piątek, 17 lutego 2012

DO DUPY Z DEMOKRACJĄ


Jestem człowiekiem wychowanym w kraju, w którym słowo "demokracja" jest najwyższą świętością. Kochamy demokrację i pluralizm, więc w szkołach uczymy, że jest ona najlepsza a inne doktryny polityczne to się mogą schować. Mimo tego, że system oświaty uważa mnie za idiotę bez własnego zdania, któremu należy łopatą do łba włożyć "właściwą" wiedzę, nie uważam demokracji za idealny system. Ba! Nie uważam jej za nawet dobry system!

Dlaczego? Bo się nie sprawdza.

Popatrz na rząd. Popatrz jeszcze raz. Ten rząd zmienia się w świnie przy korycie, popatrz kolejny raz, te świnie wożą się zajebistymi brykami za pieniądze ludzi, którzy tylko malucha mogą kupić bez kredytu. Popatrz na rząd i słuchaj mnie uważnie.

Słowo demokracja oznacza władzę ludu. To my jesteśmy tym ludem. I wybieramy na cztery lata rząd, który przez cztery lata ma nas, nasze problemy i nasze zdanie (!) w głębokim poważaniu. Ingeruje w nasze życie, a my nie mamy prawa do ingerowania w skład Rady Ministrów, a ona nie musi nas słuchać. Skończmy z hipokryzją, rząd przez cztery lata ma władze niemal absolutną. Ogranicza ją tylko konstytucja, ale powiedzmy sobie szczerze - kto z ludu ją czyta? Dopóki opozycja nie wyczai, że ustawa jest niezgodna z konstytucją, wszystko jest ok.

Popatrz na ACTA. Mało brakło, żeby została wprowadzona bez świadomości obywateli. I bez zbadania jej zgodności z konstytucją. Mało piekielnie? Pomyśl, ile rzeczy nasz rząd mógł już w ten sposób podpisać. Bez wiedzy społeczeństwa, bez sprawdzenia, bez konsultacji społecznych... Tak wyglądają w praktyce rządy ludu.

Popatrz na rząd. Filozof jest ministrem sprawiedliwości (Jarosław Gowin), ekonomistka ministrem sportu i turystyki (Joanna Mucha, swoją drogą od nominacji wprowadza w osłupienie swoją nieznajomością realiów polskiego sportu*), politolog ministrem transportu i budownictwa (Sławomir Nowak), archeolog/historyk ministrem skarbu (Mikołaj Budzanowski), menadżer ministrem obrony narodowej (Tomasz Siemoniak), prawnik ministrem środowiska (Marcin Korolec), a kulturoznawca ministrem cyfryzacji (Michał Boni). Sami eksperci.

I wyobraź sobie, że tacy niekompetentni ludzi na nieodpowiednich środowiskach przez cztery lata mogą zrobić z tobą co chcą. Już widzę radość na twoim pyszczku, Kochany Czytelniku.

Żeby demokracja miała sens, potrzebna jest dogłębna edukacja** i zwiększenie aktywności społeczeństwa. Problem w tym, że władzy nie zależy na tym, byś znał swoje prawa, żebyś wiedział, co rząd może, a czego nie. Nie chcą, żebyś wiedział dużo o innych ustrojach politycznych, a na pewno nie chcą, żebyś wiedział o nich dobre rzeczy. Bo wiesz, ciemny lud to kupi. Ten oświecony wyjdzie na ulice i zacznie krzyczeć.

A zwiększenie aktywności społecznej? Jaką mieliśmy ostatnio frekwencję w wyborach? Niecałe 49 %. Połowa społeczeństwa miała w dupie wybory. Dlaczego? Bo nie ma na kogo głosować. A nawet jak jest, to przecież i tak się nic nie zmieni***, bo i tak sfałszują, bo mnie nogi bolą itd. Bo społeczeństwo nie widzi powiązania między wrzuceniem głosu do urny a wysokimi cenami i beznadziejnymi reformami edukacji (jest to wynik braku edukacji). Jednocześnie władza tępi tych, którzy mają odwagę by wyłamać się poza schemat (widzieliście telewizyjne relacje z marszów przeciw ACTA? Dawno większej medialnej manipulacji nie widziałem). Demokracja, sukinsynu!

Hasło "rządy ludu" to przykrywka. A ludowi bardzo łatwo jest w to wierzyć. A do czego demokracja potrafi doprowadzić pisałem TU. Demokracja szlachecka i ustrój III RP to jedno i to samo. Gówno. A miejsce gówna jest głęboko.

* Demotywatory.pl widzą już jak została wybrana:
Tusk: Mucha, biegałaś kiedyś?
Mucha: Tak.
Tusk: To zostaniesz ministrem sportu.
** To jest jeden z powodów, przez które uważam, że wprowadzanie demokracji na siłę w takim np. Afganistanie to debilizm do kwadratu.
*** Powód, dla którego m. in. moi rodzice na wybory nie poszli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz