sobota, 27 sierpnia 2011

O DEMOKRACJI POLSKIEJ

Osoby wrażliwe, przywiązane do swojego stołka, tych, co "nie o taką Polskę walczyli" i polityków proszę o odejście od ekranu. Będzie niedemokratycznie i długo. Zapraszam do dyskusji (błagam, natalio_oreiro, nie krzycz już :) ). 

O DEMOKRACJI POLSKIEJ

Obecnie na świecie uważa się demokracje za najlepszy system polityczny, dający najwięcej wolności, samorządności, dający gwarancję przestrzegania praw człowieka. To ostatnie zrodziło się zapewne z faktu, że większość współczesnych krajów (jak Chiny czy Korea Północna) rządzonych przez de facto jednego człowieka nie mają nic wspólnego z prawami człowieka, wręcz je łamią. Jednak z historycznego punktu widzenia (popatrzmy na polska historię) to demokracja wydaje się być powodem upadku, a władza skupiona w rękach odpowiedniego człowieka wybawieniem i symbolem spokoju w państwie.
Zastanówmy się więc. Gdyby władze skupiała jedna osoba (lub skromna garstka ludzi) o zdolnościach dyplomatycznych, mająca doskonałych doradców z wszystkich dziedzin i potrafiąca utrzymać kraj silną ręką to czyż nie byłoby to lepsze niż czterystu sześćdziesięciu nie mogących się pogodzić ludzi, którzy zachowują się jak idioci?
Polscy parlamentarzyści to nieodrodni synowie polskiej szlachty. Ona też sejmikowała, ona też do zgody była bardzo niechętna. Ona wolała pić i bawić się całymi dniami, a obecni parlamentarzyści nie robią nic prócz zapewniania, że gdy opozycja rządziła było gorzej. Aż się dziwie, że nie dławią się tą kasą, którą dostają z naszych podatków. A bodaj by was usiekli!
Posłużę się teraz portretem polskiej szlachty przedstawionym przez Macieja Dobrzyńskiego (cytat z "pana Tadeusza", oczywiście): 
A głupi! a głupi!
A głupi wy! Na kim się mleło, na was skrupi.
To póki o wskrzeszeniu Polski była rada,
O dobru pospolitem, głupi, u was zwada?
Nie można było, głupi, ani się rozmówić,
Głupi, ani porządku, ani postanowić
Wodza nad wami, głupi! A niech no kto podda
Osobiste urazy, głupi, u was zgoda!
Coś wam to przypomina? Ta ciągła niezgoda, ta spirala nienawiści i sprzecznych z dobrem państwa działań doprowadziła do załamania się państwa polskiego i w konsekwencji do zaborów. Jak to możliwe, że potężny kraj Bolesława Chrobrego, Odnowiciela, wreszcie Łokietka i Kazimierza Wielkiego został doprowadzony do upadku?! Odpowiedź jest prosta - wprowadzono demokracje szlachecką.
Zaczęło się to niepozornie. Ludwik Węgierski by zapewnić władze swej córce, miłościwie nam panującej Jadwidze (jest zdecydowanie moim ulubionym królem Polski) musiał nadać szlachcie przywileje. Potem nasz wspaniały król (i ni ironizuje tu) Władysław Jagiełło musiał wkupić się w łaski rosnącej w siłę szlachcie, aby Jagiellonowie mogli zostać w Polsce. Tak więc nadał szlachcie nowe prawa (przywileje generalne: brzeski, jedlnieński, krakowski). Były one podwaliną pod budowę "złotej demokracji szlacheckiej". Jestem wprost zniesmaczony, gdy czytam o bucie naszych przodków. Mieli wspaniałego króla Jagiełłę, który za przeproszeniem, rozpierdzielił Krzyżaków pod Grunwaldem, który umocnił Polskę i dał nam potężną siostrę i partnerkę - Litwę, a żądali od niego przywilejów, żeby w zamian łaskawie zgodzić się na panowanie jego syna. Najwyraźniej nie obchodził ich dobrobyt Polski, ciągłość władzy (bezkrólewie to śmierć), a jedynie ich własne kieszenie, zyski i władza. Osobiście uważam, że była to zdrada.
Kolejne kroki w stronę upadku Królestwa Polskiego nastąpiły w momencie bezpotomnej śmierci Zygmunta Augusta. Nastąpiła wtedy era władców elekcyjnych. Już pierwsze elekcje przyczyniły się do tego, że naprawdę mało brakło, aby wybuchła wojna domowa. Pominę tu krótki czas "panowania" Henryka "Zwiewającego" Walezego.
