SKLEP
W środkowej części uliczki robiącej poziomą kreskę w H jest sklep. Wiejski sklep to rzecz niezwykła. Sprzedaje towary po cenach zawyżonych bardziej niż kurs euro w czeskim Cieszynie, a mimo to nie plajtuje. To nic, że dziesięć kilometrów dalej jest Biedronka! To nic, że dziewięćdziesiąt procent wsi jeździ do pracy samochodami, wiec po drodze mija kilka dyskontów dla ubogich! Sklep wiejski trzyma się dobrze. Być może jest to efekt tego, że około osiemdziesięciu procent jego asortymentu stanowi wino marki wino, wódka bez marki i denaturat. I piwo, jakby ktoś był delikatny. Nie brakuje też tanich zagryzek typu ryba która Bałtyk ze trzy lata temu widziała czy podejrzanie wyglądający pasztet. Za to chleb jest pyszny. I drogi.
Przed sklepem jest ławeczka i stali jej bywalcy. Pan Heniek, pan Staszek, pan Janek, pan Zdzisek i pies. Pies ma trzy nogi, ma też pchły i jest chudy. I zdeczka opity oparami, co wyjaśnia, dlaczego ma tylko trzy nogi.
Pan Heniek (lat pięćdziesiąt) ma więcej włosów niż szarych komórek, co wpędza go w kompleksy, bo łysa czaszka nie jest na wsi szczytem mody. Ma żonę i dziecko, ale nie pamięta jakie mają imiona. Śpi w rowie z żabami. Pan Staszek (lat sześćdziesiąt)miał dzieci, ale uciekły. Jeden syn się zapił, drugi wpadł pod auto. Tak, był pijany. Żona siedzi w domu i pilnuje wnuka, gdy jej synowa "jest gdzieś lecz nie wiadomo gdzie". Pan Staszek maszynkę do golenia ostatni raz widział kilka lat temu, więc chodzi nieco zmierzwiony.
Pan Janek (lat czterdzieści pięć) jest weteranem traktowanym z powszechnym szacunkiem - siedział już cztery razy! Nieźle, jak na kogoś, kto całe życie nie opuszcza wsi, do której policja przyjeżdża raz na dwa lata. Za co siedział? Za jazdę na podwójnym gazie, pobicie swojego dziecka, pobicie żony i pobicie nie swojego dziecka. Żona siedzi w domu, który dzielnie próbuje ocalić od rozpadnięcie. Dwóch ich synów skończyło szkołę w wieku osiemnastu lat i poszło w ślady ojca. Jedna córka jest miejscową darmową dziwką - każdy już ja miał. Pierwsze dziecko urodziła mając szesnaście lat. Druga córka jest niepełnosprawna umysłowo, a jej renta jest jedną podstawą rodzinnego budżetu.
Pan Zdzisek ma lat czterdzieści i jest dziwny, bo jest kawalerem. Gdzie indziej pewnie podejrzewałoby go o skłonności homoseksualne, bo żadnej laski nigdy nie miał, ale przecież na wsi gejów nie ma. Bo, jak to mówi pan Staszek, to Porządna Wieś jest.
MŁODZI
Przez środek Porządnej Wsi płynie rzeka, której nastrój zależy od pory roku. Ulica robiąca za poprzeczkę H ma jedną z największych atrakcji we wsi - most. Młodociani i młodociane, którym brakuje pieniędzy i odwagi, by siedzieć na ławeczce przy sklepie spędzają czas oparci o wyżłobione przez scyzoryki i czas poręcze mostku.
Młodociane i młodociani zajmują się paleniem, przeklinaniem, wyzywaniem, biciem, smarkaniem, pluciem, darciem ryjów i ogólnie wyczekiwaniem na najbliższą dyskotekę (zwaną szumnie "zabawą"). Na owej dyskotece młodociane ubierają spódniczki przypominające paski i podkoszulki więcej odsłaniające niż zasłaniające. Młodociani obwieszeni złotem przypominającym łańcuchy od rowerów żelują włosy, co by wyglądać jak Nażelowana Krystyna vel Ronaldo. Następnie młodociani i młodociane wykonują taniec godowy w różnych konstelacjach, łączą się w pary i na koniec radośnie kopulują. Ot, zabawa.
Wiejskie subkultury to dresiarze i piłkarze. Występują również dresiarze - piłkarze. Dresiarze noszą dresy i umilają sobie czas bijatykami i rozwalaniem się na motorach. Słuchają muzyki spod znaku "UMC UMC UMC". Piłkarze mają ambicje - grają w małych wiejskich klubach a potem czasem w małomiasteczkowych. Młodociane dzielą się na grzeczne i niegrzeczne. Inny podział to pijące i niepijące. Jeszcze inny - na damy i "nie damy". Przynależność do subkultur zanika, gdy młodociana/młodociany przestaje być młodocianą/młodocianym i bierze ślub. Kościelny oczywiście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz