sobota, 6 sierpnia 2011

DUDKA

Zmarł mi chomiczek, Dudusia. Małe było już stare i w końcu Biała Dama przyszła i po nią. Jakoś tak teraz pusto w kuchni bez tego ciągłego grzechotu żwirkiem i patykami o klatkę. 

Wczoraj Dudka bardzo źle się czuła, ledwo chodziła, wieczorem w ogóle przestała i tylko leżała z zamkniętymi oczami. Ruszała się tylko jak ją dotykaliśmy, żeby sprawdzić, czy żyje. Moje małe, biedne zwierzątko.

Tak wyglądała, gdy była wściekła, że ją obudziłem:

Tak szukała okruszków na moim biurku: 


 A tak bawiła się na Sylwestrze:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz