sobota, 13 sierpnia 2011

BEZKRÓLEWIE

Dzisiejszy post sponsorują zamieszki w Londynie.
Nie lubię anarchistów. Po prostu ich nie lubię. Nie lubię anarchii w formie motłochu wylewającego się na ulice, niszczącego dorobki życia, spokój i ład. Nie lubię anarchii przeszkadzającej państwu funkcjonować. Ok, rządzą nami idioci - to weź spal mercedesa premiera* a nie sklepik cioci Zosi. Bo co chcesz uzyskać? Zmiany, czy tylko złośliwie pozbawić ciocię źródła zarobku? Nie lubię debili wyłażących na ulicę i rozpieprzających wszystko co znalazło się na ich drodze. Rozumiem, ze mogą komuś puścić nerwy, bo do emerytury daleko, bo mało zarabiam, bo warunki pracy są złe, bo mam dziecko chore a państwo ma to w dupie, bo nie mam za co kupić podręczników... 
Zauważcie, że ludzie naprawdę mający problemy wychodzą na ulice tylko w ramach protestów pokojowych, a nie po to, żeby zrobić rozpierdol (do tych, co robią rozpierdol zaliczam związkowców palących opony, którzy zarabiają średnio 8 tyś. na rękę). Jak ktoś wychodzi na ulicę tylko po to, żeby się pobić z policją, to policja powinna wyciągnąć kałachy i powystrzelać całą hałastrę. Metoda totalitarna?! Chuj mnie to obchodzi - póki zgodna z prawem i nie nadużywana jest metodą najlepszą. Nie możemy w ramach poprawności politycznej pozwalać na burdel. Burdel nigdy dobrze się nie kończy.

* To nie jest nawoływanie do nienawiści, tylko metafora. Motłoch powinien wiedzieć, że jak winny jest premier, to ciocia Zosia nie musi za to płacić.

ANARCHIA

Wyszedł na ulice i już nie wrócił. Ludzie skandowali swoje hasła, podpalali sklepy, domy i samochody. Miasto dławiło się dymem ze spalonych opon. Dzielnica rzęziła i dogorywała, a agresja tych małpoludów wciąż nie znajdowała ujścia. A on wyszedł na ulicę i już nie wrócił.
Matka krzyczała wskazując na dym za oknem. Leżące na ziemi zabawki przypominały o młodszych siostrach, które musiały schronić się u ciotki. Ojciec siedział na fotelu paląc papierosa i przeklinając rząd, demonstrantów i policje. Domowa atmosfera przypominała żarzące się węgle, którym wystarczy podmuch wiatru, by płomień wystrzelił i zajął wszystko.
A on wyszedł na ulicę i już nie wrócił. Wściekły, że w domu nie ma jedzenia, że motłoch niszczy jego ulicę, jego wspomnienia z dzieciństwa, jego dom, wściekły, że gardło gryzie mu dym, zbiegł po schodach i wyszedł przed dom. Motłoch plądrował jego ulubioną cukiernię, kijami baseballowymi wybijał wszystkie napotkane szyby, rozwalał wszystko na jego drodze. Zacisnął pięści z bólu i nienawiści, targany rozrywającym serce uczuciem bezradności patrzył na przerażający krajobraz.
Lecąca cegła trafiła go w skroń. Upadł na brudną ulice pełną szkła i śmieci. Skonał. Wyszedł na ulicę i już nie wrócił.

2 komentarze:

  1. Sorry, skunks, ale głupoty piszesz, nazywając londyński motłoch anarchistami. To nie są anarchiści, tylko zwyczajny motłoch, sfrustrowany i oszalały z chęci obłowienia się dobrami konsumpcyjnymi za friko. Prawdziwi anarchole, którzy działają np. w Poznaniu, to grupa ludzi, którzy owszem, kontestują kapitalizm, ale nie poprzez kradzieże, napady i podpalenia, tylko w zupełnie inny sposób. Większość z nich wychodzi z założenia, że fajniej byłoby nie mieć nad sobą żadnej władzy, ale skoro to niemożliwe, to robią wszystko, żeby tej władzy patrzeć na ręce i wyrażać - w stanowczy, ale nie chamski sposób! - sprzeciw, kiedy popełnia ewidentne nadużycia. Słyszałeś o marszach równości w Poznaniu? O akcjach w obronie praw zwierząt? O Food Not Bombs? O obronie praw lokatorów? O współpracy z organizacjami pozarządowymi? To wszystko robią anarchiści, nie tylko poznańscy, których mam przyjemność znać. Polecam stronkę http://www.rozbrat.org/ - poczytaj i zobacz, czym się zajmują anarchiści, zanim zaczniesz pisać bzdury.

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany! Już wiem kto u ciebie w domu garnki tłucze :)
    Wiem co to jest Rozbrat (swoją drogą dzięki twojemu blogowi), słyszałem o marszach równości. Masz rację, są "prawdziwi anarchole" i jest motłoch (coś jak kibice i kibole). Nie lubię anarchistów w formie motłochu. Ci z Londynu to byli idioci, którzy są źli na cały świat i chcieli się uwolnić od (ich zdaniem) uciskającej ich władzy. Debilizm do kwadratu, bo w taki sposób nie da się nic osiągnąć. Ale zauważ, że w trakcie trwania zamieszek doprowadzili de facto do anarchii (tudzież bezkrólewia, jak tak bardzo cię boli używanie tego słowa w kontekście zamieszek) na terenach przez nie zajętych.
    Fajnie, że robią te wszystkie akcje i marsze, to są dobre rzeczy. Nie zmienia faktu, że nie lubię idei anarchii/bezkrólewia. Wolność poglądów :)

    OdpowiedzUsuń