochał tę wieś. Ładował w niej akumulatory, wyciszał się. Rodowity wieśniak nigdy nie będzie czuł się do końca dobrze w mieście.

PEDAŁ

- Kto se kupił tego, kurwa, dżipa? - zapytał zachrypniętym głosem Heniek gdy ciemnoszary samochód przejechał przed sklepem.
- Ten satanista od Tadka - odpowiedział ponuro Staszek. - Ma gówniarz piniądze, skurwysyn - dodał i wypił łyki wina marki wino.
- Gówniarz ni ma szacunku do niczego - powiedział Janek i beknął. - Kurwa, chuj jeden ateista... Kurwa, mówi cie, przecie on nie pracuje, bo co to, do gazety to ja tez pisać mogę, a on to se, kurwa, pisz i jeszcze zarabia i se, kurwa, jeździ takim wypasionym wozem, a ci co, kurwa, pracują uczciwie, to kurwa, nigdy takiego mieć nie będą, kurwa... Chuj pieprzony...
- Zamiast se babę znaleźć, co by mu dzieci rodziła, to on, kurwa, sam w domu siedzi - podzielił się z kumplami swoją myślą Heniek. - Nic nie robi, skurwysyn, ateista i jeszcze mu, kurwa, płacą...
- Widać, że on podejrzany jakiś, bo, kurwa, nie widzoł ja, żeby on kiedy pił - powiedział Staszek i pociągnął z gwinta.
Do sklepu i ławeczki podeszła żona Michała, tego, co kombajn ma.
- Dzień dobry - powiedziały pijaki i uchyliły czapek.
- No właśnie, że nie dobry - powiedziała Michałowa. Westchnęła ciężko i oparła ręce na biodrach. - Wy wiecie co się stało? Ten satanista, Tadkowy syn wczoraj jakiegoś faceta ze sobą przywiózł do wsi - powiedziała wzburzonym głosem.
- I co z tego? - zapytał milczący dotąd Zdzsiek.
- Co z tego?! - sapnęła Michałowa od tego Michała, co ma kombajn. - Co z tego?! Mój Jasiek i Krzysio od Walczaków byli tam wczorej, co by temu sataniście znowu drzewka porąbać, a on jak na złość w tej swojej pieprzonej altance siedzi - zasapała się i zrobiła przerwę. - Z tym facetem siedział! I nie widział on chłopców, to oni się gapili i czekali, aż se pójdą. A ten satanista objął tego faceta i pocałował! - krzyknęła. - Pedał jebane przyjechały gwałcić dzieci we wsi!
- No kurwa, nie może, kurwa, być - powiedział wzburzony Heniek. - No kurwa, nie może być!
- Pedały, kurwa, w naszej wsi?! - zawtórował mu Staszek. - Tego jeszcze, kurwa nie było!
Po chwili wrzaski lokalnego obrońcy moralności słychać było w całej wsi.

   Trzy godziny później Mirek wracał z Cywilizacji do której odwiózł swojego chłopaka. Z ciemności wyłaniała się łuna pożaru. Im bliżej był swojego domu, tym bardziej zdawał sobie sprawę z tego, że to on się pali. Zatrzymał się na podjeździe i wyszedł z samochodu. Dom zapadł się już w sobie, Mirek doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma czego ratować. Ale dlaczego nie przyjechało OSP...? W szklistych oczach chłopaka odbijały się płomienie, a w jego półotwarte ze zdumienia usta cisnął się gryzący dym.

Na kartonie leżącym na ziemi koło niego widniał napis "WYPIERDALAJ PEDALE"

EPILOG

   Minister od przeciwdziałania dyskryminacji posmarowała kanapkę masłem. Mąż pocałował ją w policzek.
- Coś ciekawego w pracy ? - zapytał.
- Nie, tylko jakiemuś pedałowi pijacy z jego wsi podpalili dom. I dobrze Te cioty powinno się leczyć, bo same z nimi kłopoty...

* łac. schronienie

1 komentarz:

  1. świetne opowiadanie, niesamowicie realistyczne.
    winszuję :D

    OdpowiedzUsuń