Zmarł mi chomiczek, Dudusia. Małe było już stare i w końcu Biała Dama przyszła i po nią. Jakoś tak teraz pusto w kuchni bez tego ciągłego grzechotu żwirkiem i patykami o klatkę.
Wczoraj Dudka bardzo źle się czuła, ledwo chodziła, wieczorem w ogóle przestała i tylko leżała z zamkniętymi oczami. Ruszała się tylko jak ją dotykaliśmy, żeby sprawdzić, czy żyje. Moje małe, biedne zwierzątko.
Tak wyglądała, gdy była wściekła, że ją obudziłem:
Tak szukała okruszków na moim biurku:
A tak bawiła się na Sylwestrze:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz