środa, 17 lutego 2010

TO I OWO

Trochę nie pisałem z powodu, ze nie pisałem :) A tak serio to trochę chorowałem, a teraz odpoczywam, leżę brzuchem do dołu i czytam już 3 książkę (od piątku licząc). W weekend jadę do babci na wieś i będę tam przez tydzień. Nie mogę się doczekać. Dalewice to mój drugi dom. Znalazłem je niedawno na mapie satelitarnej (na Google). Niesamowita jest dokładność tych map. Widać na niej nawet namiot (przenośną szklarnie) dziadka, który ma góra dwa metry szerokości i jakieś pięć metrów długości.
Na razie musze zrobić na polski projekt pt. "Moja rodzina w czasie drugiej wojny światowej". Mam już zdjęcia i dokumenty, potrzebuje jeszcze tylko historii łączącej fakty. Siądziemy dzisiaj wieczorem z mamą przy komputerze i spróbujemy to zrobić.

Słucham piosenki The Rasmus "Open my eyes". jest świetna.

Mój chomik złamał sobie nogę. Nie mam pojęcia jak to zrobił. Ma ja spuchniętą i wręcz fioletową. Jest wykrzywiona w zupełnie złą stronę i pewnie się tak zrośnie. Biedny zwierzaczek. No, ale jak lata jak popyrtany przez całą noc po klatce to tylko tak się to mogło skończyć.

Wczoraj siedziałem z siostrami od 11 rano do 18 w domu, a rodzice pojechali na pogrzeb. Przez cały zeszły rok mieliśmy tylko dwa pogrzeby, a teraz ledwo się luty zaczął i już drugie tyle... Z małymi fajnie się siedziało, dopóki Ala (najmniejsza) nie zrobiła kupy do pampersa. I nie chciała dać mi się przebrać. W końcu rozwiązaniem pół siłowym, a pół tłumaczeniowym (Mańka ja zagadywała a ja rozbrajałem śmierdzącą minę) udało się. Ryczała, ale przynajmniej była czysta. I w sumie nic innego się nie wydarzyło. Nie, wróć! Zrobiłem obiad! Ciepły! Zwykle jak siedzę w domu a rodziców i obiadu nie ma robie kanapki, ale teraz, z dziećmi, pokonałem lenia i odgrzałem zupę :) i zrobiłem sałatkę na drugie :)

Naciągnełem sobie też mięśnie ramion wypychając samochód dziadka z zaspy.

I jeszcze miły akcent polityczny (rysunek roboty własnej):


niedziela, 7 lutego 2010

WOJOWNIK POCIECHA


Napisałem podstawę tego tekstu niedługo po śmierci mojego pradziadka. To była próba wylania żalu, próba powiedzenia sobie wszystkiego o nim...

Wojownik pociecha - wspomnienie o pradziadku.

"Spieszcie się kochać ludzi, tak szybko odchodzą."
J. Twardowski

Niektórzy ludzie wpływają na moją psychikę mocniej, niektórzy słabiej, niektórzy wogóle. Spotkania z niektórymi zapadają mi głęboko w pamięć. Człowiekiem, który był dla mnie najważniejszy, który najmocniej oddziaływał na moją psychikę i którego słowa zawsze były dla mnie święte był mój pradziadek. Miał na imię Wojciech. Oznacza to człowieka, który "cieszy jako żołnierz", który jest "wojownikiem pociechą". I taki dla mnie był. Był moim idolem, bohaterem. Imponował mi.

Był innym człowiekiem, niż wszyscy mi znani. W marcu minie rok od jego śmierci, a ja ciągle pamiętam jego mądre i uważne spojrzenie.

Piętnastego marca, o godzinie 18:20, minie rok od dnia w którym pękło moje niebo...

Pradziadek zawsze chodził w marynarce, koniecznie z żółtą "krawatką" (krawatem). Nawet pod koniec, gdy już był bardzo słaby i już ledwo chodził, próbował sobie ubrać marynarkę, eleganckie spodnie. W swojej szafie miał kolekcje kapeluszy. Mówił, że mężczyzna powinien zawsze go nosić, że powinien być elegancki, Pamiętam jak się zdenerwował na swojego syna, wujka Zdziśka, bo ten na urodziny swojego taty przyszedł bez krawata i marynarki, tylko w swetrze. Kiedyś opowiadał, jak to chodził z dziewczynami na randki. Mówił, że jeśli chłopak był nieelegancki, to żadna z nim nie chciała nigdzie iść. Dlatego nie lubił, jak przyjeżdżał do niego wujek Rafał (ma brodę i to taką, ze sterczy we wszystkie strony) i powtarzał mu, że mężczyzna powinien być gładko ogolony. Pradziadek nie lubił, gdy kobiety chodziły w spodniach, więc dochodziło już do takich komicznych sytuacji, gdy ciocia ubierała spódnice na klatce, przed drzwiami do mieszkania pradziadka. Mi opowiadał, że jak był mały to się latało po polu w koszulinie przewiązanej sznurkiem. Wychowywał się w dużej rodzinie. Wszystkich razem było ich szesnastu. Czternaścioro dzieci, dziewięć sióstr i sześciu braci. Mieszkali na Jeziorkach. Niedawno, 31 stycznia 2010 zmarł jego najmłodszy (ostatni z rodzeństwa) brat, Józef.

Pradziadek walczył w II wojnie światowej. Był ułanem i kawalerem medalu „Za udział w wojnie obronnej 1939”. W jego mieszkaniu zawsze wisiał jego fotografia, "Pamiątka odbycia służby wojskowej". Jest na niej taki dumny, młody. Kapral. dziś ta fotografia wisi u mnie nad biurkiem. Drugą fotografią w jego mieszkaniu była fotografia całej jego rodziny. Pradziadek jest na niej w mundurze, stoi wyprostowany. Najwyższy w rodzeństwie. Zawsze, jak pokazywał komuś tą fotografię, dumny pokazywał na siebie i mówił "ja to wtedy taki wysoki byłem". Na ścianie wisiały też dwa dyplomy. Za 35-lecie i 40-lecie pracy w kopalni.

Pradziadek był bardzo religijny. Dopóki zdrowie mu pozwalało co niedziele słuchał mszy świętej w Radiu Maryja. Miał taki piękny obraz w domu, "Święta Rodzina". Za ramy obrazu miał zawsze włożone zdjęcie Jana Pawła II. Śpiewał czasem jakieś pieśni i bardzo się cieszył, gdy ktoś mu wtórował. Co sobotę przychodził do niego ksiądz. Na koniec pradziadek przyjął sakrament namaszczenia chorych, dostał odpust zupełny.

Pradziadek był w szpitalu dwa razy. Raz jak rozciął sobie głowę o kaloryfer, drugi raz jak już nie mógł jeść i była potrzebna kroplówka. Ja byłem w szpitalu już kilkanaście razy, jadłam tyle lekarstw. On nigdy. Kiedyś miał przepisane lekarstwa, ale i tak nie chciał ich brać, nawet babcia nie mogła go do tego namówić. Taki dobry, przedwojenny materiał. Może też było to spowodowane tym, że zawsze jak pił wódkę to nalewał sobie "do kreseczki" (miał takie kieliszki za złotym paskiem u góry) i mawiał, że to na zdrowie. I to zdrowie go trzymało. Nigdy nie widziałam, żeby miał katar, nigdy go nic nie bolało. Nigdy też nie palił. Gdy był w wojsku swój przydział papierosów oddawał kolegom.

Jestem z niego dumny. Wiele razy słyszałam, że ktoś źle o nim mówi, że ktoś go nie lubi. Dniem, w którym najbardziej bolały mnie takie słowa, był dzień stypy. Nie spodziewałem się dużej ilości dobrych słów o pradziadku, ale to co zrobiła moja rodzina było okrutne i obrzydliwe. Zaskoczyło mnie. Narzekając na niego zaledwie godzinę po pogrzebie sprawili, że zacząłem nienawidzić. Pamięć tamtego dnia tkwi we mnie jak cierń i nie pozwala uczestniczyć w rodzinnych uroczystościach. nie pozwala mi spojrzeć w oczy kilku osobą bez myśli: jak mogłeś, mogłaś tak powiedzieć. I jak mogłaś we Wszystkich Świętych pójść na jego grób?

Dnia osiemnastego marca 2009 pękło moje serce.

Chciałbym mu teraz powiedzieć, że bardzo go kocham. Że żałuje, ze przez głupie przeziębienie nie mogłem go pożegnać. Że tęsknie... Żałuje, że nie mogę mu powiedzieć, jak bardzo byłem z niego dumny.

poniedziałek, 1 lutego 2010

DLACZEGO ONI TAK NIE LUBIĄ ŻYDÓW?


Dlaczego tak nienawidzono/nienawidzi się Żydów? Skąd to się wzięło? Cofnijmy się o 2 tysiące lat...
Jerozolima i górująca nad nią góra z mnóstwem śmieci, zwana "Górą Czaszki", Golgotą. Poncjusz Piłat umywa ręce i Żydzi rękami Rzymian zabijają Chrystusa. I od tego czasu cały chrześcijański świat wypina się na nich. Pytanie tylko, czy to Żydzi skazali go na śmierć?

Ogród Oliwny kilkanaście godzin wcześniej. Bóg mówi Chrystusowi, ze ten musi umrzeć. Kilkaset lat wcześniej w Starym Testamencie ktoś pisze, że na ziemie przyjdzie Mesjasz i zginie za nasze grzechy. W końcu, mając 33 lata, Jezus umiera i odkupuje swój lud, i tak dalej, i tak dalej. Czy to Żydzi zabili Jezusa?