Podczas elekcji we wsi Wola pod Warszawą senatorowie wybrali na króla Maksymiliana II Habsburga. Szlachta była ujemnie zachwycona i wybrała na króla Anne Jagiellonkę i ogłosiła, że jej mężem zostanie książę Siedmiogrodu Stefan Batory. Na szczęście Maksymilian zmarł zanim zdążył zagrozić jego władzy, jednak Batory długo musiał walczyć z przeciwnikami.
Batory słyszą wygórowane żądania szlachty (chcieli przywilejów) zezłościł się i wygłosił mowę zawierająca miedzy innymi słynne słowa "jestem królem waszym, nie wymyślonym ani malowanym". Potem dodał "chcę panować i rządzić i nie ścierpię, aby ktoś z was mi w tym przeszkadzał. Bądźcie strażnikami waszej wolności, ale nie pozwolę, abyście byli moimi nauczycielami".
Po niespodziewanej śmierci Batorego konflikt o to, kto ma być królem wybuchł z ogromną siłą. Zamoyski i Zborowscy przyprowadzili na pole elekcyjne wojsko, znów wybrano dwóch królów - Zygmunta Wazę i Maksymiliana, brata cesarza Rudolfa II. Znów cudem udało się koronować Wazę nim Habsburg dojechał do Krakowa (Zamoyski go przepędził).
Zygmunt nie przyzwyczajony do dzielenia się władzą ze szlachtą, chciał zebrać całą władze, jednak rokosz Zebrzydowskiego mu w tym przeszkodził. Mimo jawnego nieposłuszeństwa król nie mógł krwawo stłumić rokoszu, bo zostałby co najmniej wypędzony z Polski.
Dopiero elekcja jego syna, Władysława IV Wazy, była spokojna. Ba! Najspokojniejsza. Kolejna, podczas której wybrano Jana Kazimierza, również nie należała do najgwałtowniejszych - być może dlatego, że na Ukrainie szerzył się bunt Chmielnickiego i okazało się, że król jest jednak do czegoś potrzebny. Za to za czasów J.K. po raz pierwszy wykorzystano hasło "liberum veto". Użył go Władysław Siciński (a bodaj by cie usiekli!), bo nie spodobało mu się, że obrady sejmu ciągną się tak długo (notabene z powodu niezgody szlachty). W wyniku rokoszu Lubomirskiego i problemów osobistych Jan Kazimierz abdykował.
Wówczas w Polsce zawrzało, szlachta pogrążyła kraj w zamęcie politycznym. W końcu szlachta wybrała na króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego, polityczne beztalencie i marionetkę. Warto też wspomnieć, że w trakcie tej elekcji szlachta otworzyła ogień do senatorów, którzy musieli ratować się ucieczką.
Jan II Sobieski, kolejny król Polski, w przeciwieństwie do wielu swoich poprzedników, był do swojej roli przygotowany. Mimo, że jego elekcja wypadła w trudnych warunkach (król Michał zmarł w przededniu bitwy chocimskiej) był to dobry wybór. Jan Sobieski był hetmanem, doświadczonym żołnierzem i strategiem, wiernym poddanym króla Jana Kazimierza (ostro sprzeciwił się rokoszowi Lubomirskiego). Potem protestował przeciwko wyborowi Wiśniowieckiego na króla, jednak nadal służyła ojczyźnie. Myślę, że nie przesadzę mówiąc, że był najwybitniejszym polskim królem ery wolnych elekcji.
Po śmierci Sobieskiego konflikt o koronę znów przybrał postać skrzyżowanych mieczy. W końcu królem obwołano Augusta II Mocnego z dynastii Saskiej. Po dziewięciu latach rządów szlachta zdetronizowała Sasa i wybrała na króla Stanisława Leszczyńskiego. Niedługo potem znów powrócił do władzy w Polsce (mimo oporu szlachty). Okazał się dobrym władca i mimo wcześniejszej wojennej zawieruchy po powrocie na tron przedstawił wiele projektów naprawy sytuacji Polski. Nie zmieniło to jednak faktu, że Rzeczpospolita chyliła się ku upadkowi. Kolejny król, August III Sas, uzyskał elekcje w wyniku zbrojnego najazdu na pole elekcyjne i przytrzymaniu szlachty pod mieczem. W Polsce wybuchła wojna domowa, którą wygrał Sas. Potem chciał wprowadzić reformy, jednak ze względu na zrywanie sejmów nie udało się żadnej uchwalić.
Podczas kolejnej elekcji najważniejsze okazało się zdanie carycy Katarzyny II - już wcześniej planowała ona osadzenie na polskim tronie Poniatowskiego. Po przyjeździe do Polski rosyjskiego ambasadora i czterech tysięcy zbrojnych sejm bez problemów wybrał na króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Inna sprawa, że przed elekcją prawie cała opozycja opuściła Warszawę.
Mimo dość oryginalnego sposobu elekcji Poniatowski okazał się naprawdę dobrym władcą. Nie był idiotą, znał się na dyplomacji, sztuce, wiedział, co zrobić, by uzdrowić Polskę. Cierpiał jednak na tragiczną przypadłość - uległość wobec Katarzyny II. Szlachta w 1768 roku zawiązała konfederację barską, dwa lata później ogłosili detronizację Poniatowskiego. Był to jeden z powodów I rozbioru Polski. Za rządów Poniatowskiego uchwalono Konstytucję 3-go maja, najlepsza rzecz jaka nas spotkała podczas tego trudnego czasu rozbiorów.
Poniatowski nie był złym królem, jednak jego uległość wobec Rosji i brak politycznego kręgosłupa sprawiło, że wydawał się marionetką. Wraz z Konstytucją skończyło się szlachtowanie i picie wina na sejmikach. Dzieło zniszczenia dobiegło końca, szlachta doprowadziła do upadku Polski.
Kolejnym przykładem na to, że demokracja nie jest wartością samą w sobie jest czas sanacji. Zanim Piłsudski objął władzę (rok 1926 - przewrót majowy) mieliśmy w Polsce "pierdel, serdel, burdel" (cytując samego marszałka). Potem nastąpił czas rozwoju, również gospodarczego (w czym duże zasługi miał prezydent Mościcki*).
Dlaczego więc rządy innych dyktatorów (jak to ich nazywają demokraci) przyniosły więcej szkody niż pożytku? Hitlerowi, Stalinowi i wszystkim tym tyranom nie zależało na dobrobycie kraju, dobrych warunkach życia dla swoich obywateli (wiecie jakie było największe ludobójstwo Stalina? To popełnione na Rosjanach). Sztuką jest połączenie reformowania kraju z dyplomacją i rozwojem gospodarczym. Idealny władca absolutny jest więc dyplomatą i finansistą, mądrym, wykształconym człowiekiem. Myślę, że paru by się w Polsce znalazło. Problemem jest jedynie wybór takiego człowieka. Wobec faktu, że wolne elekcje doprowadziły do upadku Polski, należałoby przywrócić monarchię absolutną. A już monarchów głowa w tym, by ich potomkowie byli tak wykształceni, żeby przysłużyć się Polsce.
Jest jednak zawsze taka opcja, że syn wielkiego człowieka (jak na przykład Kazimierz Wielki) okaże się idiotą (jak Aleksander Jagiellończyk, chociaż ona bardzo nie nabroił, najgorsi są ci co inteligentnie i z premedytacją szkodzili interesowi Polski). Dlatego też należny stwierdzić, że demokracja mimo, że nie jest najlepszym systemem politycznym, to jednak jest systemem najbezpieczniejszym. Nie zwalnia nas to jednak od obowiązku mądrego wyboru tych 460 posłów, 100 senatorów i prezydenta. A Polacy się do tego przykładają tak, jak szlachta do wyboru króla. A potem mówimy, że rządzą nami idioci. A kto tych idiotów wybrał? Dokonując tak idiotycznych wyborów sprawiamy, że Polska stoi w miejscu, że nie ma tych cholernych dróg, że lepszym wydaje się skombinowanie jakiegoś króla, co by nami rządził... Być może po prostu nie jesteśmy stworzeni do demokracji. Bo człowiek głupi jest.

* "Związek" Piłsudskiego z Mościckim porównywałbym do związku Jadwigi z Jagiełłą - Jagiełło rządził ostrą ręką, ona łagodziła spory, Jagiełło prał wrogów, ona wspomagała Polaków. I tak Piłsudski zajmował się polityka, a Mościcki gospodarką, bo się na tym znał. Jest to według mnie idealny sposób na pogodzenie funkcji premiera i prezydenta - premier od polityki, prezydent od gospodarki. Problem w tym, że na gospodarce i finansach trza się znać, a my wybieramy prezydentów tak jak szlachta wybierała królów - na zasadzie "kto da mi więcej". Problem w tym, że gdy nasz kraj nie będzie w dobrobycie, to i poszczególni Polacy mogą o dobrobycie zapomnieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz