wtorek, 4 marca 2014

SZKOLNY PROGRAM NAUCZANIA TO ARCHAIZM

Regularnie, co chwila, zmienia nam się podstawa programowa. "Zajebiście, mamy więc aktualne podręczniki!", się by chciało zakrzyknąć, ale to guano prawda. Piszę teraz o historii, bo znam sytuacje, ale podejrzewam, że znalazłoby się sporo stwierdzeń nieaktualnych w podręcznikach od innych przedmiotów.

To już jest trzeci tydzień ze średniowieczem i już na samym wstępie okazało się, że połowa tego, o czym uczono w liceum to informacje przestarzałe. Fajnie, nie? Zwłaszcza, że na liście władców Polski są 2 dodatkowe imiona, że daty są inne, że Leszek, Siemomysł i Siemowit są właściwie uznawani za poprzedników Mieszka (a nie za legendarnych władców, jak napisano w podręczniku mojej siostry, w takim nowym, świeżym i pachnącym podstawą programową)... Kurczę, jeszcze jakby chodziło o odkrycia ostatnich dwóch, trzech lat. Sam mam na studiach podręczniki sprzed kilkunastu lat, określane przez wykładowce jako aktualne w 98%. Więc jak to możliwe, że w nowym podręczniku, do nowej podstawy programowej, są informacje przestarzałe?

Ano, na przykład dlatego, że podręcznik do nowej podstawy programowej pewnie różni się od poprzedniego:
a) kolorem okładki
b) zmianą układu rozdziałów
c) innym znaczkiem oznaczającym "ciekawostki"
d) nalepką "nowa podstawa programowa" na okładce.

Hitem jest to, że mam w domu podręcznik szkolny z 1925 roku dotyczący nowożytności. W 99 % zgadza się z tym, co było w podręczniku do LO. Nawet nazwy rozdziałów są takie same. Różnica jest jedna - podręcznik z lat 20. jest zdatny do przeczytania i połowę cieńszy od nowego (a obrazki ma, nawet sporo), a do tego połowę trwalszy. Podręczników Nowej Ery i Operonu (zwłaszcza Operonu) czytać się nie da, bo to wszystko to lanie wody. Ad rem. Podręczniki są przestarzałe i cierpią na przerost formy nad treścią.

Dlatego ta podstawa programowa to bulszit, a osoba, która ją zatwierdziła najwyraźniej przez całe życie pierdzi w stołek i nic innego nie robi. 

BTW, wiecie, czego w szkołach na historii najbardziej brakuje? Pisania i opracowywania źródeł. Referaty, referaty, wypracowania, lektury omawiane na lekcjach. Taka powinna być historia. Mniej dat. Więcej historii społecznej. I żeby wszystko było powiązane. Ciągi przyczynowo-skutkowe. Mapa. I to się da zrobić. 

A jakby tak w LO połączyć historię i język polski, he? Przecież na j. polskim nie ma już wtedy gramatyki, więc by się dało. Co wy na to? [zapytał stary rewolucjonista]

A na studiach jest zajebiście. Wszystkim polecam historie na WNS UŚ ;) 

No i Uczona Szczuria o imieniu Dezynfekcja na deser:


6 komentarzy:

  1. Ła, to nawet ja się mogę odnieść, no niemożliwe. A dawno mnie tu nie było! To znaczy, zaglądam, ale odpływam od polityki coraz bardziej, to nic nie mówię. Nie znam się, to się nie wypowiem.
    Ale wypowiem się bardziej do ostatniego pytania (bo polski) niż do podręczników z historii. Zgadzam się z postulatem co do dat, to przede wszystkim. Podstawa programowa jest z kosmosu, ale to akurat nie odkrywa Ameryki (chyba że po raz któryś z kolei). Co do samej historii - ona może być albo bardzo fajna, albo zabijająca i tu już niestety nie pomoże żodyn podręcznik - a nauczyciel, który musi mieć do tego pewną smykałkę, żeby przedstawić to dobrze i ciekawie, bo inaczej nie urobi. Ani on, ani klasa.
    A teraz co do ostatniego - łączenia polskiego z historią. No nie. Gwarantuję Ci, że nie wszyscy na "humanie" są jakoś szczególnie zainteresowani historią, ale mogą być zainteresowani polskim. Na innych profilach to jest chyba połączone - historia i społeczeństwo. Ale polski jest siłą rzeczy też trochę związany z historią, bo nie da się przerobić go inaczej - bo tu epoki, bo tu kontekst historyczny, bo o co wogle chodziło autorom, to wszystko jest historia, prawdaż. Inaczej ujęta niż na przedmiocie, który nazywa się historia, ale rzecz jest ta sama. Tylko dat mniej. No i literatury więcej.
    Z historią mam taki problem, że niespecjalnie mnie zajmuje, czy wspomniany Siemomysł był uznany tak czy inaczej, bo to było dawno i nieprawda. Gdyby Siemomysł napisał był coś, co by się ostało do naszych czasów (albo niechby i we wzmiankach, cokolwiek), pewnie zajmowałoby mnie nieco bardziej. Polski od historii różni to, że w polskim jest przede wszystkim tekst i autor, a w historii ktoś zapomniał o tekstach źródłowych (albo są niezrozumiałe, źle dobrane, albo insze Bór wi co), są za to daty, daty, wojna jedna z drugą, ten umarł, tamtego koronowali, daty, daty, znowu jakaś wojna i tak w kółko. Ja wiem, że to nie wina przedmiotów, ale tego, jak są... no, niech Ci będzie, że zawarte w podręcznikach. Trochę. Trochę to wina podejścia. I tak dalej. Generalnie uważam, że a) podręczniki ssą, to fakt, b) podstawa programowa to żart i to bardzo słaby, ale c) za ucznia nikt się ostatecznie nie nauczy, to wymaga jego wkładu.

    pozdrawiam nie-historycznie
    a-be :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwróciłem uwagę na Siemomysła itd. głównie dlatego, że właśnie to mamy na studiach. Ciekawe ile jeszcze smaczków się pojawi w tym semestrze :/
      Oczywiście, że za ucznia nikt się nie nauczy. Problem w tym, że jest zgraja uczniów, którzy chcą się czegoś nauczyć, jest procent uczniów, którzy się chcą nauczyć jeszcze więcej i takim szkoła nie ma nic do zaproponowania. Już nie mówiąc o tym, że są nauczyciele, którzy tak potrafią zniechęcić do przedmiotu, że mogiła.
      Martwi mnie to, że praktycznie nie korzysta się w szkołach z tekstów źródłowych (tu kompletną porażką było moje liceum i ten niby historyczny profil). Przecież w sporej części tematów można wyjść od tekstów źródłowych, poprzez mapy, architekturę, sztukę, obyczaje i życie codzienne, aż do polityki - dla każdego by się coś znalazło. No dobra, dla prawie każdego, chociaż postulowałbym, żeby podwyższono wymagania co do ludzi, których się przyjmuje do liceum i na studia. Straszne ameby przyjmują i potem są problemy.

      Usuń
  2. O, zapomniałabym. Ja, przy całej swej sympatii do szczurów i docenianiu ich inteligencji (szczwane bestie! Mam jednego takiego bestia w domu), nie traktowałabym książek tak beztrosko, bo stanie im się niechybnie jakaś krzywda!

    a-be

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja może wyjaśnię, że na tym zdjęciu Dezia wcale nie zajmuje się "pochłanianiem" wiedzy, tylko się wspina. Ramzes lubił sobie czasem jakąś książkę zjeść, ale Dezia&Dercia traktują je z należnym szacunkiem :)

      Usuń
    2. A! jak bestia ma na imię?

      Usuń
  3. Leon. Absolutnie uroczy i przyprawia mnie o zawał za każdym razem, kiedy zapomnę, że ma otwartą klatkę, a coś smyra mnie po nodze.
    a-be

    OdpowiedzUsuń