Według mnie nie. Według mnie (jeśli opieramy się o teologię katolicką) Żydzi, którzy "skazali" Jezusa na śmieć byli narzędziem w ręku Boga. Jezus miał zrobić dwie rzeczy: znaleźć sobie uczniów i umrzeć. I te dwie rzeczy zrobił. To tytułem wstępu.

Żydzi zawsze byli inni. Mieli inną wiarę, często inaczej wyglądali, mieli swoje społeczności. Gdziekolwiek by się znaleźli, byli inni. A "inni" to chłopcy do bicia. Kto podpalił stodołę? No nasz by tego nie zrobił, to był ten inny.

Żydzi zazwyczaj mieszkali w miastach (to przez jakiegoś durnia papieża, który zakazał dawania im ziemi) i trudnili się zazwyczaj handlem. Z pokolenia na pokolenie przekazywali sobie zawód i w końcu doszli w nim do perfekcji. I to się znowu nie podobało ludziom. Bo co, oni tacy inni, a tyle zarabiają? I tak dalej. Na roli pracować im nie wolno było, bo ziemi nie mieli, jak handlowali też było źle. Od Żydów dobrze się pożyczało kasę, bo zawsze ja mieli. A jak ktoś nie chciał im oddać pieniędzy to podburzał miejscową ludność, ta robiła lincz i już nie miał komu kasy oddawać. I tak utrwalił się stereotyp Żyda - człowieka, który jest nieuczciwy w handlu i myśli tylko o kasie.

Żydzi mieli zwyczaj mieszkania w odrębnych dzielnicach miast. Nazywano je Gettami - przed II wojną światową były to po prostu dzielnice żydowskie, z normalnymi warunkami mieszkalnymi. Wielu żydów z takich dzielnic nie znało wogóle polskiego - nie był im potrzebny. Handlowali ż Żydami, żenili się z Żydami... Mało komu był polski potrzebny. Nie ma chyba drugiego takiego narodu (może oprócz Romów, ale to chrześcijanie - nie odstają specjalnie religią od innych Europejczyków), który mieszkając w innym kraju zachował niezłomne obyczaje, język, religię.
Izrael przed rokiem 1948 nie istniał. Tylko przez krótki czas (3 tysiące lat temu, czasy króla Dawida i króla Salomona) mieli swój kraj. Teraz Izrael istnieje, ale spójrzmy na jego sąsiadów - sami Arabowie. Izraelczycy mają pecha.

Mało kto wie, że w naszym mieście, w Jaworznie była synagoga (kolega jak na historii usłyszał, ze Żydzi mieszkali w Jaworznie, był w szoku). Została zbudowana w połowie XIX wieku. Podczas II wojny światowej naziści zdewastowali synagogę. Po zakończeniu wojny budynek synagogi przebudowano na sklep. Niedawno budynek został przebudowany, obecnie mieści się w nim "PUB Retro". W Jaworznie, na Podłężu (o ironio, koło kościoła) jest cmentarz żydowski.


I JESZCZE PARĘ SŁÓW

Chciałbym stwierdzić jeszcze jedną rzecz. Już w roku 1944 alianci mieli możliwość zbombardowania komór gazowych i koszar SS należących do obozu Auschwitz. Mieli również wiadomości o tym, co się w nim dzieje. takie informacje przekazywał m. in. Jan Karski (właściwie Kozielewski), który w roku 1942 przybył do Wielkiej (i leniwej) Brytanii. Informacje przekazał wojskowym, o tym, co się dzieje w Auschwitz wiedział i Churchill i Roosevelt. Trzeba też powiedzieć, że alianckie bombowce atakowały fabrykę znajdującą się niedaleko obozu, więc musiały widzieć ten czarny dym i mogły trafić w krematoria bombami! Zanim ktoś zacznie gloryfikować Anglików i Francuzów za to co zrobili w czasie II wojny światowej, niech najpierw się przyjrzy tym, co Brytyjczycy zrobili z Czechami (zostawili je Hitlerowi na pożarcie) i tym, że te france, Francuzi siedzieli we wrześniu w okopach zamiast atakować III Rzeszę! zanim ktoś zacznie gloryfikować USA i Anglię to niech sobie przypomni to, że byli oni naszymi sprzymierzeńcami a pozwolili, żebyśmy przez 50 lat byli pod skrzydłami Moskwy! Anglia i USA to żadni sprzymierzeńcy! USA chce nam wcisnąć tarczę antyrakietową, a w zamian nie daje nic! Wciągnęli nas w wojnę w Iraku i Afganistanie, a w zamian nie znieśli nam nawet wiz! Czekam aż w reszcie Polska przestanie być pachołkiem USA i powie Amerykańcom: go to hell!