niedziela, 24 lipca 2011

Jestem taki sam jak palec albo coś tam...

Rodzice pojechali tydzień temu w Bieszczady zostawiając mnie bez smyczy :) Miałem jechać z nimi, ale że w tym roku upały (tydzień temu jeszcze były) przeszkadzają mi bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, zostałem w domu. Perspektywa jechania czarnym autkiem przez parę godzin do chałupy bez WC wygrała z niewątpliwie przyjemną wizją wypoczynku na łonie natury. Wygodniś jestem, wiem.

Tak więc poczułem się spuszczony ze smyczy. A potem mój dziadek dowiedział się, że jego biedny wnuczek siedzi sam w domu i pewnie nie ma co jeść (nie wierzą w moje możliwości kulinarne - co to za problem zrobić sobie ryż po studencku?). Tak więc jeżdżę teraz codziennie do dziadka na obiadki i nie jestem w stanie urwać się ze smyczy wcześniej niż o szesnastej. Innymi słowy, z deszczu pod rynnę. 

Wiem, że to miłe ze strony dziadków i że nie powinienem narzekać, ale trochę mi ciąży sytuacja. Dziadki są ze sobą od 50 lat i kłócą się dosłownie co 15 minut. Jak u nich jestem to jeszcze dziadek się chce popisać i robi się złośliwy... Zniechęcają mnie do małżeństwa.

W dodatku nie jestem w stanie nie martwić się o babcie. Coraz mniej pamięta. Potrafi co chwila pytać się na przykład "która godzina?" albo "nie zimno ci?". Powtarza się z taką częstotliwością, że to nie może być przypadek. W sobotę dziadek pojechał na wycieczkę, a ja siedziałem z babcią u niej w domu. Cztery raz w ciągu godziny brała gazetkę Castoramy do ręki i pokazywała mi te same rzeczy. Nie chce brać leków na pamięć, bo pisze na nich, że są na sklerozę (ciocia jest neurologiem i takie przepisała). Normalnie się obraziła na nas, że jej takie dajemy. Chyba widzi, że nie do końca wszystko jest okey, ale nie chce przyjąć tego do wiadomości. A dziadek jej nie pomaga, tylko na nią krzyczy. 

Tak więc robię za Kevina samego w domu, trochę piszę, trochę czytam, trochę oglądam... Ostatnio do moich łask wrócił Santana i grupa Lao Che (piosenka "Do syna Józefa Cieślaka" to arcydzieło). Chomik codziennie rano na mój widok robi taniec psiego szczęścia (nawet merda ogonkiem - jej ogonek to antenka długości centymetra). Kwiatki muszę podlać :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz