czwartek, 25 listopada 2010

NO NIE MOGĘ!

Przychodzą takie dni, że mam ochotę rzucać czym się da o ściany. Sobą, rzeczami, innymi ludźmi... NO BO KURWA NIE MOGĘ! Nie mogę sobie z tym poradzić, że matka wrzeszczy na moją siostrę, za to że tak jest nieśmiała, że nie potrafi walczyć o swoje!!! Ciekawe dlaczego? Mam od dobrych paru lat prawie że nerwice przez nią, obgryzam nerwowo paznokcie, wyżywam się na sobie, a Mała będzie taka sama!
Mama nigdy sobie nie radziła i nie radzi z gniewem. Zawsze groziła mi, ze odda mnie do domu dziecka lub do poprawczaka. Miałem wtedy mniej niż 8 lat. MIAŁEM MNIEJ NIŻ 8 LAT! A ona mówiła, że odda mnie do poprawczaka. Pamiętam to do dziś, pamiętam to, a nie pamiętam słów: kocham cię, lubię cię, podoba mi się to co zrobiłeś...
Teraz jak słyszy hasło "transseksualizm" to truchleje, jak mówię, że może byśmy poszli do psychologa i sobie pomogli to mówi, że jestem chamem.
A teraz zamykam drzwi od pokoju i staram się nie słyszeć, jak na nie krzyczy. Najmłodsza siostra (ma cztery lata) zawsze wtedy nie może znaleźć sobie miejsca, czasem do mnie przychodzi, czasem po prostu siada gdzieś daleko od matki. A ja nie potrafię im pomóc. Nie potrafię matce zwrócić uwagi. Chyba ciągle się jej boję. Jej krzyku, jej wyzwisk. Ludzie, ja mam 16 lat! Powinna być najbliższym dla mnie człowiekiem.
A JA NIE UMIEM Z NIĄ ROZMAWIAĆ! RAZ, JEDEN, JEDYNY RAZ ROZMAWIALIŚMY SZCZERZE, A ONA SIĘ TERAZ TAK ZACHOWUJE, JAKBY TEJ ROZMOWY NIE BYŁO!
Zdjęcia rodzinne zawsze wyglądają super. A to co pod nimi to jeden wielki syf. Matka się dziwi, że jej nie ufam, że obłożyłem komputer hasłami, notatki robię na nim, a nie na papierze. Nie daje jej czytać moich artykułów i opowiadań, bo po co? Wyśmieje, powie, ze jestem chamem, a w najlepszym przypadku rzuci okiem i powie, że jest ok.
Brak zaufania jest największym problemem. Mam wrażenie, że ściany w domu mają uszy i oczy. Chowam przed matką nawet kasę...

I tak to wygląda! Jeden wielki syf. Kochająca się rodzina. Szczęśliwa.

Pamiętam, jak niedawno ze złości boksowałem fotel, który z tyłu ma dość chropowatą powierzchnię. Zdarłem sobie z rąk skórę i wstyd było potem się ludziom pokazywać. Ale, Boże, jakim wybawieniem był ten ból! Wreszcie nie w sercu, a gdzie indziej. Umiejscowiony...

To, że jestem transem, jest mniejszym problemem, niż atmosfera w domu. Niby sielanka, ale przychodzą takie chwile, gdy cały ten syf dominuje... Gdy nie umiem przezwyciężyć strachu i powiedzieć matce, że ma Małą zostawić w spokoju...

Czasem mam wrażenie, że wszyscy w tym domu jesteśmy potencjalnymi zabójcami, takimi jak ten gostek, co zastrzelił całą rodzinę, kochający ojciec i syn itd.

czwartek, 18 listopada 2010

OTO MÓJ PIĘĆDZIESIĄTY POST - WIARA

Dlaczego wierzę w Boga? Przecież można już wszystko racjonalnie, naukowo wytłumaczyć. Wszystko można zbadać, albo przynajmniej się domyślić jego przeznaczenia. A jednak! 
Jako przykład podam teorię powstania Ziemi - Wielkie Bum.

Ok. Było sobie wielkie bum i powstała nasz planeta. To ni Bóg ją ulepił, ale było "bum". Ale ktoś to "bum" musiał sprowokować. Ok., wszystko można chemicznie wyjaśnić, atom z atomem itd. A skąd wzięły się atomy? Kto je stworzył? Kto połączył je w pary, procesy, wiązania, kto dał pierwiastkom właściwości? Matka Natura, czyli sam Bóg Ojciec. (Bóg jest tworem nieogarniętym - nie możemy powiedzieć jakiej jest płci, mimo, ze zwyczajowo mówimy do niego Tato.)

Teorię Karola Darwina o pochodzeniu człowieka można stawiać jako przeciwieństwo opowieści biblijnej o stworzeniu człowieka. Ja jednak ciągle pamiętam pewien wniosek wysnuty przez moją ukochaną panią od religii - kto powiedział, że tworzenie człowieka trwało jeden dzień? Przecież za drzewem nikt nie stał i Boga nie obserwował z piórem w ręce. Być może dla istoty wiecznej, takiej jak Bóg, było to zaledwie dzień, ale tak naprawdę, według naszej rachuby czasu, minęły miliony lat, w ciągu których Bóg nas udoskonalał (może robi to nadal?). Być może podobnie było z tworzeniem całego wszechświata.

Wiara w Boga nie wyklucza jednoczesnego oderwania się od nauki. Bóg dał nam zmysły, żebyśmy mogli poznawać ten piękny świat jaki dla nas stworzył (choć mamy tendencję do niszczenia go, a Bóg patrzy na nas czasem jak na zgraje baranów, którym jednak trzeba czasem podać rękę - o ile jej nie odrzucą).

Wiara w Boga daje mi poczucie bezpieczeństwa. Wiem, że trzyma rękę na moim ramieniu i "choćbym stąpał ciemną doliną zła się nie ulęknę bo ty jesteś ze mną". Wiara nie wyklucza racjonalizmu, wiara wręcz go potrzebuje. To ludzie światli i racjonalni powinni być skała na której będzie opierała się nauka Chrystusa i pamięć o niej. Niestety, Kościół Katolicki w wielu sprawach wyznaje zasadę "ciemny lud to kupi", a tym racjonalnym ludziom nie ma nic do zaproponowania, ani nauki, ani prawdy.

piątek, 12 listopada 2010

A teraz komentarz polityczny (mój oczywiście)- może nie najświeższy, ale nadal na czasie:
PiS i PO w swoich obietnicach o załagodzeniu konfliktów itd., zapominają o jednej ważnej rzeczy - o kompromisie. Obie partie pokazują swoje pomysły, jednak żadnej z nich nie stać na to, żeby usiąść do stołu i nad tymi pomysłami porozmawiać. Pokazują jedną drogę i nie dają sobie wytłumaczyć, że do tego samego celu może prowadzić też inna. To jest problem i Po i PiSu. Nie potrafią rozmawiać. Idą zgodnie z zasadą "albo całość albo nic" i nie wiedzą (bądź nie chcą wiedzieć), że można wziąć połowę i przynajmniej w połowie zrealizować swój plan.
W polityce sztuką jest nie walka, nie obelgi, nie manifestacje swoich racji. W polityce sztuką jest rozmowa przy jednym stole, kulturalna i miła, prowadząca do kompromisu. Dzisiaj polska demokracja ma się bliżej do demokracji starożytnej Sparty (gdzie obywatele krzykiem wygłaszali swój sprzeciw i krzykiem przyznawali racje) niż do demokracji starożytnych Aten, gdzie obywatele najpierw dyskutowali o pomyśle, a dopiero potem dochodzili do jakiś wniosków.
Problemem są media - one potrzebują, pragną afer, wrzasków, emocji! A emocje zaciemniają mózg. Emocje powinny być dodatkiem do polityki, a nie - tak jak jest teraz - jej głównym składnikiem. Tak się nie da! Polska dławi się emocjami, które nie mają ujścia. A tworzą je media i politycy.
Nadejdzie taki dzień, gdy Polska stanie się strajkującą Grecją - zadławi się. A gdy się zadławi, nadal będzie trwało błędne koło pt. "to wina poprzedników"
Może czas walnąć Polskę w plecy i nie słuchając jej wrzasków (potraktować je jak histerię) zmienić jej mózg, czyli władzę?
I, na Boga, traktować media z przymrużeniem oka. Z dystansem. Z chłodną głową. Z herbatką z melisy w ręce...

Co do wyborów samorządowych powiem tylko, że z każdego, oprócz mojego, okręgu wyborczego w moim mieście kogoś znam. A ta makulatura, co wisi pod moim okiem doprowadza mnie do ... stanu wskazującego na wkurzenie.

W szkole normalnie - poza tym, że z dobrych ocen z wielu przedmiotów zjadę na dwóje.

Kończę, bo jeszcze muszę zainstalować gadu-gadu.