Katastrofa, porażka, PKW do wymiany. Mówiąc wprost - jak nie umieją wprowadzić systemu komputerowego liczenia głosów, to trzeba było pozostać przy liczydłach. To jest chore - gdyby nie sondaże robione w trakcie wyborów, do tej pory de facto nie wiedzielibyśmy, kto je wygrał. No proszę was, toż to elekcje w I RP przebiegały sprawniej (a mamy XXI wiek, przypomnę, tak dla jasności). Panowie z PKW są najwyraźniej takimi ekspertami od systemów informatycznych jak ja od misji NASA!
Same wyniki wyborów (na ile je znamy) nie obrazują w pełni rzeczywistości, bo:
1) część ludzi (pewnie nawet większa) nie głosuje w wyborach samorządowych na partie - głosuje na sąsiada, bo przynajmniej ma w ten sposób większe szanse na to, że jakimś cudem uda się dociągnąć drogę do zadupia, na jakim mieszkają.
2) w moim kochanym mieście PiS rządzi na spółę z ugrupowaniem prezydenta miasta, który niegdyś był w PO - nie można przenieść realiów parlamentarnych na samorządy.
3) fajnie, PiS wygrywa w sejmikach, ale z kim zrobi koalicję?
4) żadne, powtarzam, żadne ze znajomych mi serwisów nie podało informacji, jaki udział był w tym wszystkim komitetów lokalnych. W moim mieście są bodaj dwa czy nawet trzy takie komitety, które regularnie mają swoich radnych. Jaka to jest liczba w skali kraju i czy czasem nie odwraca do góry nogami statystyk? Przecież to jest jasne, że komitet działający w Pipidówie Małej nie będzie uwzględniony w sondażu ogólnokrajowym, ale władze w Pipidówie może zyskać, ja? Prezydent mojego kochanego miasta (być może już prezydent na wylocie, bo chyba czeka go II tura) jest technicznie rzecz biorąc bezpartyjny - naprawdę trudno mi uwierzyć, że jest wyjątkiem.
Na miejscu Kopacz nie wpadałbym w panikę, ale powinna poczuć oddech Prezesa na plecach (czy gdzie on tam jej sięga) i się ogarnąć.
A w PKWu trzeba zrobić huragan, bo choć wybory prezydenckie są logistycznie prostsze, to nie zapominajmy, że w przyszłym roku czekają nas też wybory parlamentarne. Byłoby szkoda, gdyby znów był taki cyrk.